Wszystko było tak koszmarne, że wolałam być w domu dla sierot, chociaż moi rodzice byli całkiem zamożni. Wszyscy ich szanowali i uważali nas za niemal wzorową rodzinę.
Żyliśmy w dostatku, bo nasi rodzice mieli własne interesy
Jednak pieniądze nie zdołały zastąpić ciepła rodzicielskiego. Matka i ojciec karali mnie, bili i wyładowywali na mnie swoją złość. Często też urządzali przyjęcia w domu. Będąc po wielu głębszych, naśmiewali się ze mnie jeszcze bardziej, gdy goście się rozeszli. Gdy nie miałam czasu zrobić porządku, umyć naczyń, ugotować czegoś, to lubili mnie przywiązywać do kaloryfera i zabraniać nawet wyglądania przez okno.
W wieku 13 lat odeszłam z domu, aby znaleźć sierociniec. Ponieważ próba się nie powiodła, musiałam wrócić do domu. Za to oczywiście mnie pobili, tak bardzo, że nie było na mnie miejsca bez sinych wybroczyn. Byłam cała w siniakach i otarciach.
Teraz mieszkam daleko od rodziców i wcale za nimi nie tęsknię. Chociaż - nie wiedzieć czemu, kocham ich. Być może nadal mam uraz, ale nie mam w sobie nienawiści do nich. Nie mogę zapomnieć o przeszłości, więc zawsze mnie to jakoś hamuje i ogranicza. Po prostu nie mogę wybaczyć rodzicom i zacząć życia od zera.
Naprawdę zastanawiam się, dlaczego tak mnie traktowali. Byłam posłusznym, spokojnym dzieckiem, nie było powodów do nienawiści. Najwyraźniej tacy po prostu są. Z biegiem lat ich charakter stał się jeszcze bardziej nie do zniesienia, więc teraz kontaktujemy się bardzo rzadko.
Obrażają się na mnie, bo ich nie odwiedzam i nie zapraszam ich do siebie
Matka częściowo zrozumiała swój błąd, ale ojciec nie. Uważa, że miałam normalne dzieciństwo, więc powinnam być wdzięczna. Gdyby tylko wszystko było takie proste...
Jednak mój ojciec nic dla mnie nie zrobił. Miotał się między karierą a kochanką. Mama próbowała dać mi swoją miłość i uwagę, na swój własny, ponury sposób, ale musiała rozwiązać bardziej ogólne problemy. Próbowała ratować rodzinę, która dosłownie rozpadała się na naszych oczach. Wydaje mi się, że gdyby ojciec wtedy odszedł, byłoby łatwiej. Teraz mówi mi, że moje problemy go nie dotyczą. Nie czuje się winien traumy z mojego dzieciństwa.
Kiedy zaszłam w ciążę i nie chciałam jej przerywać, mama nalegała, abym oddała dziecko w szpitalu położniczym zaraz po urodzeniu. Oczywiście jej nie posłuchałam. Zobaczyła mnie na progu z dzieckiem i kazała spadać. Czy możesz sobie wyobrazić? Przyjęli mnie zupełnie obcy ludzie, a moja własna matka odwróciła się w tak trudnym okresie. Teraz moi rodzice oczekują ode mnie pełnej szacunku postawy i pytają, dlaczego nie przyprowadzam wnuka? Muszą pogodzić się z konsekwencjami swojego postępowania...