I gdybym była naiwną dwudziestolatką, wszystko byłoby zrozumiałe. Ale skończyłam czterdzieści dwa lata, mam za sobą dwa małżeństwa i dorosłego syna. I myślałam, że widziałam już wszystko w tym życiu i nie dam się tak łatwo oszukać. Tylko Mirkowi udało się to bez większego wysiłku.

Poznaliśmy się pół roku temu na aplikacji randkowej. Mirek od razu zwrócił moją uwagę swoim dobrym poczuciem humoru i piękną, poprawną mową. A kiedy po raz pierwszy zobaczyłam go na żywo, od razu wiedziałam, że to mężczyzna moich marzeń. I widziałam, że on czuje to samo! Mirek patrzył na mnie jak na skarb.

Dzwoniliśmy do siebie codziennie przed snem i rozmawialiśmy godzinami. Staraliśmy się widywać przynajmniej kilka razy w tygodniu. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że nie było żadnych oznak obecności innej kobiety.

Jego ubrania nie pachniały cudzymi perfumami i nigdy nie znikał wieczorami ani w weekendy. Mogłam do niego zadzwonić w każdej chwili, a on od razu podnosił słuchawkę. Ogólnie rzecz biorąc, miałam do niego zaufanie.

Jedyną rzeczą, która mnie martwiła, było to, że po sześciu miesiącach związku nigdy nie poprosił o wspólne zamieszkanie. Oczywiście, jako kobieta, już dawno przemyślałam wszystkie opcje. Planowałam, że syn zostanie w moim mieszkaniu, a ja wprowadzę się do Mirka. Jednak on nigdy o tym nie wspominał. Spotykaliśmy się albo na moim terenie, albo jeździliśmy gdzieś razem w weekendy.

Na przykład poza miasto. Jednocześnie zawsze miał wiarygodne wyjaśnienia, dlaczego nie możemy spędzać czasu w jego domu. "Jest tak zakurzony i brudny, że nie możesz sobie tego wyobrazić", skarżył mi się. "Sam staram się nie przebywać w mieszkaniu. Nocuję u ciebie albo u moich przyjaciół. Czasami jeżdżę do rodziców".

Opowiedział mi o tym tak szczegółowo, że mu uwierzyłam. Ale czas mijał, a końca remontu nie było widać.

Prosiłam, żeby zabrał mnie do siebie, bo chciałam zobaczyć, jak przebiega remont, ale uparł się, że NIE i koniec. W końcu jednak pękł...

-Chodzi o to, że nie mieszkam sam — Zrobiło mi się słabo, wiedząc już, co powie dalej.

-Moja była żona i syn mieszkają ze mną — kontynuował. - Bałem się, że źle to odbierzesz.

-Źle?! - krzyknęłam. - Nigdy nawet nie powiedziałeś, że jesteś rozwiedziony.

-Jeszcze nie oficjalnie — powiedział. - Jesteśmy w trakcie, że tak powiem.

-Dlaczego mieszkacie razem? - zapytałam.

-Trudno jest sprzedać lub zamienić mieszkanie — odpowiedział Mirek. - Wiesz, jaka jest teraz sytuacja na rynku nieruchomości. Chcę, żeby moja żona i syn mieli własne mieszkanie, a ja chcę mieć miejsce, którego nie będę się wstydził cię przyprowadzić. Ale nie ma jeszcze odpowiednich opcji. Więc na razie wszyscy musimy mieszkać razem.

Powiedziałam mu, że ma wkrótce się wyprowadzić od byłej żony, jeśli chce kontynuować swój związek ze mną.

-Co mam zrobić, wynająć mieszkanie i marnować pieniądze? - odpowiedział. Nie wiem jeszcze, jak rozwiązać tę sytuację, bo coraz mniej bezpiecznie czuję się w tym związku.

Nie przegap: Walka o finanse po ojcu przegrana. Krzysztof Igor Krawczyk może zostać z niczym

Zerknij: Z życia wzięte. "Moja matka zdecydowała, że nie będzie komunikować się z bratem, dopóki nie odejdzie od żony