Kiedy mój mąż zachorował, to ja czuwałam przy jego łóżku. Gotowałam dietetyczne posiłki, zmieniałam opatrunki, jeździłam z nim po lekarzach, rezygnując z własnych planów. Nigdy nie narzekałam – uważałam, że tak trzeba, że żona musi być podporą.

Ale los pokazał mi, jak bardzo się myliłam.

Gdy tylko stanął na nogi, zmienił się nie do poznania. Już nie dziękował, już nie potrzebował mojej troski. Zamiast tego zaczął szukać dziury w całym.

– Co to za bałagan? – warknął pewnego dnia, rzucając płaszcz na krzesło. – Jak ja mam żyć w takim chlewie?

Stałam z mopem w ręku, zmęczona po całym dniu sprzątania i gotowania, i patrzyłam na niego, nie wierząc w to, co słyszę.

– Naprawdę to mówisz? – zapytałam cicho. – Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam?

– Tak! – ryknął. – Mam dość tej nędzy i twojego nieudacznictwa.

Kilka dni później dowiedziałam się, że wynajął adwokata. Chciał rozwodu. Co więcej – próbował udowodnić, że to ja jestem winna rozpadowi małżeństwa, bo… nie dbałam o dom.

Sąd nie pytał o miesiące, które spędziłam przy jego szpitalnym łóżku. Nie interesowały nikogo moje łzy ani poświęcenie. Liczyły się tylko papiery, które przedstawił jego prawnik, zdjęcia kuchni w trakcie gotowania czy nieposłanego łóżka.

Rozwiódł się ze mną i puścił mnie z torbami. Straciłam mieszkanie, część majątku i lata swojego życia, które oddałam człowiekowi bez serca.

Zostałam sama – bez niego, bez dachu nad głową, ale za to z bolesną świadomością, że czasami największą zdradę przynosi ten, komu oddaje się całe serce i zdrowie.

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Rodzice błagali, żebym zostawiła starszego mężczyznę": Nie posłuchałam i dziś płacę za tę decyzję całym życiem

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Zbigniew Ziobro zatrzymany na lotnisku w Warszawie. Kamery uchwyciły wszystko