Lech Wałęsa w ostatni wtorek miał okazję przemawiał w amerykańskim Hartford. W ramach trasy po USA, były prezydent propaguje pomoc dla ukraińskich uchodźców, którzy musieli opuścić ojczyznę z powodu ataku Rosji.

Na forum Rady do Spraw Światowych tłumaczył, że kryzys szybko się nie skończy i nadal rośnie. Do Polski w ciągu ostatnich kilkunastu tygodni przybyło już trzy miliony osób.

Laureat pokojowej Nagrody Nobla zaapelował też o pomoc w sprawie Rosji, która obecnie stanowi zagrożenie dla całego świata.

Portal „Super Express” poinformował, że Lech Wałęsa po spotkaniu zaliczył niespodziewana przygodę. Samochód, którym jechał złapał gumę na autostradzie w Tolland w stanie Connecticut.

Na miejsce musiała przyjechać policja. Jednym z funkcjonariuszy był 35-letni Lukasz Lipert, który z pochodzenia jest Polakiem, a do Stanów Zjednoczonych wyjechał w wieku 18 lat.

Policjant wezwał pomoc drogową i miał okazje porozmawiać z byłym prezydentem o ojczyźnie czym pochwalił się w lokalnych mediach.

„Zdecydowanie była to świetna okazja, aby poznać człowieka, którego w tamtych czasach głos miał tak ogromne znaczenie. To było wspaniałe doświadczenie” – ujawnił Lukasz Lipert.

Jak widać, Lech Wałęsa nadal jest doceniany za swój wkład w upadek komunizmu w Polsce i wyzwolenie spod wpływów ZSRR. Teraz może wykorzystać swoje doświadczenie by pomóc Ukrainie.

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnim czasie: Czy szykuje się jakaś akcja ze strony Białorusi. Łukaszenka wysyła wojska na naszą granicę. Jeden z opozycjonistów ujawnia prawdę o tych działaniach

Jak informował portal „życie.news”: Donald Tusk publicznie oskarżył Zbigniewa Ziobro o szantażowanie Jarosława Kaczyńskiego. Jest już odpowiedź ministra sprawiedliwości. O co tu chodzi

Ze świata znanych ludzi informowaliśmy o: Joanna Opozda zachwyca na nowych zdjęciach. Fani jednak martwią się o porzuconą żonę Antka Królikowskiego. Czy są jakieś powody do niepokoju

Sprawdź również ten artykuł: Przemysław Kossakowski odchodzi z telewizji. Sprawę skomentowała jego koleżanka z pracy. Barbara Kurdej-Szatan rzuciła nieco światła na tą decyzję