Anna była moją przyjaciółką od zawsze. Poznałyśmy się jeszcze w szkole średniej, gdzie szybko odkryłyśmy, że mamy ze sobą więcej wspólnego, niż mogłyśmy przypuszczać. Przeżyłyśmy razem pierwsze miłości, szkolne kłopoty, rozczarowania i sukcesy. Przez lata byłyśmy dla siebie wsparciem – wierzyłam, że żadna przeszkoda nie jest w stanie zniszczyć naszej przyjaźni. Do czasu.
Kilka miesięcy temu Anna przyszła do mnie z nietypową prośbą. „Ewa, potrzebuję twojej pomocy” – powiedziała, siedząc w moim salonie z napięciem na twarzy. „Musisz wziąć kredyt na swoje nazwisko i pożyczyć mi pieniądze. To tylko na kilka tygodni, obiecuję, że wszystko spłacę.”
Słowa te wbiły mnie w fotel. „Anna, ale dlaczego sama nie możesz tego zrobić?” – zapytałam z wahaniem.
„Mam chwilowe problemy z historią kredytową” – odpowiedziała, unikając mojego wzroku. „Ale to naprawdę nic wielkiego. Potrzebuję tych pieniędzy na opłacenie rachunków i załatwienie kilku spraw. Wiesz, że zawsze dotrzymuję słowa.”
Czułam się rozdarta. Wiedziałam, że to ogromna odpowiedzialność, ale Anna była dla mnie jak siostra. Jak mogłam jej odmówić? Po kilku dniach namysłu zgodziłam się. Wzięłam kredyt na swoje nazwisko i przekazałam jej pieniądze. Ufałam, że wszystko pójdzie zgodnie z jej obietnicą.
Początkowo wszystko wydawało się w porządku. Anna zapewniała mnie, że pracuje nad spłatą i że wkrótce wszystko ureguluje. Ale po kilku tygodniach jej kontakt zaczął się urywać. Nie odbierała moich telefonów, a na wiadomości odpowiadała lakonicznie. „Nie martw się, wszystko pod kontrolą” – pisała, ale czułam, że coś jest nie tak.
W końcu postanowiłam ją odwiedzić. Gdy zapukałam do jej drzwi, długo nikt nie otwierał. Kiedy w końcu Anna pojawiła się w progu, wyglądała na zaskoczoną moją wizytą. „Ewa, co tu robisz?” – zapytała, jakby chciała mnie odprawić.
„Anna, musimy porozmawiać” – powiedziałam, wchodząc do środka. „Co się dzieje z pieniędzmi? Dlaczego mnie unikasz?”
Jej twarz stężała. „Słuchaj, Ewa… sprawy trochę się skomplikowały” – zaczęła, ale przerwałam jej.
„Jak bardzo?” – zapytałam ostro. „Wzięłam ten kredyt dla ciebie, bo ci ufałam. Teraz bank dzwoni do mnie każdego dnia, a ty nic mi nie mówisz. Co się dzieje?”
Anna spuściła wzrok. „Wydałam te pieniądze” – powiedziała cicho. „Nie mam teraz z czego ich oddać.”
Poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. „Co? Jak to możliwe? Przecież mówiłaś, że to tylko na chwilę! Że wszystko spłacisz!”
„Nie sądziłam, że tak się to potoczy” – odpowiedziała, próbując się tłumaczyć. „Miałam dobre intencje, ale sprawy wymknęły się spod kontroli.”
„Dobre intencje?” – wybuchłam. „Anna, to ja teraz muszę spłacać twój dług! Jak mogłaś mi to zrobić?”
Nie odpowiedziała. Jej milczenie mówiło więcej, niż chciałam usłyszeć. W tamtej chwili zrozumiałam, że moja przyjaciółka, osoba, której ufałam bezgranicznie, wykorzystała moje zaufanie w sposób, który zniszczył naszą relację.
Od tamtego dnia nasze kontakty się urwały. Anna przestała się odzywać, a ja zostałam sama z długiem, który musiałam spłacać z własnej kieszeni. Każda rata przypominała mi o jej zdradzie, o tym, jak bardzo się na niej zawiodłam.
Czasami zastanawiam się, czy powinnam była jej wybaczyć. W końcu każdy popełnia błędy, prawda? Ale kiedy przypominam sobie jej twarz, jej milczenie, brak skruchy – wiem, że nie jestem gotowa. Może kiedyś znajdę w sobie siłę, by zapomnieć. Ale teraz czuję tylko ból i żal, że straciłam nie tylko pieniądze, ale i osobę, którą uważałam za przyjaciółkę.
To też może cię zainteresować: Nie żyje ceniony współczesny pisarz i eseista. Kondolencje płyną z całej Polski
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Otworzyli trumnę i zobaczyli obcą kobietę. Przerażająca pomyłka zakładu pogrzebowego