Czasem zastanawiam się, kiedy zaczęło się kłamstwo.
Czy wtedy, gdy po raz pierwszy wrócił później z pracy?
Czy wtedy, gdy przestał patrzeć mi w oczy, gdy mówił „kocham cię”?
Czy może to wszystko było kłamstwem od samego początku?
Przez dwadzieścia lat byłam pewna, że jestem jego jedyną kobietą.
Okazało się, że przez te wszystkie lata dzielił życie między mnie i… nią.
Nie podejrzewałam niczego.
Byliśmy udanym małżeństwem – przynajmniej tak mi się wydawało. Mieliśmy dom, stabilne życie, codzienne rytuały, które dawały mi poczucie bezpieczeństwa.
— Kochanie, wrócę trochę później, mam dużo pracy — mówił, całując mnie w czoło.
Wierzyłam mu.
— Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć — powtarzał, trzymając mnie za rękę.
I ufałam mu.
Bo jak mogłam nie ufać człowiekowi, z którym spędziłam większość mojego życia?
Aż pewnego dnia dostałam telefon.
Nieznany numer.
— Dzień dobry, czy rozmawiam z Martą Kowalską?
— Tak, o co chodzi?
— Przepraszam, że dzwonię… ale muszę z panią porozmawiać o Pawle.
Zamarłam.
— Kim pani jest?
Po drugiej stronie zapadła cisza.
A potem usłyszałam zdanie, które zmieniło wszystko.
— Jestem jego żoną.
Świat się zatrzymał.
Nie pamiętam, co odpowiedziałam. Nie pamiętam, jak skończyła się ta rozmowa.
Pamiętam tylko, że ręce mi drżały, gdy próbowałam zadzwonić do Pawła.
Nie odebrał.
Spróbowałam raz, drugi, trzeci.
Cisza.
W końcu wysłałam wiadomość:
„Paweł, kim ona jest?”
Nie wrócił do domu tego wieczoru.
Nie wrócił i kolejnego dnia.
Kiedy w końcu się odezwał, stał w drzwiach z oczami pełnymi winy.
— Marta… pozwól mi to wyjaśnić.
— Nie. Ty mi powiedz, czy to prawda.
Westchnął ciężko.
— Tak.
Czułam, jak coś we mnie pęka.
— Jak długo?
— Dwanaście lat.
Dwanaście lat…
Cała moja rzeczywistość runęła w jednej chwili.
Przez dwanaście lat prowadził podwójne życie.
Miał tam dom. Tam też był mężem. Tam był ojcem.
I ja nigdy o niczym nie wiedziałam.
Byłam dla niego tylko połową życia, którą umiał ukryć.
Nie błagałam go, by został.
Nie krzyczałam, nie rzucałam rzeczami.
Stałam tam, patrząc na człowieka, który był moim mężem, ale którego już nie znałam.
— Nigdy ci nie wybaczę — powiedziałam cicho.
Nie odpowiedział.
Po prostu wyszedł.
A ja zostałam sama.
Ale przynajmniej po raz pierwszy od lat znałam prawdę.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Gdy mąż odszedł, jego rodzina wyrzuciła mnie z naszego domu"
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Danuta Martyniuk w nowej odsłonie komentuje relację z synem. Ujawniła, gdzie jest teraz Daniel