W związku ze wzrastającą liczbą przypadków zakażenia koronawirusem, rząd zdecydował się na ponowne wprowadzenie poważnych obostrzeń, podobnych do tych z początku epidemii. Lockdown, który miał miejsce wiosną, fatalnie wpłynął na gospodarkę, a szczególnie małe firmy, które musiały mierzyć się z brakiem klientów. Znacząco ucierpiała również branża gastronomiczna - zakazane było spożywanie posiłków "na mieście", można je było zamówić tylko na wynos lub z dostawą. Ograniczenia dotyczące lokali gastronomicznych powróciły wczoraj, 24 października. Jakie będą ich skutki?

Pandemia znów uderza w gastronomię

Podczas piątkowej konferencji premiera Mateusza Morawieckiego zadecydowano m.in. o tym, że restauracje, kawiarnie, puby i bary od 24 października przez kolejne 2 tygodnie nie mogą przyjmować klientów "na miejscu" - mogą jedynie realizować zamówienia na wynos i dostawy. Oznacza to dla nich nic innego, jak kolejny lockdown, podobny do tego, który miał już miejsce wiosną. Teraz jednak okres ten może być znacznie dłuższy, a co za tym idzie - o wiele trudniejszy do przetrwania.

W wyniku ograniczeń, które miały miejsce od połowy marca do połowy maja, ucierpiało wiele lokali gastronomicznych. Teraz będzie podobnie. Wyjątek od zakazu stanowią jedynie restauracje hotelowe - posiłek w nich mogą zjeść jednak jedynie osoby, które wykupiły w danym hotelu pokój na co najmniej jedną noc. Reszta tego typu miejsc musi się liczyć ze znaczną utratą klientów.

Dostawy staną się jedyną opcją zjedzenia posiłku z restauracji

Do trudnej sytuacji w rozmowie z portalem Money.pl odniósł się Maciej Żakowski - restaurator i współwłaściciel sieci ORZO.

"W przypadku naszego segmentu branży gastronomicznej, czyli dużych restauracji, w których ludzie spełniają swoje potrzeby społeczne, obyczajowe i towarzyskie, kolejny lockdown to spory cios. Dostawy to zaledwie kilka procent naszego obrotu, więc nie nastawiamy się, że taka działalność pomoże nam przetrwać. Prawdopodobnie musimy zamrozić firmę na bliżej nieznany okres" - mówi Żakowski.

Drugi lockdown może oznaczać, że restauracje przetrwają maksymalnie do Bożego Narodzenia. Najbardziej pesymistyczny scenariusz zakłada natomiast, że branża gastronomiczna będzie mogła przywrócić dotychczasową działalność dopiero wiosną przyszłego roku.

Zobacz także: Warszawa: Hala Expo zamieni się w zakaźny szpital polowy. Kiedy zaczną przyjmować pacjentów

Może cię zainteresować: Jak wyglądała Grażyna Szapołowska w młodości? To zdjęcie zwala z nóg

Pisaliśmy również o: Remont ważnego zabytku na Pradze. O którą pamiątkę dawnych czasów chodzi