Przez całe życie dbałam o swoją rodzinę. Najpierw rodziców, potem męża i dzieci. Mój dom zawsze był pełen śmiechu, rozmów, zapachu świeżo upieczonego chleba i dźwięku małych stóp biegających po drewnianej podłodze.

Ale tamte czasy już minęły.

Mąż odszedł kilka lat temu. Dzieci dorosły, poszły swoją drogą. Zostałam sama.

Na początku nie czułam tej samotności tak mocno. Był dom, były wspomnienia. Zajmowałam się sobą, pielęgnowałam ogród, spacerowałam, czytałam książki. Mój czas, moje życie.

Aż pewnego dnia moja córka, Ewa, usiadła przede mną i powiedziała:

„Mamo, musimy porozmawiać.”

Znałam to spojrzenie. To nie była rozmowa, to była decyzja, której nie miałam prawa podważać.

„Uważam, że nie powinnaś mieszkać sama” – zaczęła. „To niebezpieczne, jesteś coraz starsza. A w domu opieki miałabyś wszystko, czego ci potrzeba.”

Dom opieki.

Zamarłam.

„Ewa, ja nie chcę iść do domu opieki” – powiedziałam cicho.

„Mamo, to dla twojego dobra” – dodała uspokajającym tonem.

Dla mojego dobra?

Nie zapytała mnie, czego chcę. Nie zapytała, czy jestem szczęśliwa tu, gdzie jestem.

Patrzyła na mnie jak na kogoś, kim trzeba się zająć. Kogoś, kto nie ma już prawa decydować o sobie.

„Ale ja się tam nie odnajdę” – spróbowałam jeszcze raz. „Tu jest mój dom, moje rzeczy, mój świat.”

Westchnęła, jakbym była dzieckiem, które nie rozumie, co się do niego mówi.

„Mamo, przecież my nie możemy cię codziennie odwiedzać. Nie będziesz tam sama, poznasz nowych ludzi, lekarze będą na miejscu.”

Lekarze? Ludzie? Ja nie potrzebowałam lekarzy. Nie chciałam obcych twarzy, które patrzyłyby na mnie z litością.

„Ewa” – powiedziałam powoli. „Ja tu chcę zostać. To jest mój dom.”

Jej spojrzenie stwardniało.

„Mamo, ale my już podjęliśmy decyzję.”

My.

Nie „ty”.

Nie „razem to przemyślimy”.

Tylko „my” podjęliśmy decyzję za ciebie.

Patrzyłam na nią i nagle zrozumiałam. Już nie byłam matką, która miała prawo wyboru. Byłam problemem do rozwiązania.

Tego wieczoru nie mogłam spać. Bałam się.

Nie tego domu opieki.

Bałam się tego, że moja własna córka już nie widzi we mnie osoby. Tylko ciężar, który trzeba gdzieś odłożyć.

I pytam siebie: Czy naprawdę na to zasłużyłam?

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Mój syn wyrzucił mnie z domu, który kiedyś przepisałam na niego": Teraz nie mam dokąd pójść

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Rafał Trzaskowski ocenił Karola Nawrockiego. Nie była to miła wypowiedź