Marta – moja przyjaciółka od liceum – straciła pracę, chłopaka i mieszkanie w ciągu dwóch tygodni. Gdy zadzwoniła z płaczem, nie wahałam się ani chwili. Zaproponowałam jej gościnę, póki nie stanie na nogi. Była mi bliska jak siostra. A siostrom się pomaga, prawda?
Pierwsze dni były znośne. Marta spała na kanapie, gotowałam dla nas obu, wspierałam ją rozmowami. Ale z tygodnia na tydzień moja cierpliwość zaczęła się kruszyć.
Zostawiała naczynia w zlewie, ubrania na podłodze, włosy w odpływie. Rozlewała kawę i nie wycierała. Twierdziła, że „przecież nie ma siły”. A kiedy raz poprosiłam, żeby po sobie posprzątała, spojrzała na mnie jak na wariatkę i odpowiedziała:
– Ej, jestem gościem. Chyba nie każesz mi szorować podłóg, co?
To wtedy zrozumiałam. Nie jesteśmy już przyjaciółkami. Byłyśmy tylko wspomnieniem przyjaźni.
Ale nie wyrzuciłam jej.
Nie podniosłam głosu.
Zamiast tego… zrobiłam coś, czego nigdy nie zapomni.
Zaczęłam prowadzić dziennik. Codziennie, przez dwa tygodnie, zapisywałam wszystkie sytuacje, których byłam świadkiem – daty, godziny, zdjęcia kubków w zlewie, opakowań po jedzeniu, jej śmieci zostawionych przy drzwiach. A potem – wydrukowałam to wszystko, oprawiłam i zostawiłam na jej poduszce.
Na okładce napisałam:
„Dom nie jest hotelem, a przyjaźń nie jest darmowym abonamentem na cudze życie.”
Spakowała się tego samego wieczoru. Nie pożegnała.
Ale zostawiła wiadomość:
„Nie spodziewałam się, że będziesz taka zimna.”
Nie odpowiedziałam. Bo to nie ja byłam zimna.
To ona była ślepa – na moją życzliwość, cierpliwość i granice.
Od tamtej pory nie zapraszam nikogo do siebie „na dłużej”.
Ale za to mam pokój gościnny… i święty spokój.
To też może cię zainteresować: Pod skrzydłami anioła. Trzy znaki zodiaku, którym sprzyjają siły wyższe
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Siostra męża zażądała całego spadku": Zgodziliśmy się, ale pod jednym warunkiem