Miałem wtedy 45 lat, żonę, dwóch dorosłych synów i ustabilizowane życie, choć z odrobiną rutyny, która nie dawała mi spać po nocach. Gdy przyszło zaproszenie, chciałem je wyrzucić do kosza. Ale coś – może nostalgia – powstrzymało mnie.

Na sali gimnastycznej, odmalowanej i pachnącej nowością, tłoczyli się dawni koledzy, koleżanki, nauczyciele, których czas nie oszczędził. I wtedy ją zobaczyłem.

Magda.

Moja pierwsza miłość. Miała wtedy 17 lat, bursztynowe oczy i śmiała się tak, że serce samo chciało wyskoczyć z piersi. Rozstaliśmy się po maturze – ona wyjechała do innego miasta na studia. Nigdy nie powiedziała dlaczego bez pożegnania.

A teraz stała przede mną. Starsza, ale z tym samym spojrzeniem. I uśmiechem, który znałem lepiej niż własne odbicie.

Rozmawialiśmy długo, unikaliśmy tematów z przeszłości. Ale gdy impreza się kończyła, Magda podeszła do mnie i powiedziała:

– Muszę ci coś wyznać. To nie może dłużej być tylko moje.

Zamarłem. Wzięła mnie za rękę i wyszliśmy na zewnątrz.

– Pamiętasz, jak się rozstaliśmy? Myślałeś, że to koniec, ale dla mnie to był początek. Urodziłam syna. Twojego syna.

W pierwszej chwili nie zrozumiałem. Patrzyłem na nią, jakby mówiła w obcym języku. Zamilkła. W oczach miała łzy, ale i ulgę.

– Nigdy ci nie powiedziałam. Bałam się, że to zniszczy twoje życie. A teraz... on dorasta. I chce cię poznać.

Nie pamiętam, co powiedziałem wtedy. Chyba nic. Wróciłem do domu i przez całą noc patrzyłem w sufit. Życie, które uważałem za poukładane, nagle miało zupełnie inny kształt.

Kilka dni później spotkałem Kamila. I choć nie wychowałem go, poczułem coś, czego nie da się opisać. Jego spojrzenie było moje. Mój śmiech. A gdy powiedział „tato” – płakaliśmy obaj.

Magda dała mi dar i ból jednocześnie. Ale też drugą szansę.

To też może cię zainteresować: Sławomir Mentzen nie wytrzymał. Mocne słowa o PiS


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Niepozorna roślina o niezwykłej mocy. Latem wystaw ją przed dom. Ma chronić przed pechem i przyciągać dobrobyt