Podczas budowy domu zdecydował, że może zamieszkać ze mną i swoją rodziną. A rodzina, nawiasem mówiąc, składa się z mojego brata, jego żony i dwójki dzieci.
Argument, którego używa mój brat, jest prosty jak krzesło — mieszkanie, w którym teraz mieszkam, należało do naszych rodziców, dorastaliśmy w nim. Dlatego mój brat uważa je również za swoje. Jest jednak jedno zastrzeżenie — poza wspomnieniami z dzieciństwa, nie ma on żadnego związku z tym mieszkaniem.
Według dokumentów należy ono do mnie, a rodzice zdecydowali się na to nie bez powodu. Mój ojciec odziedziczył czteropokojowe mieszkanie po swoich rodzicach. Mieszkaliśmy w nim, odkąd pamiętam. Moi rodzice często mówili, że kiedy ja i mój brat dorośniemy, sprzedadzą mieszkanie, żebyśmy mogli kupić sobie własne. Ale ostatecznie okazało się inaczej.
Podczas gdy ja chodziłam jeszcze do szkoły, mój brat kończył już studia. Rodzice przygarnęli babcię, ponieważ ze względów zdrowotnych nie mogła już mieszkać sama. Babcia miała mieszkanie, o które poprosił mój brat. Później to mieszkanie zostało przepisane na niego, ale on też nie był w stanie mieszkać sam.
Zaciągał długi, które potem spłacali jego rodzice. Pewnego dnia, z powodu swojej głupoty, wywołał tam pożar, po którym brat musiał przenieść się z powrotem do nas, a rodzice musieli zapłacić za nowy remont.
Potem odbyli rozmowę z bratem i powiedzieli, że remont mieszkania jest zbyt drogi. Tak więc Zenek stanął przed faktem, że rodzice naprawią i umeblują mieszkanie babci, a sam Zenek nie będzie miał żadnych roszczeń do mieszkania rodziców. Oczywiście mojemu bratu bardziej opłacało się teraz kupić w pełni umeblowane mieszkanie, niż czekać, aż rodzice zdecydują się sprzedać mieszkanie. Brat miał już gotową opcję.
Rodzice zainwestowali cały swój majątek w remont, wzięli kredyt na meble i sprzęt AGD. Zmarli cztery lata temu. Zaproponowałam wtedy Zenkowi kupno pozostałej części mieszkania, które odziedziczył po matce. Mój brat miał się żenić, więc przyjął moją ofertę z radością, bo pieniądze mu się przydadzą. Zaciągnęłam pożyczkę, spłaciłam jego udział i stałam się jedynym właścicielem mieszkania.
Wszyscy byli zadowoleni z tego układu. Brat dostał wyremontowane dwupokojowe mieszkanie po babci z meblami, kupił samochód z pomocą rodziców, a ja spłaciłam jego udział. Ja dostałam czteropokojowe mieszkanie.
Mój brat też tak myślał, dopóki jego żona nie zaczęła myśleć za niego. Uznała, że wszystko jest nie tak. Dlaczego oni mają tylko dwupokojowe mieszkanie, a ja czteropokojowe? Mój brat też zaczął mieć mi to za złe i musiałam mu regularnie przypominać, dlaczego tak jest. Przez jakiś czas brat odpuścił, chociaż jego żona była z tego powodu bardzo niezadowolona.
Niedawno Zenek zdecydował, że chcą mieszkać w prywatnym domu. Sprzedał swoje mieszkanie, zaciągnął kredyt i zainwestował w budowę. Z całym dobytkiem, żoną i dziećmi zjawił się u mnie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że ich wizyta przedłużała się, a mieszkanie zamieniało się powoli w ruinę.
Postanowiłam powiedzieć bratu, żeby zabierał się z resztą ferajny z mojego mieszkania, skoro nie szanują mojej gościnności, na co zareagował bardzo gwałtownie. Pytał, dlaczego wypędzam go z mieszkania rodziców. Ponownie przypomniałam mu, czyje jest to mieszkanie.
Wtedy dopiero jego żona dowiedziała się prawdy — Zenek zgarnął ode mnie niezłą sumkę w zamian za swoją część spadku i wszystko przemilczał. Z oburzeniem pakowali swoje rzeczy i wyszli, trzaskając drzwiami.
Nie przegap: "Nie starałaś się zadowolić moich rodziców": Oskarżył mnie przed ślubem mój przyszły mąż
Zerknij: Ryszard Kotys i Kamila Sammler-Kotys budzili kontrowersje. Poszło o 26 lat różnicy wieku