Jeśli lubi pracować sama, to proszę bardzo. W ten sposób uczy mnie "właściwego" życia, abym ze względu na jej syna, Staszka, starała się jak najlepiej i najbardziej zmęczyć.

- Będzie cię bardziej doceniał - uczyła mnie teściowa, tłumacząc, dlaczego naczynia należy myć ręcznie, a nie wkładać do zmywarki.

Nawiasem mówiąc, Anna przyjęła ten konkretny gadżet z najwyższą wrogością. Przyszła nas odwiedzić i była przerażona, widząc, jak wkładam garnki, łyżki i filiżanki do tej maszyny.

Domagała się jak najszybszego usunięcia tej hańby, żeby Staszek przypadkiem mnie nie zostawił. Kolejnym szokiem był dla niej odkurzacz automatyczny.

Anna chlipała pod nosem o złej gospodyni domowej (czyli o mnie), która nie była w stanie wytrzeć podłogi nawet kilka razy dziennie. A to jest bezpośrednia droga do rozwodu. Mówi, że jeśli Staszek zobaczy jakąś babkę ze szmatą, która wyciera podłogę własnymi rękami, natychmiast do niej pójdzie.

- Oleńko, co to za elektryczny garnek? - zawołała Anna, wskazując na wolnowar.

- To wolnowar, doskonale gotuje owsiankę, robi jogurt i radzi sobie z zupą - wyjaśniłam cierpliwie teściowej.

Anna patrzyła na mój ładny multicooker z nieufnością, a nawet pewnym obrzydzeniem. Aby zademonstrować, jak dobrze gotuje kaszkę mleczną, natychmiast wrzuciłam składniki i włączyłam program.

Pachnącą, gorącą kaszkę ryżową podałam teściowej. Wybałuszyła oczy i z przerażeniem machnęła ręką. Ale kiedy Staszek wrócił do domu, z radością skosztował świeżo przygotowanego dania.

Kiedy skończył jeść, jego matka pospiesznie zabrała mu talerz, aby go umyć.

- Mamo, to naprawdę coś - powiedział i roześmiał się.

- Ta leniwa dziewczyna ciebie też nawróciła - narzekała Anna, kręcąc głową. Szepnęła coś synowi do ucha, a on znów się roześmiał.

- Nawiasem mówiąc, tę samą zupę, którą Ola przyniosła do szpitala, ugotowała również w powolnowarze - powiedział z wyrzutem do matki.

- Masz! To dlatego potem było mi niedobrze! - powiedziała triumfalnie uparta teściowa.

Pewnego razu zatrzymaliśmy się w domu Anny na herbatę i zauważyłam, jak brudne są okna. Oczywiście nic nie powiedziałam, ale teściowa zauważyła moje spojrzenie:

- Tak, Ola, boję się, to czwarte piętro. Jak byłam młodsza, to dawałam radę. A teraz kręci mi się w głowie, a nogi nie są mi posłuszne - skarżyła się Anna.

Po świętach wpadliśmy do domu mojej teściowej bez uprzedniego telefonu. Musieliśmy dać jej prezenty, które przywieźliśmy. Anna wyglądała na strasznie zmieszaną, gdy nas zobaczyła. Pośpiesznie przyjęła prezenty i nie zaprosiła nas na herbatę

- Mamo, czy ty nawet nie usiądziesz z nami do obiadu? Mamy jeszcze pyszne słodycze! Podzielimy się - powiedział Staszek.

To wcale nie było w stylu jego matki. Zawsze nalegała, abyśmy jedli u niej w domu, a tutaj niechętnie zabrała nas do stołu.

Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy zobaczyłam mojego robota asystenta przesuwającego się po oknach! Otworzyłam szeroko oczy, a Staszek się roześmiał

- Muszę przyznać, że to wspaniała rzecz - powiedziała moja teściowa, spoglądając w dół.

Widząc, że nikt jej nie zawstydza, uspokoiła się i zaczęła wychwalać cudowny gadżet. Kiedy się żegnaliśmy, powiedziałam jej, że kupimy sobie nowego robota i pozwolimy jej zatrzymać tego. Anna była bardzo wdzięczna.

A na urodziny poprosiła wszystkich krewnych o wielki prezent - zmywarkę. Teraz nie pozwala mi nawet umyć łyżki. Wkłada ją do zmywarki i cieszy się jak dziecko, że wszystko jest czyste!

Nie przegap: Maciej Dowbor przerywa milczenie. Tak skomentował internetową krytykę wyglądu Joanny Koronieskiej

Zerknij: Teoria lekarki na temat choroby papieża Franciszka budzi emocje. O czym Watykan nie mówi