Przez dwadzieścia pięć lat byłam dobrą żoną.

Gotowałam jego ulubione potrawy, prasowałam koszule, czekałam z kolacją, kiedy wracał późno z pracy. Myślałam, że mamy udane życie – może nie idealne, może nie bajkowe, ale stabilne, pewne, zbudowane na wzajemnym szacunku.

Nigdy nie przypuszczałam, że wszystko to było kłamstwem.

Zaczęło się od przypadkowego telefonu.

Mój mąż, Andrzej, wyszedł do sklepu, a jego telefon został na stole. Nigdy nie zaglądałam do jego rzeczy – ufałam mu. Ale kiedy ekran rozświetlił się, a na nim pojawiło się imię „Magda”, coś we mnie drgnęło.

Magda.

Nie znałam żadnej Magdy.

Zanim zdążyłam pomyśleć, odebrałam.

— Kochanie, co tak długo? — usłyszałam wesoły, kobiecy głos. — Dzieci już czekają.

Poczułam, jak świat wokół mnie zastyga.

— Halo? Andrzej?

Rozłączyłam się i odłożyłam telefon, czując, jak ręce mi drżą.

Dzieci.

Kochanie.

Nie wiedziałam, co robić. Wpatrywałam się w telefon, a serce waliło mi jak oszalałe.

Kiedy wrócił do domu, spojrzałam mu prosto w oczy.

— Kim jest Magda?

Zamarł.

Widziałam, jak przez jego twarz przebiega cień paniki.

— Skarbie, to tylko znajoma…

— Ma z tobą dzieci.

Cisza.

Najgorsza cisza w moim życiu.

— Andrzej, odpowiedz mi.

Nie odpowiedział.

A ja już wiedziałam.

Prawda okazała się jeszcze gorsza, niż mogłam przypuszczać.

Przez osiem lat prowadził podwójne życie.

Miał drugą rodzinę. Drugą żonę. Dwoje dzieci, które nazywały go „tatusiem”.

I ja nigdy o tym nie wiedziałam.

Kiedy zaczęłam pytać, tłumaczył się pokrętnie.

— To się po prostu stało.

— Nie chciałem cię zranić.

— Obie was kocham.

Obie.

Jak można kochać dwie kobiety i jednocześnie przez lata oszukiwać każdą z nich?

Nie miałam siły płakać.

Czułam tylko pustkę.

Tej nocy nie zmrużyłam oka.

Patrzyłam na mężczyznę, który spał obok mnie przez tyle lat, i zastanawiałam się, kim on właściwie jest.

Bo mój mąż…

Mój mąż nigdy nie istniał.

Istniało tylko kłamstwo, w które wierzyłam przez całe życie.