Kiedy zmarł mój syn, świat przestał mieć sens. Miał zaledwie 28 lat, całe życie przed sobą. Wypadek samochodowy odebrał mi jedyną bliską osobę, która jeszcze trzymała mnie na powierzchni. Moja żona odeszła wiele lat temu, a Marek był wszystkim, co miałem. W dniu jego pogrzebu zrozumiałem, jak puste stało się moje życie.


Po śmierci Marka wszyscy wokół mówili mi, żebym skupił się na wspomnieniach i pielęgnował jego dziedzictwo. Ale co to znaczyło? Marek był młody, nie miał żony ani dzieci. Jego jedynym majątkiem był niewielki dom, który kupił na kredyt, oraz kilka oszczędności, które zgromadził z myślą o przyszłości. Nie spodziewałem się, że sprawy związane ze spadkiem mogą być źródłem jakichkolwiek problemów.


Kilka tygodni po pogrzebie dostałem wezwanie do kancelarii prawniczej, by wysłuchać testamentu Marka. Byłem zdziwiony – przecież nie miał niczego, co wymagałoby takich formalności. Ale poszedłem, chcąc dowiedzieć się, jak wygląda przyszłość jego majątku.


W kancelarii zastałem niespodziewanych gości – Elwirę, byłą partnerkę Marka, z którą rozstał się dwa lata temu, oraz jej prawnika. Ich obecność była dla mnie niezrozumiała.


– „Dlaczego tu jesteście?” – zapytałem, starając się zachować spokój.


Elwira spojrzała na mnie z zimnym uśmiechem.


– „Jestem tu, bo Marek zapisał mi wszystko.”


To, co usłyszałem później, było jak cios w serce. Testament, który prawniczka zaczęła czytać, mówił jasno – cały majątek, łącznie z domem i oszczędnościami, miał przejść na Elwirę.

Byłem w szoku. Marek nigdy mi o tym nie wspominał. Byli razem zaledwie rok, a rozstali się w nieprzyjemnych okolicznościach. Z tego, co wiedziałem, Marek nie chciał mieć z nią nic wspólnego.


– „To jakiś błąd. Marek nigdy by tego nie zrobił” – powiedziałem, przerywając czytanie.
Prawniczka spojrzała na mnie z wyrazem współczucia.


– „Testament został sporządzony dwa lata temu, tuż przed ich rozstaniem. Zgodnie z prawem jest w pełni ważny.”


Po spotkaniu nie mogłem znaleźć spokoju. Czułem, że coś tu nie gra. Zacząłem przeszukiwać rzeczy Marka, szukając jakichkolwiek wskazówek, dlaczego podjął taką decyzję. W końcu, w jego starym laptopie, znalazłem wiadomości, które rzuciły nowe światło na całą sytuację.


Elwira była z Markiem tylko dla pieniędzy. W ich wiadomościach znalazłem rozmowy, w których naciskała go, by sporządził testament na jej korzyść, obiecując, że ich związek przetrwa tylko wtedy, jeśli okaże jej „zaufanie”. Marek, zakochany i naiwny, spełnił jej prośbę, ale kiedy odkrył jej manipulacje, natychmiast ją zostawił.


Zrozumiałem, że Marek nigdy nie zmienił testamentu, bo sądził, że ma jeszcze czas. Myślał, że takie rzeczy mogą poczekać, że zdąży naprawić ten błąd. Ale życie nie dało mu tej szansy.


Wróciłem do kancelarii z tymi dowodami, ale prawo było nieubłagane. Testament był ważny, a to, co czułem i wiedziałem o intencjach mojego syna, nie miało znaczenia. Elwira odziedziczyła wszystko.


Dziś żyję z bólem dwóch strat – Marka i poczucia, że jego zaufanie zostało zdradzone w najokrutniejszy sposób. Dom, w którym dorastał, został sprzedany przez Elwirę, a pieniądze zasiliły jej nowe życie. Wiem, że nie mogę cofnąć czasu, ale w moim sercu wciąż jest żal i gniew. Marek zasługiwał na więcej, a ja muszę nauczyć się żyć z tym, że jego ostatnie decyzje były podszyte miłością, której nie rozumiałem.


Bo czasem największe dramaty kryją się nie w śmierci, lecz w tym, co po niej pozostaje.


To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Mam 55 lat i zakochałam się w mężczyźnie o 25 lat młodszym ode mnie": Rodzina tego nie rozumie


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Mieszkam z mężem i jego córką z pierwszego małżeństwa": Ona mnie nienawidzi, a mąż nie chce, żeby wróciła do matki