Relacja na żywo została nagle przerwana, a reporter zniknął z kadru po nieoczekiwanym spotkaniu z przechodniem. Prowadząca w studiu była przekonana, że doszło do ataku. Prawda okazała się jeszcze dziwniejsza.
Niespodziewane zajście na antenie
Wszystko działo się podczas relacji z Warszawy, gdzie reporter Michał Gwardyński opowiadał o zawiadomieniu do prokuratury dotyczącym wiceprezesa PZPN, Dariusza Mioduskiego. W pewnym momencie kamera uchwyciła, jak do dziennikarza zbliża się nieznany mężczyzna. Chwilę później reporter gwałtownie odwrócił się, zniknął z kadru, a transmisję błyskawicznie przerwano, informuje Świat Gwiazd.
W studiu prowadząca, Monika Borkowska, nie kryła zaniepokojenia. – Wygląda to tak, jakby doszło do ataku na naszego reportera – powiedziała na antenie. Przez kilka minut widzowie nie wiedzieli, co się właściwie stało.
Reporter wraca i tłumaczy
Po kilku minutach połączenie z reporterem zostało przywrócone. Michał Gwardyński wyjaśnił, że w trakcie relacji został zaczepiony przez przechodnia, który bez słowa… wcisnął mu coś do kieszeni.
– To były pieniądze. 400 zł – po 200 zł dla mnie i operatora. Wyglądało to na prowokację, bo w tle widzieliśmy drugą osobę, która wszystko nagrywała telefonem – powiedział reporter, wyraźnie poruszony całą sytuacją.
Dodał, że nie miał pojęcia, kim był nieznajomy mężczyzna ani jakie były jego intencje.
Sieć nie ma litości. "Scenka jak z filmu"
Choć stacja zapewniała, że całe zdarzenie było autentyczne, w internecie natychmiast pojawiły się komentarze pełne ironii i niedowierzania. Część internautów zaczęła sugerować, że sytuacja mogła być wyreżyserowana, zwłaszcza że postać z parasolką skutecznie zasłoniła szczegóły zajścia.
„Czy to była darowizna na wóz transmisyjny?” – żartowali użytkownicy X (dawniej Twittera).
„Republika wprowadza nową formę fundraisingu – z ulicy!” – pisał inny komentator.
Wielu zwracało uwagę, że TV Republika od miesięcy prowadzi zbiórki na rozwój stacji, co dodatkowo podsyciło spekulacje o inscenizacji.
Stacja komentuje sytuację
Po programie przedstawiciele TV Republika zapewnili, że incydent był całkowicie spontaniczny, a reporter i operator nie mieli z nim nic wspólnego. – Nie godzimy się na żadne formy prowokacji ani prób wpływania na pracę dziennikarzy – przekazała redakcja w krótkim oświadczeniu.
W kolejnych wydaniach wiadomości temat nie był już kontynuowany, a Michał Gwardyński powrócił do pracy reporterskiej.
Zdarzenie, które przejdzie do historii anteny
Jedno jest pewne — sytuacja, w której reporter otrzymuje gotówkę podczas transmisji na żywo, nie zdarza się często. Dla jednych to przykład niecodziennego przypadku, dla innych – medialnej farsy. Niezależnie od interpretacji, ten moment z pewnością zapisze się w historii stacji jako jedno z najbardziej kuriozalnych zdarzeń na antenie TV Republika.
To też może cię zainteresować: Marta Nawrocka znów w centrum uwagi. Jej stylizacja podzieliła opinię publiczną
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Donald Tusk zaskoczył wszystkich. Czy Platforma Obywatelska wkrótce przestanie istnieć