Dzięki działaniom politycznym, Polska stała się krajem niezwykle zadłużonym, który zmaga się aktualnie z niewyobrażalnie wysoką inflacją, która wzrastając radośnie od wielu lat, teraz znajduje swój szczyt, który zapowiadany jest przez rządzących i media.
Czy grozi nam poważny deficyt wody i kolejne podwyżki?
Nie jest tajemnicą, że medialne doniesienia dotyczą głównie decyzji podejmowanych przez poszczególne resorty, których przedstawiciele podczas konferencji prasowej wychodzą przed kamery, informują o podwyżkach, apelując jednocześnie o oszczędność, po czym mogą spokojnie wrócić do domu nie dotknięci skutkami inflacji rządowej.
Teraz media donoszą, że lwia część firm wodno-kanalizacyjnych domaga się zmian w taryfie za dystrybucję wody i odprowadzanie ścieków.
Jak się okazuje, poszczególne jednostki żądają niebotycznych podwyżek, nawet o 40% w okresie trzech lat. Prognozują oni, że z powodu suszy i inflacji nastąpić może spadek zużycia wody i ilości ścieków do wywiezienia, jednak prezes zarządu wód polskich Przemysław Daca zapewnia, że nie pozwoli na zbyt duże zmiany w taryfie. Obiecał, że podwyżki nie będą boleśnie duże, co od razu generuje akceptację społeczną dla jakiejkolwiek podwyżki, która jest już kolejną i bardzo rujnuje polskie gospodarstwa domowe.
Wody Polskie od 1 września będą rozpatrywać wnioski, będziemy starali się, żeby zmiany nie były zbyt duże. Firmy żądają dużych podwyżek, np. w Lublinie aż 40 proc. w ciągu 3 lat. Propozycje spółek są bardzo wysokie. Niektóre są dla mnie wątpliwe merytorycznie. Prognozują spadek zużycia wody i odprowadzania ścieków, co ma uzasadniać podwyżki. a my wiemy, że się zwiększyły choćby bez względu na napływ uchodźców z Ukrainy. - informuje prezes.
Jak dodał, mamy obecnie różne rodzaje suszy, która powoduje deficyt w zasobach wodnych, a wnioski firm wodno-kanalizacyjnych planują rozpatrzyć do końca bieżącego roku.