Młody mężczyzna siedział przy ławce w parku. Było tu dużo ludzi, więc dostał przynajmniej trochę grosza.
Po pobycie w sierocińcu nie mógł nigdzie iść i znaleźć pracy, więc błąkał się po ulicy. Nie tak wyobrażał sobie dorosłe, niezależne życie. Zaoszczędzone pieniądze wystarczyły mu na przeżycie, a na więcej nie liczył.
Przewrotny los sprawił, że życie bezdomnego radykalnie uległo zmianie
Miał w kieszeni tylko kilka monet i dalej siedział w nadziei, że zbierze więcej. Przez park przeszedł szanowany staruszek, bardzo dobrze i stylowo ubrany. Usiadł dokładnie naprzeciwko młodego mężczyzny na ławce. Spojrzał na niego i zapytał: „Dlaczego tu siedzisz?” Młody człowiek rozejrzał się, myśląc, że to nie jest adresowane do niego. Po prostu nie jest przyzwyczajony do ludzi, którzy z nim rozmawiają.
Zwykle omijają go i honorują spojrzeniem pełnym odrzucenia i wrogości. – Nie wiem – odpowiedział. Jaki jest Twój cel i sens w życiu? zapytał szanowany człowiek. – Nie wiem – powtórzył młody człowiek. - Statek, nie wiedząc, dokąd płynie, będzie dalej szedł po falach, aż rozbije się o skały. Jeśli nie masz celu w życiu, będziesz wędrował z boku na bok, aż w końcu zniszczysz siebie.
Każdy powinien mieć sens i cel w życiu – powiedział mężczyzna i zamilkł. Młody człowiek nadal wpatrywał się w niego w milczeniu. Nagle mężczyzna zaczął blednąć i szukać czegoś w kieszeni. - Co jest z tobą nie tak? Czujesz się źle? – zapytał młody człowiek. – Woda – wychrypiał cicho. Młody człowiek nic nie usłyszał i podszedł do mężczyzny. - Co? zapytał ponownie.
– Woda – powiedział mężczyzna, biorąc tabletki z kieszeni. Młody człowiek pobiegł do najbliższego straganu. Wyjął z kieszeni wszystkie zebrane monety i oddał je sprzedawczyni. - Poproszę butelkę wody. Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem i wyciągnęła butelkę wody. Młody człowiek szybko ją złapał i podbiegł do mężczyzny na ławce.
- Proszę bardzo. Zobaczył, że człowiekowi brakuje powietrza i ciągle tracił przytomność. – Niech ktoś wezwie karetkę – krzyknął młody człowiek, ale nikt wokół niego nie usłyszał. Potem znów pobiegł do straganu i poprosił sprzedawczyni, aby wezwała karetkę dla starszego mężczyzny. Po odczekaniu na przyjazd karetki i upewnieniu się, że mężczyzna został załadowany do pojazdu, młody człowiek odszedł.
Minęły trzy miesiące. Nadeszła zima, a to najtrudniejszy czas dla bezdomnych. Młody człowiek chodził po ulicach, próbując się ogrzać, ale siły zaczęły go opuszczać. Ledwo dotarł do ławki stojącej obok dużego biurowca i położył się na niej. Widząc żebraka, który położył się na ławce, strażnik wyszedł i zaczął go odpędzać, ale młodzieniec nie zareagował w żaden sposób, spał.
Wtedy wyszedł właściciel tego biura i widząc tego samego młodego człowieka, powiedział do strażnika: - Załaduj go do mojego samochodu. Ochroniarz był trochę zaskoczony, ale nie stawiał oporu. Załadował młodego człowieka do samochodu, który od razu odjechał. Arkadiusz podjechał pod okazały dom i poprosił kierowcę, aby zabrał młodzieńca do pokoju gościnnego. Udzielił służbom instrukcji dotyczących swojego gościa i wyszedł.
Młody człowiek nigdy nie spał tak mocno. Otworzył oczy i był zaskoczony: ciepłe, miękkie łóżko, duży, przestronny pokój. - Obudziłeś się? Nagle zabrzmiał głos dziewczyny. - Gdzie ja jestem? Młody człowiek powiedział zdezorientowany. - Jesteś w domu Arkadiusza Iwanka. Oto twoje nowe i czyste rzeczy - powiedziała gospodyni - jest łazienka i toaleta. Na razie umyj się i przebierz. Za godzinę przyjedzie do Ciebie fryzjer.
Młody człowiek nie zrozumiał, ale był posłuszny. „Dlaczego go do nas przyprowadziłeś?”, oburzyła się kobieta. „Uratował mi życie”, powiedział Arkadiusz, „za ostatnie pieniądze kupił mi butelkę wody, podczas gdy inni ludzie właśnie przechodzili. „Możesz po prostu powiedzieć dziękuję. Dlaczego trzeba było go do nas przyciągnąć", kontynuowała żona.
Właśnie wtedy do pokoju wszedł Arkadiusz. - No witam, mój zbawicielu – powiedział, odnosząc się do młodzieńca. – Cześć – powiedział nieśmiało, rozpoznając na twarzy tego samego starszego mężczyznę w parku. - Jak masz na imię? - Mikołaj. - A ja - Arkadiusz Iwanek, a to moja żona - Lidia - powiedział. - A ja - Wiktoria - powiedziała młoda dziewczyna, która weszła do pokoju.
Młody człowiek nie wiedział, co zrobić w tej sytuacji, więc po prostu milczał. Nie był przyzwyczajony do uwagi skupionej tylko na nim.
Wszyscy poszli razem na śniadanie.
O tym się mówi: Naukowcy biją na alarm. Do żywności wciąż dodaje się niebezpieczną dla zdrowia substancję. O czym mowa