Usiadł przy stole, a moi rodzice mierzyli go wzrokiem jak intruza.

– To jest Andrzej – powiedziałam nieśmiało. – Mój partner.

Ojciec aż uderzył dłonią w blat. – Partner?! Ty sobie żartujesz?! On mógłby być twoim ojcem!

– Ale nie jest – odparłam ostro. – Jest mężczyzną, którego kocham.

Mama złapała się za głowę. – Jak ty możesz się tak upokarzać? Jak my mamy spojrzeć ludziom w oczy?!

– Mamo, ja nie żyję dla ludzi! – wrzasnęłam. – Chcę żyć dla siebie!

Ojciec spojrzał na mnie zimno. – Myślałem, że wychowałem córkę z rozumem. A ty pchasz się w ramiona starucha, bo co? Bo nie masz ambicji?!

– Bo z nim jestem szczęśliwa! – broniłam się, łzy stanęły mi w oczach. – Bo młodsi faceci tylko zabawy chcą, a ja mam dość gierek.

– Nie obchodzi mnie twoje szczęście – syknęła mama. – To hańba!

Andrzej wstał, spokojny, ale stanowczy. – Nie mam zamiaru was przekonywać. Kocham waszą córkę i chcę dla niej dobra. Jeśli nie potraficie tego uszanować, to wasz wybór.

Ojciec zerwał się z miejsca. – Nasz wybór? To ty zniszczyłeś nam córkę!

Kilka tygodni później dowiedziałam się od ciotki, że rodzice postanowili mnie wydziedziczyć. Pojechałam do nich, chciałam spojrzeć im w oczy.

– To prawda? – zapytałam drżącym głosem. – Naprawdę się mnie wyrzekacie?

Ojciec nie drgnął nawet powieką. – Tak. Nie masz już u nas domu.

– Ale dlaczego?! – krzyknęłam. – Bo kocham człowieka, który jest starszy?!

Mama syknęła: – Bo przynosisz wstyd. Straciłaś nasz szacunek i wsparcie. Wybrałaś jego, to licz na niego.

Zamarłam. Nigdy nie czułam się tak obca we własnym domu.

Rodzice zamknęli przede mną drzwi. Zostawili mnie bez niczego – oprócz Andrzeja.

I może to wystarczy. Ale rany, które zadała mi własna matka i własny ojciec, nigdy się nie zagoją.

Bo łatwiej wybaczyć wrogowi, niż rodzinie, która odwróciła się w imię cudzej opinii.

To też może cię zainteresować: Rodzice wstrząśnięci! Tak wyglądał koszmar najmłodszych w żłobku w Olsztynie

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Domowa odżywka do wrzosów. Jeden składnik z kuchni sprawi, że zakwitną obficiej niż kiedykolwiek