Mój mąż i ja czekaliśmy na ten czas, aby świętować z naszymi dziećmi i wreszcie cieszyć się komfortem naszego odnowionego mieszkania. Przez wiele lat nie mieliśmy takiej możliwości — wszystkie nasze pieniądze szły na pomoc naszym dzieciom.
Mój mąż i ja zawsze ciężko pracowaliśmy. Mieszkaliśmy w akademiku, ponieważ oboje pochodziliśmy z prostych wiejskich rodzin. Później poszliśmy do pracy, aby zaoszczędzić na własne mieszkanie. W końcu udało nam się kupić dwupokojowe mieszkanie bez remontu, ale w dobrej okolicy. Marzyliśmy o tym, żeby je przebudować i wszystko sobie urządzić, bo mieszkanie na parterze pozwalało nam na wiele.
Ale zawsze musieliśmy płacić za to, co najważniejsze: najpierw za edukację naszych dzieci, potem za ślub syna. Teraz dzieci są już dorosłe. Syn mieszka z żoną w Anglii, a córka z mężem wynajmują mieszkanie w centrum miasta. Przez kilka lat oszczędzaliśmy z mężem każdy grosz, oszczędzaliśmy na wszystkim i w końcu dokonaliśmy remontu.
Postanowiliśmy połączyć święta noworoczne z parapetówką, zapraszając naszych bliskich. Gościom spodobał się nasz remont, zwłaszcza naszej córce Aecie. Ale jej słowa nas zaskoczyły.
-No, teraz możecie sprzedać to mieszkanie za dużo więcej pieniędzy! - powiedziała nagle.
-Dlaczego mielibyśmy chcieć je sprzedać? Cieszymy się, że w końcu będziemy mieszkać w dobrych warunkach na starość — odpowiedziałam
-Dlaczego? Myślałam, że przygotowujecie je do sprzedaży
-Po co?
-Żeby pomóc mi z mieszkaniem. Jestem w ciąży, a nie możemy wiecznie wynajmować mieszkania.
-Masz męża, niech on się tym zajmie.
-Dlaczego nie przeprowadzicie się na wieś? Tak będzie lepiej na starość! A za pieniądze z mieszkania moglibyśmy w końcu kupić własny dom.
Goście milczeli, obserwując naszą kłótnię. Wstydziłam się, gotowa zapaść się pod ziemię.
Nie przegap: Marcin Prokop na gali Bestsellerów Empiku zawiódł widzów. Zmaga się teraz z falą krytyki
Zerknij: Magda Gessler w obliczu kolejnej straty. Pożegnała bliską osobę