Nie mam siły patrzeć, jak żyją. Moja synowa całymi dniami siedzi w domu, nie na urlopie macierzyńskim, tylko dla przyjemności, i ma sumienie narzekać mojemu synowi, że nie pomaga w domu.
Kiedy się poznali, Ania wciąż pracowała. Poznali się w pracy - była księgową w ich firmie. Potem pobrali się, prawie natychmiast zaszła w ciążę, pracowała do urlopu macierzyńskiego, a potem zdecydowała, że chce być gospodynią domową.
- Moja mama kazała mi przestać pracować, więc to zrobiłam - powiedziała moja synowa.
Syn się nie sprzeciwił, choć oczywiście ciężko wyżyć z jednej pensji. Pracowałam wtedy, a moja swatka mieszkała daleko, więc na pewno nie bylibyśmy w stanie pomóc. Ale ona rozumiała swoje gospodarstwo domowe w dziwny sposób. Dla mnie, jeśli już nie pracujesz i jesteś uważana za gospodynię domową, to jesteś odpowiedzialna za wszystkie obowiązki domowe, z wyjątkiem naprawdę ciężkiej pracy fizycznej. Oznacza to, że gotowanie, sprzątanie i opieka nad dzieckiem należą do twoich obowiązków. Twój mąż ma swoją pracę, a ty swoją.
Ale moja synowa widzi to inaczej. Uważa, że wszystko powinno być tak, jak wtedy, gdy była na urlopie macierzyńskim. Wtedy po pracy mój syn przejmował "drugą zmianę". To znaczy przejmował dziecko od Ani albo sam wstawał do garów, albo brał się za odkurzacz. To było zrozumiałe, dziecko było jeszcze bardzo małe, czasami nie można było nawet usiąść. Ale to było wtedy, a teraz sytuacja jest zupełnie inna, a mój wnuk jest na tyle duży, że spokojnie można wszystko ogarnąć.
Mój wnuk ma teraz pięć lat, jest spokojnym dzieckiem i jeśli położysz go, żeby się pobawił lub coś pokolorował, to tam zostanie. Więc wymówka "nie mogę zostawić dziecka" nie działa. Ale w tym samym czasie, Ani ciągle brakuje czasu, przerzucając część prac domowych na męża. Oznacza to, że wraca do domu ze swojej głównej pracy i zaczyna pracować na drugą zmianę, tak jak to robił podczas urlopu macierzyńskiego żony.
Gdyby moja synowa pracowała, a mój syn odmówiłby jej pomocy, wyrwałabym mu uszy. Ponieważ oboje pracują, oboje zajmują się domem. Ale moja synowa nie pracuje, co kiedyś jej skomentowałam. Powiedziałam jej, że jest w domu przez cały dzień, dziecko nie jest już niemowlęciem, więc może sama pozmywać naczynia, zamiast czekać, aż jej mąż wróci z pracy. "Dzisiaj jego kolej na zmywanie naczyń" - warknęła moja synowa.
Nie mogłam znieść widoku jej skwaszonej miny, więc umówiłam się z synem, by przywiózł wnuka do mnie do domu. W ciągu ostatnich kilku miesięcy zauważyłam, że mój syn jest ponury i zamyślony, nie spieszy się już z powrotem do domu. Najwyraźniej sztuczki żony go zmęczyły. Nie pytam go o nic, czekam, aż będzie gotowy mi powiedzieć. Albo jak zajdą jakieś zmiany w ich rodzinie, to stanie się jasne, o co chodzi.
Nie chcę rozwodu dla mojego syna. W końcu mają dziecko i nie muszą traumatyzować jego psychiki. Ale czas postawić żonę na miejscu. Gdyby zrobił to wcześniej, nie byłoby żadnych problemów.
Nie przegap: Właścicielka psa prowokowanego przez księdza przerwała milczenie. Duchowny był nieproszonym gościem
Zerknij: Joanna Koroniewska z nowym projektem w TVN. Aktorka nie kryje ekscytacji nową rolą