Był czas, kiedy prawie przestałyśmy się komunikować, ale kilka lat później znów wszystko wznowiłyśmy.
Moja przyjaciółka wcześnie wyszła za mąż, ale jakoś rodzina się nie ułożyła. Cztery lata później ona i jej mąż rozwiedli się i przez wiele lat Weronika mieszkała z córką.
Zawsze wiedziałam, że moja przyjaciółka nie może być zadowolona. Przeszła przez wielu mężczyzn, ale odrzuciła ich wszystkich z powodu ich dochodów. Z jakiegoś powodu Weronika już w liceum postanowiła, że musi znaleźć własnego oligarchę. "Nie chcę żyć w biedzie! Potrzebuję mężczyzny, który mnie utrzyma!"
Ze względu na swoje konsumpcyjne poglądy, moja przyjaciółka zawsze była sceptycznie nastawiona do mojego męża. Dla niej jest on prawie biedakiem, chociaż uważam, że mój mąż zarabia całkiem nieźle. Przez lata małżeństwa kupiliśmy już dwa mieszkania i raz w roku wyjeżdżamy na wakacje.
Znalazła bogatego starszego mężczyznę, który chętnie wydawał na nią swoje pieniądze. Przez dwa lata po prostu mieszkali razem. Weronika próbowała "popchnąć go do małżeństwa", jak to ujęła, ale on się nie spieszył.
Kilka miesięcy temu przyjaciółka przyleciała na nasze spotkanie niemal na skrzydłach.
-Udało się! Złożyliśmy wniosek w urzędzie stanu cywilnego! Ty też jesteś zaproszona i nie ma wymówek! - powiedziała mi rozpromieniona Weronika. A ja nie zamierzałam odmówić. Zapewniłam przyjaciółkę, że na pewno przyjdziemy z mężem pogratulować jej tak wspaniałego wydarzenia.
Weronika postanowiła zrobić wszystko z rozmachem. To jest jej styl. Chce, aby wszyscy widzieli, jaki odniosła sukces. To jej dzień, więc ma do tego pełne prawo.
Długo zastanawialiśmy się z mężem, ile pieniędzy dać przyjaciółce na wesele. Nie chcieliśmy, aby źle wyglądała przed panem młodym i jego rodziną. W przeciwnym razie pomyśleliby, że strona panny młodej to tylko darmozjady, którzy przyszli jeść za darmo. Zdecydowaliśmy, że możemy sobie pozwolić na przekazanie dziesięciu tysięcy. Dla nas to przyzwoita kwota — połowa mojej miesięcznej pensji.
W urzędzie stanu cywilnego wszystko poszło świetnie. Panna młoda wyglądała jak hollywoodzka gwiazda filmowa. Następnie wszyscy goście udali się do restauracji. Na początku nie czułam żadnej sztuczki. Przy wejściu wszyscy goście zostali zarejestrowani i zaprowadzeni do stolików z imiennymi identyfikatorami. Wszystko dookoła było tak piękne i eleganckie, że tylko odwróciłam głowę, aby przyjrzeć się wszystkiemu uważnie.
Mój mąż i ja zostaliśmy zaprowadzeni do stołu. Ale czas mijał i podano gorące jedzenie, ale pary młodej wciąż nie było. Dziwne, pomyślałam. A potem mój mąż mówi mi, że widział, jak wchodzili do sali naprzeciwko naszej! Dopiero po chwili zorientowałam się, że Weronika rozdzieliła gości! Wynajęła dwie sale. Jedna była dla pary młodej i tych gości, którzy byli bogatsi, a druga była dla nas!
Nie mieliśmy tu gospodarza ani występów, ale było dużo zabawy! Ponieważ goście co jakiś czas wychodzili, aby się odświeżyć, kilka razy udało mi się zauważyć, co dzieje się w drugiej sali. I to było prawie tak, jakby Cirque du Soleil był tam w trasie! Wszystko błyszczało, dzwoniło i śpiewało. Obok nas siedziała ciotka Weroniki. To miła kobieta, znam ją od dawna. Ale jest nauczycielką, a jej mąż całe życie pracował w fabryce. Najwyraźniej ona też nie dotarła do drugiej hali.
Potem zobaczyliśmy tort dostarczany do drugiej hali. To nie był tort. To była Wieża Babel! Po prostu podano nam ciasta. Spędziliśmy kilka godzin na weselu, po czym zdecydowaliśmy się wyjść. I tak nikt by tego nie zauważył. Panna młoda przez ten czas ani razu do nas nie zajrzała.
Przed wyjściem wyjęłam połowę kwoty z koperty i położyłam ją na stole z prezentami. Nigdy nie czułam się tak okropnie.
Zerknij: Ewa Bem w pierwszym wywiadzie po stracie męża. Wspomniała o córce
O tym się mówi: Jarosław Kaczyński zabrał głos w sprawie kampanii Karola Nawrockiego. Zdementował plotki.