Każdy szczegół tego dnia miał być doskonały. Tort w kształcie samochodu – ulubionego modelu mojego syna. Kolorowe balony, które wypełniały salon. Śmiech dzieci i rodziców rozbrzmiewający w całym domu. Mój syn kończył osiem lat, a ja chciałam, żeby to były urodziny, które zapamięta na zawsze. Jak się później okazało, zapamiętam je również ja – ale z zupełnie innych powodów.


Mój mąż zachowywał się dziwnie od kilku dni. Był milczący, jakby coś go trapiło. Pytałam, co się dzieje, ale zbywał mnie półuśmiechem i zapewnieniem, że wszystko jest w porządku. „Nie chcę teraz o tym mówić” – to jedyne, co udawało mi się z niego wydobyć.


Przyjęcie rozpoczęło się punktualnie. Goście przychodzili, niosąc prezenty, mój syn biegał, śmiejąc się, a ja byłam dumna z każdego detalu, który udało mi się zorganizować. Nawet mąż, choć cichy, wydawał się być w nastroju odpowiednim do okazji. A przynajmniej tak mi się wydawało.


Gdy dzieci rozpakowywały prezenty, a ja z zadowoleniem patrzyłam, jak mój syn odkrywa swój wymarzony zestaw LEGO, mój mąż nagle poprosił o chwilę uwagi. Spojrzałam na niego zaskoczona, podobnie jak wszyscy goście. Stanął na środku pokoju i spojrzał na mnie, a potem na naszego syna. Miał dziwny wyraz twarzy – mieszankę poczucia winy i determinacji.


– Mam coś ważnego do powiedzenia – zaczął, a mój żołądek zacisnął się w supeł. – Przepraszam, że robię to w takim momencie, ale... chcę rozwodu.


Słowa zawisły w powietrzu, a ja poczułam, jakby ktoś uderzył mnie pięścią w żołądek. W pokoju zapanowała cisza. Dzieci nie rozumiały, co się dzieje, ale dorośli patrzyli na mnie z wyrazem szoku i współczucia.


– Co takiego? – wyszeptałam, nie mogąc uwierzyć, że właśnie to się dzieje. W dzień, który miał być szczęśliwy i pełen radości.


Mój mąż unikał mojego wzroku. – Nie mogę już dłużej tego ciągnąć. Nie jestem szczęśliwy. Przepraszam, że mówię to teraz, ale musisz wiedzieć.


Goście szybko zaczęli wymykać się z pokoju, szukając pretekstu, by opuścić tę niezręczną sytuację. Zostaliśmy tylko my – ja, mój syn i mężczyzna, który właśnie zniszczył naszą rodzinę. Mój syn patrzył na mnie zdezorientowany, nie rozumiejąc, dlaczego jego tata wywołał taką burzę w dniu jego urodzin.


– Dlaczego teraz? Dlaczego na urodzinach naszego syna? – zapytałam, próbując powstrzymać łzy.


– Nie chciałem dłużej zwlekać – odpowiedział krótko, jakby to miało cokolwiek wyjaśnić.


Tamten wieczór zamienił się w koszmar. Musiałam wytłumaczyć dziecku, dlaczego tata spakował swoje rzeczy i odszedł. Musiałam wytrzymać spojrzenia ludzi, którzy szeptali za moimi plecami, gdy wychodzili z naszego domu.


Dziś, kilka miesięcy później, wciąż zbieram kawałki swojego życia. Ale jedno wiem na pewno: tamte urodziny były dla mnie końcem pewnej historii, ale także początkiem nowej. Historii, w której nauczyłam się być silna dla mojego syna. Historii, w której na pierwszym miejscu postawiłam siebie i swoje dziecko. I choć tamtego dnia czułam, że moje życie się rozpada, teraz wiem, że to był początek drogi do lepszego jutra.


To też może cię zainteresować: Zenek Martyniuk obnażył kłamstwa syna. Gdzie Daniel Martyniuk spędził święta


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Katastrofa lotnicza w Korei. Świadkowie mówią o wybuchach