Mieszkaliśmy na tym samym półpiętrze, więc często rozmawiałam z jego matką, która za każdym razem próbowała na moich oczach obrazić lub jakoś upokorzyć syna, a mówiła o mnie tylko pozytywnie. Nigdy nie zwracałam uwagi na jej wypowiedzi, ale jednocześnie wyciągałam własne wnioski na temat tej pani.
Niedługo mogłam znieść takie sąsiedztwo, dlatego zaproponowałam mężowi, żeby sprzedał dom i kupił mieszkanie w innym miejscu. Staraliśmy się kupić przestrzeń życiową, jak najdalej od teściowej. Po przeprowadzce nasz związek zaczął się szybko rozwijać, a mój mąż wkrótce mi się oświadczył.
Mąż nie chciał zapraszać matki na ślub, przekonywał, że od dzieciństwa psuła mu życie, nie mógł jej wybaczyć wszystkich obelg i upokorzeń, jakimi go zawsze narażała na śmieszność. Jednak moje wychowanie nie pozwoliło mi na to, ponieważ od dzieciństwa uczono mnie szanować rodziców, dlatego namówiłam narzeczonego, aby wysłał zaproszenie do matki, a on poddał się pod moim naporem.
Szybko jednak pożałowałam swojej decyzji, bo zamiast cieszyć się naszym szczęściem, matka mojego męża zaczęła narzucać mi swoją opinię, a potem nazwała nas idiotami, którzy są dla siebie idealni. Po chwili zaczęła mi wyrzucać straszną dziedziczność. Jest jasne, że odmówiła pójścia na nasz ślub, a po tym, jak zostaliśmy mężem i żoną, przez kilka lat odmawiała kontaktu z nami. Ale wtedy urodziła się nasza córka i wszystko się zmieniło.
Kiedy teściowa dowiedziała się, że jest teraz babcią, rozgorzała w niej nieludzka miłość do wnuczki. Zaczęła dzwonić do syna i próbowała się z nami pogodzić. Była gotowa na wszystko, zebyśmy tylko pozwolili jej zobaczyć wnuczkę.
Uważam, że nasza córka sama powinna decydować o tym, czy chce komunikować się z babcią, czy nie, ale mój mąż teraz kategorycznie sprzeciwia się temu, aby matka widziała nasze dziecko i mówi, że nie chce, aby nawet podeszła do dziecka. Teraz siedzę i zastanawiam się, co zrobić w tej sytuacji, bo nie chcę, żeby historia się powtórzyła!
O tym się mówi: Wrzuć zużytą saszetkę herbatki do toalety, a efekt cię zachwyci. Co się stanie