Nie mogę powiedzieć, że byłam w pełni zadowolona z jego wyboru, ale widziałam, że się dogadywali i że była bardzo dobrą gospodynią domową. Starałam się traktować ją uprzejmie i nie przeszkadzałam ich rodzinie radą.

Doskonale wiedziałam, że po pierwsze, Marcin jest dorosłym mężczyzną i wie, co robi. Po drugie, nadszedł czas, aby zacząć mieć dzieci. Kilka razy nawet zbeształam go za to, że nie zabrał swojej dziewczyny do urzędu stanu cywilnego. Żartował i mówił, że wszystko wkrótce się wydarzy. Ale serce matki wciąż bolało. Trzy tygodnie temu nagle zdecydowali się polecieć na wyspy. Powiedzieli, że chcą odpocząć. Mój mąż i ja spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem. Nie po to, żeby zaoszczędzić pieniądze na ślub. Ale nic nie powiedzieliśmy. Zwłaszcza że nasz syn ostatnio traktował naszą moralność z przymrużeniem oka.

Kilka dni po ich wyjeździe wyszliśmy na zewnątrz, by wyprowadzić psa. W pewnym momencie oboje otrzymaliśmy wiadomość na nasze telefony. Postanowiłam obejrzeć ją w domu, a mój mąż nie wytrzymał. Renia, spójrz tylko na to!" - wykrzyknął. Podeszłam bliżej. Na ekranie było zdjęcie z ceremonii ślubnej Marcina i Alicji. Mieli na sobie odświętne stroje i wymieniali się obrączkami. Byłam oszołomiona, jak to możliwe? Mój własny syn, moja synowa... Ani słowa... Zrozumieliśmy, że nie pojechali na wakacje, ale na ślub.

Obok nich była znajoma para, więc nie pojechali tam sami. Po konsultacji zdecydowaliśmy się nie dawać im niczego w prezencie ślubnym, ponieważ nie uważali za konieczne informowanie nas. To nie była zemsta, ale lekcja wychowawcza. Bardzo mnie zabolało, że zaprosili swoich przyjaciół, ale nie najbliższych. Przecież mogliśmy pojechać na Kubę na kilka dni na własny koszt, aby być tam w tak ważnym momencie. Postanowiliśmy przeznaczyć zaoszczędzone pieniądze na wesele dla wnuka lub wnuczki. Para wróciła szczęśliwa. Syn przez całą drogę rozmawiał z żoną i przyjaciółmi. Do ojca powiedział tylko kilka słów. Wyglądało to tak, jakby był z nim od dziesięciu dni i od dawna nie widział swoich przyjaciół.

Następnego dnia przyjechali w odwiedziny z tortem i butelką szampana. Mój mąż pobiegł do sklepu kupić bukiet dla swojej synowej, a ja przygotowałam obiad. Kiedy para przyszła, wręczyliśmy im bukiet i powitaliśmy ich jedynie miłymi słowami. Potem Marcin zdawał się czekać na coś innego, nie spieszył się, by usiąść przy świątecznym stole.

Prawdopodobnie liczył na prezent. Wiedział, że oszczędzaliśmy pieniądze na jego ślub przez długi czas, a kwota była już dość duża do tego czasu. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w ten sposób pokazał nam, jak mało się dla niego liczymy. Kilka razy wpadł po narzędzia i zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Podczas jednej z tych wizyt syn powiedział, że rodzice Ali przed śmiercią otworzyli konto na nazwisko córki z dużą sumą pieniędzy, za którą chcieli kupić ładny samochód. Prawdopodobnie sugerował, że byłoby miło, gdybyśmy uczestniczyli finansowo w życiu młodej rodziny.

Udałam, że nie rozumiem aluzji i po prostu pochwaliłam dalekowzroczność rodziców mojej synowej. Syn poszedł do domu obrażony. Nie uważam, że zrobiliśmy coś złego. Zawsze traktowaliśmy naszą synową bardzo dobrze i z pewnością powinniśmy być obecni na tak ważnym wydarzeniu. Chciałbym, żeby zrozumiał niewłaściwość swoich czynów. Nie jest już małym chłopcem, jest dorosłym mężczyzną. Czy naprawdę chciałby, aby jego własne dzieci zrobiły mu kiedyś to samo?

Nie przegap: Taką emeryturę dostaje Katarzyna Dowbor. Przez ponad 30 lat odprowadzała składki do ZUS

Zerknij: Z życia wzięte. "Nie jesteś dobrą mamą": Powiedziała mi nauczycielka mojego syna, kiedy przyniosłam na przyjęcie kupione ciasto