Kiedy wyszłam za Marka, wiedziałam, że nasza rodzina nigdy nie będzie taka, jak w bajkach. Miał córkę z pierwszego małżeństwa, Zuzię, która miała wtedy 13 lat. Marek zapewniał mnie, że Zuzia jest otwartą i miłą dziewczyną, która na pewno mnie zaakceptuje. Ale rzeczywistość szybko rozwiała te złudzenia.
Już pierwszego dnia po wprowadzeniu się do ich domu czułam, że coś jest nie tak. Zuzia nie przyszła przywitać się ze mną ani nie odezwała się słowem podczas kolacji. Jej spojrzenia były chłodne, pełne niechęci. Gdy próbowałam nawiązać rozmowę, odpowiadała jedynie monosylabami albo kompletnie mnie ignorowała.
Pewnego wieczoru, gdy Marek był w pracy, usłyszałam, jak Zuzia rozmawia przez telefon w swoim pokoju.
– „Nie cierpię jej. Dlaczego musiała tu zamieszkać? To był nasz dom, a teraz wszystko się zmieniło. Mama mówi, że tata prędzej czy później też ją zostawi.”
Te słowa były jak nóż wbity w serce. Chciałam wierzyć, że to tylko trudności związane z jej wiekiem i sytuacją, ale z każdym dniem było coraz gorzej.
Zuzia zaczęła celowo uprzykrzać mi życie. Nie sprzątała po sobie, zostawiała brudne naczynia, które potem znajdowałam pod kanapą, a kiedy prosiłam ją o pomoc, rzucała w moją stronę złośliwe komentarze.
– „Nie jesteś moją matką, więc nie muszę cię słuchać.”
Próbowałam rozmawiać o tym z Markiem, ale za każdym razem znajdował dla niej wymówki.
– „Ona po prostu przechodzi trudny okres. Daj jej czas.”
Czas jednak niczego nie zmieniał. Zuzia wręcz stawała się coraz bardziej wroga. Pewnego dnia znalazłam porysowaną szminką sukienkę, którą miałam na nasz ślub. A kiedy spytałam ją o to, wzruszyła tylko ramionami.
– „Może to przypadek. Nie wiem, co się stało.”
Marek wciąż odmawiał jakiejkolwiek konfrontacji. Kiedy zaproponowałam, żeby Zuzia spędzała więcej czasu u swojej matki, wpadł w gniew.
– „To jest jej dom, a nie hotel. Nie mogę jej oddać, bo ty masz z nią problem!”
Jego słowa zabolały mnie bardziej, niż chciałabym przyznać. Zuzia była w tym domu bezkarna, a ja czułam się jak intruz, ktoś, kto nigdy nie będzie tu mile widziany.
Najtrudniejszy moment nadszedł pewnego wieczoru, gdy usłyszałam, jak Zuzia mówi do Marka:
– „Jeśli jej nie wyrzucisz, odejdę do mamy. Już z nią rozmawiałam i ona mnie przyjmie.”
Marek był rozdarty, ale ja wiedziałam, co to oznacza. Zuzia postawiła ultimatum, które miało mnie usunąć z ich życia. Patrzyłam, jak Marek milczy, nie wiedząc, co powiedzieć. Jego brak reakcji mówił więcej niż słowa.
Dziś wciąż mieszkam w tym domu, ale czuję, że jestem w nim tylko cieniem. Każdego dnia walczę o to, by nie stracić resztek godności. Marek i ja oddalamy się od siebie, a Zuzia wykorzystuje każdą okazję, by pokazać mi, że nigdy nie będę częścią tej rodziny.
Zastanawiam się, jak długo jeszcze dam radę. Czy miłość do Marka wystarczy, by znieść ten ból? A może pewnego dnia spakuję walizki i odejdę, zostawiając ich samych z tym, co stworzyli? Jedno jest pewne – nie tak wyobrażałam sobie życie u boku mężczyzny, którego kocham.
To też może cię zainteresować: Radosław Majdan komentuje film o Dodzie. Padło mocne określenie
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Córka nie zaprosiła mnie na wesele": Powiedziała, że nie pasuję do jej otoczenia