Wydawało się, że mogę nie dożyć chwili, gdy założy rodzinę i będzie miał dzieci. W tym roku Adam w końcu ucieszył mnie wiadomością o swoim ślubie. Jego narzeczona, Olga, jest dość upartą dziewczyną, ale myślałam, że nikt nie chciałby zaczynać życia rodzinnego od konfliktu.
Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że Adam i Olga wysłuchają moich skromnych życzeń. Mój mąż i ja nie jesteśmy już młodzi, nasze wnuki od najstarszej córki są już w szkole. Chciałam, tylko żeby nowożeńcy mieli normalny, tradycyjny ślub.
Nie prosiłam o wiele. Mamy wielu krewnych, wszyscy kochamy Adama i nie mogliśmy się doczekać jego ślubu. Kiedy powiedziano nam o nadchodzącym ślubie, wszyscy byliśmy bardzo szczęśliwi. Ale potem okazało się, że Olga była przeciwna ślubowi! Ta wiadomość spadła na nas jak grom z jasnego nieba!
Jak to nie będzie ślubu? A goście, a prezenty? To jak plucie ludziom w twarz — wszyscy zaprosili nas na swoje wesela. Zaprosiłam młodych do nas i próbowałam wyjaśnić, że ich pragnienie nie jest tutaj najważniejsze. To rodzaj obowiązku wobec rodziny. Ponadto ślub jest okazją do przedstawienia wszystkich nowych krewnych tego samego dnia i przedstawienia panny młodej.
Olga wstała: - Dlaczego myślisz, że możesz decydować, czy mamy ślub, czy nie? Uważam, że to powinna być nasza decyzja.
Nie tolerowałam takiej bezczelności i powiedziałam, że jeśli nie będzie ślubu, mogą spokojnie odciąć mnie i ojca od swojego życia. Jeśli odmawia się nam tak drobnej rzeczy, jaki jest sens dalszej komunikacji? Mój syn próbował załagodzić konflikt. Zabrał Olgę i obiecał, że to przemyślą.
Kilka dni później powiedział mi, że udało mu się przekonać Olgę i ślub się odbędzie. Przez wszystkie tygodnie poprzedzające ślub, Olga chodziła z niezadowoloną miną i każdym spojrzeniem pokazywała, że jest temu przeciwna. Udało mi się nawet przekonać Olgę do kupna sukni ślubnej. Chociaż jest to dla mnie dziwne — jak młoda dziewczyna może nie chcieć białej sukni ślubnej?
Jednak aby Olga się zgodziła, musiałam zapłacić za jej zakup. Nie mogłam jednak pozwolić, by narzeczona mojego syna próbowała ominąć tę ślubną tradycję. W dniu ślubu wszystko zaczęło się idealnie. Poszliśmy do urzędu stanu cywilnego, zarejestrowaliśmy się, a następnie wszyscy udaliśmy się do restauracji.
Od razu nie podejrzewałem, że coś jest nie tak. Najpierw spotkał nas bardzo dziwny gospodarz. Mówił jak człowiek, który właśnie został wypuszczony z nie tak odległego miejsca. Co chwilę wtrącał nieprzyzwoite dowcipy. Wszyscy wstydzili się przebywać w jego obecności.
Nie wytrzymałam długo i postanowiłam podejść do prowadzącego, żeby go trochę pociągnąć i przypomnieć mu, gdzie jest. Jednak zamiast przeprosin otrzymałam porcję przekleństw. Konkursy również były okropne! Chamski prowadzący dosłownie zmuszał wszystkich do picia. A potem jedna z przyjaciółek Olgi zrobiła skandal! Zabrała mikrofon prowadzącemu i zaczęła krzyczeć, że pan młody z nią sypia, śmiejąc się przy tym głośno i biegając po sali.
Nigdy w życiu tak się nie wstydziłam. Nie mogłam spojrzeć moim krewnym w oczy. Przeprosiłam wszystkich sto razy. Krewni z obu stron opuszczali restaurację, która wyglądała bardziej jak pole bitwy, niezręcznie. Olga poszła do toalety, aby posprzątać ciasto. Jej biała sukienka była zniszczona, cała umazana ciastem. Poszłam za panną młodą, próbując ją pocieszyć. I wtedy usłyszałem, jak Olga woła kogoś:
-Cóż, mój przyjacielu, zagrałeś to doskonale! Widziałeś, jak twarz mojej teściowej się wykrzywiła? Co za przedstawienie!
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom! Olga ustawiła to wszystko celowo. Zamieniła swój własny ślub w jakieś tanie show i zawstydziła nas przed całą swoją rodziną.
Powiedziałem mojemu synowi, że jeśli po tym nie rozwiedzie się ze swoją Olgą, może zapomnieć, że w ogóle ma rodziców. Chyba mi nie uwierzył, bo jego jedyną reakcją było: "Mamo, nie przesadzaj", ale ja mówiłam poważnie.