Po prostu nie miał szczęścia z dziewczynami. Nie mogłam znaleźć tego samego, byłam cały wyczerpana. A potem, jak śnieg na naszych głowach, wpadła do nas Agnieszka. Tomasz poznał ją w centrum sportowym, gdzie pracowała jako trener. Nie wiem, czym go ta biała ręka zahaczyła i urzekła: cała chuda, nie ma się czego trzymać, wstaje o 5 rano, kładzie się spać o 9 wieczorem. Treningi od rana do późnego wieczora.
Oczywiście nie chciałam takiej synowej dla mojego syna, nie byłoby czegoś prostszego - od naszych zwykłych ludzi nie, znalazłam „skarb”.
Sześć lat temu moja „nowa córka” zaszła w ciążę z Tomaszem. Jako starsza kobieta byłam z tego naturalnie szalenie szczęśliwa! Teraz będzie dla kogo żyć, pomyślałam.
Gdy tylko się o tym dowiedziałam, od razu zaczęłam się przygotowywać: przejrzałam wszystkie moje książki kucharskie, weszłam na fora, aby dowiedzieć się, co jest najlepsze do jedzenia dla ciężarnej dziewczyny. Wszystkie przepisy i zalecenia starannie zapisałam w zeszycie, który następnie przekazałam Agnieszka.
Agnieszka, oszołomiona, otworzyła mój notatnik, wypełniona troską i szybko przeczesując go oczami, tylko prychnęła: Cóż, Barbara, zrobiłaś sztuczkę! Nie jadłam mięsa od 7 lat, naprawdę myślisz, że teraz zacznę jeść wieprzowinę i pić to wszystko z tłustym mlekiem od krowy!? Cóż ja nie! Z wykształcenia jestem dietetykiem, uwierz mi, mogę zapewnić sobie i dziecku wszystkie niezbędne witaminy, aby zdrowo rosło. Zjemy fasolę, ciecierzycę, groch, fasolę. Jest białko, są węglowodany w kaszy gryczanej, ale moje witaminy są w słoiku - moja synowa machnęła ręką w kierunku słoika z odżywką dla sportowców.
Agnieszka nawet nie przewinęła mojego dzieła na stronę z przydatnymi ćwiczeniami i grami dla dziecka.
Po tej scenie nawet nie próbowałam jakoś wpłynąć na Agnieszkę. Oczywiście martwiłam się, nie bardziej o moją synową i jej talię, ale o mojego przyszłego wnuka! Niestety moja perswazja i przykłady z życia koleżanek nie sprawdziły się w przypadku młodej pary.
Minęły lata, a teraz mój syn nie był zadowolony z moich smakołyków, kiedy przyszedł mnie odwiedzić. Pamiętam, że zadzwonił do mnie mój syn, mówi, że: jutro przyjedziemy do Ciebie całą rodziną - moja wnuczka miała wtedy już 4 lata. Byłam zachwycona, zaczęłam krzątać się w kuchni, przygotowując ulubione dania mojego syna: barszcz, duszone ziemniaki i sałatkę z kurczakiem i suszonymi śliwkami.
Jakie było moje zdziwienie, gdy Tomasz nawet nie tknął mojego jedzenia, ale zamiast tego wraz z Agnieszką i wnuczkiem Markiem rzucili się na sałatkę warzywną, którą przygotowałam wyłącznie dla mojej synowej, aby ona też miała coś do jedzenia.
„Zrekrutowałam całą rodzinę do moich sieci!”, pomyślałam wtedy. Dobra, ma kłopoty z głową, ale co sobie myśli Tomasz?! Zawsze był normalnym mężczyzną, kochał mięso, ale był grubszy, dlaczego przeszedł na warzywa i fasolę!?
Przede wszystkim moje serce bolało z powodu Marka. Jest dzieckiem, musi dobrze jeść, tak, aby dorósł i nie pozostał w tyle za rówieśnikami. Widziałam, jak jego oczy rozjaśniły się, gdy spojrzał na moje ziemniaki, ale surowa matka zdecydowała za niego i położyła warzywa na talerzu.
Teraz mój wnuczek ma 6 lat. W tym roku pójdzie do pierwszej klasy, a dzieci namówiły mnie, żebym odebrała go ze szkoły, odrobiła z nim pracę domową i zabrała go na zajęcia. Nie przeszkadzało mi to, bo w mojej głowie dojrzał plan: mogę go odebrać po szkole i nakarmić ludzkim jedzeniem!
Tak zrobiłam w tajemnicy przed synową i synem. Mieliśmy wyraźną umowę z moim wnuczkiem - gotuję dla niego smaczne smakołyki, ale mnie nie zdradza.
Ponieważ dojazd z przedmieścia do centrum miasta był dla mnie bardzo niewygodny, syn zasugerował, żebym się do nich przeprowadziła na chwilę, mają po prostu wolny pokój gościnny. Agnieszka nie była zadowolona z tej wiadomości, ale zrozumiała, że jeśli się nie poruszę, cały ciężar wychowywania i opieki nad Markiem spadnie na jej barki, więc musiała się poddać.
Więc mieszkam z nimi już od trzech miesięcy i wiecie co, przyjaciele?! Naprawdę nauczyłam wnuczka ciepłych i bogatych zup, otulając puree ziemniaczanym z soczystymi klopsikami i drażniąc gorącymi plackami. Z biegiem czasu mój syn wrócił do normalnej diety, wszak jedzenie mojej mamy, cokolwiek by powiedzieć, jest smaczniejsze niż kiełki fasoli, którymi przez 6 lat karmiła go synowa.
A ile krzyków to było od Agnieszki! Kiedy dowiedziała się, że karmię Marka domowym jedzeniem, prawie wyrzuciła mnie z domu! Dobrze, że przynajmniej Tomasz wstał i zapewnił ją, że może to być nawet korzystniejsze dla rozwijającego się organizmu, w przeciwnym razie jej syn był już o 5 kilogramów poniżej normy.
Więc żyjemy: codziennie gotuję dla mojego wnuczka i syna, moja synowa rozmawia ze mną przez zęby, ale nic, nie obchodzi mnie to, najważniejsze jest to, że mój wnuczek zdrowo rośnie a mój syn nie wygląda jak wieszak!
To też może cię zainteresować: "Wściekły" noworodek gwiazdą internetu. Dziewczynka ma już dwa lata. Jak wygląda
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Izabela Małysz zachwyciła metamorfozą. Fani nie szczędzili komplementów pod adresem żony skoczka
O tym się mówi: Tomasz Lis zabrał głos w sprawie wyników kontroli w "Newsweeku". "Nie oczekuję przeprosin ani nawet refleksji"