Od samego początku wiedziałam, że moja matka ma silny charakter. Zawsze musiała mieć rację, zawsze wiedziała lepiej, zawsze uważała, że to ona powinna kierować moim życiem. Ale mimo wszystko kochałam ją, bo przecież była moją matką. Nie wyobrażałam sobie, że może mi kiedyś wszystko odebrać.
Kiedy wyszłam za Marka, myślałam, że wreszcie zacznę budować coś własnego. Nasze życie, naszą rodzinę, naszą przyszłość. Nie zdążyłam się jednak nawet nacieszyć pierwszymi miesiącami małżeństwa, kiedy matka zaczęła się coraz bardziej wtrącać.
— Ten obiad to jakaś tragedia, dziecko — powiedziała pierwszego dnia, gdy przyszła „z wizytą”. — Marek się takimi rzeczami nie naje. Nie umiesz gotować, powinnaś się nauczyć.
Zacisnęłam zęby.
— Mamo, nie przyszłaś chyba tu krytykować mnie w moim własnym domu?
— Kochanie, ja ci tylko pomagam. Chcę, żebyście byli szczęśliwi!
Ale to nie była pomoc. To było przejmowanie kontroli.
Zaczęła pojawiać się coraz częściej, przynosząc gotowe obiady, poprawiając zasłony, zmieniając układ mebli. Pewnego dnia przyszłam z pracy i zobaczyłam, że moja matka… prasuje koszule Marka.
— Mamo, co ty robisz?!
— Dziecko, widziałam, że masz bałagan w szafie, więc postanowiłam to ogarnąć. Twój mąż potrzebuje kogoś, kto się o niego zatroszczy.
Kogoś… Czyli nie mnie?
Marek na początku starał się to ignorować.
— To twoja matka, musisz to jakoś załatwić — mówił.
Ale jak miałam to zrobić? Ona nie słuchała. Gdy mówiłam jej, żeby dała nam przestrzeń, odpowiadała, że „przesadzam” i że „nie doceniam jej pomocy”.
A potem było coraz gorzej.
— Myślałam, że twoja żona będzie lepsza — powiedziała kiedyś do Marka, gdy byłam w kuchni.
Usłyszałam to. Usłyszałam, jak mój własny mąż nic nie odpowiada.
Coraz częściej wychodził z domu, wracał później, był zmęczony, sfrustrowany. A matka? Ona nadal „opiekuńczo” czuwała nad naszym życiem.
Aż w końcu pewnego dnia Marek nie wrócił wcale.
Zostawił mi wiadomość.
"Nie mogę tak dłużej. Kocham cię, ale nie wytrzymam tego, że twoja matka rządzi naszym życiem. Nie chcę, żeby nasze małżeństwo wyglądało jak twoje dzieciństwo. Przepraszam."
Czytałam te słowa raz po raz, a potem spojrzałam na matkę, która stała w progu.
— No i po co te łzy? — zapytała chłodno. — Może to i lepiej. Nie zasługiwał na ciebie.
Nie odpowiedziałam.
Wtedy po raz pierwszy w życiu zrozumiałam, że ona nie przyszła mi pomagać. Przyszła mi zabrać wszystko. I jej się udało.
To też może cię zainteresować: Magda Gessler w naturalnej odsłonie. Zdjęcie bez makijażu wywołało poruszenie w sieci
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Zakonnice zajęły się nią, gdy miała 13 lat. Co przeżyła Marieta Żukowska