Przez całe życie wierzyłam, że miłość to poświęcenie, że jeśli oddam wszystko, co mam, to druga osoba zrobi to samo dla mnie. Kiedy poznałam Adama, był młodym, ambitnym prawnikiem, pełnym marzeń i nadziei na lepsze życie. Zakochałam się w jego pasji, w jego determinacji. Wierzyłam, że razem możemy osiągnąć wszystko. Ale nigdy nie przypuszczałam, że kiedy on osiągnie szczyt, ja zostanę na dnie.
W dniu naszego ślubu Adam obiecał mi, że zawsze będziemy razem, bez względu na to, co przyniesie przyszłość. Byłam wówczas na dobrej drodze do kariery – pracowałam w dużej firmie jako projektantka wnętrz, a moi klienci doceniali moją kreatywność. Ale kiedy Adam dostał propozycję pracy w Warszawie, musiałam podjąć decyzję. Było jasne, że jego kariera ma większy potencjał. Zostawiłam wszystko – pracę, przyjaciół, rodzinne miasto – by być z nim.
– „Kochanie, obiecuję, że to się opłaci. Kiedy osiągnę sukces, wszystko ci wynagrodzę” – mówił, obejmując mnie mocno.
Uwierzcie mi, chciałam wierzyć.
Początki w Warszawie były trudne. Adam pracował dniami i nocami, budując swoją reputację, a ja zajmowałam się domem. Chciałam wrócić do pracy, ale on przekonał mnie, że powinnam poczekać. „Jeszcze trochę, kochanie, kiedy ustabilizuję sytuację, będzie ci łatwiej znaleźć coś w swoim zawodzie” – mówił.
Czekałam. Rok, dwa, pięć. Czekałam, bo wierzyłam w jego obietnice. W tym czasie stałam się jego wsparciem – przygotowywałam mu posiłki, słuchałam jego problemów, organizowałam spotkania. Byłam jego cieniem, który zawsze był obok, gotowy do pomocy.
A potem nadszedł dzień, w którym wszystko zaczęło się zmieniać. Adam awansował na partnera w kancelarii. Zaczął wracać późno, coraz rzadziej opowiadał mi o swojej pracy.
Pojawiły się drogie garnitury, nowe znajomości, spotkania, o których nic nie wiedziałam. Tłumaczył to stresem, zmęczeniem. Nie chciałam być tą żoną, która wątpi w swojego męża, więc milczałam.
Jednak pewnego dnia znalazłam coś, czego nie mogłam zignorować – paragon za biżuterię. Drogą, elegancką bransoletkę, której nigdy nie widziałam. Gdy zapytałam o to Adama, odparł z uśmiechem:
– „To prezent dla klientki. Nic wielkiego.”
Chciałam mu wierzyć. Ale wtedy zaczęłam zauważać więcej – wiadomości na telefonie, których nie chciał mi pokazywać, perfumy na jego koszuli, których sama mu nie kupiłam.
Prawda wyszła na jaw podczas jednego z naszych rzadkich wspólnych wieczorów. Siedział przy stole, kiedy zdecydowałam się zadać pytanie, które od dawna mnie dręczyło.
– „Adam, czy ty mnie zdradzasz?”
Spojrzał na mnie, jakby czekał na to pytanie od dawna.
– „Ania, musimy porozmawiać. Nie chcę cię dalej oszukiwać.”
Jego słowa były jak cios. Powiedział mi, że zakochał się w innej kobiecie, koleżance z pracy, która „rozumie go” i „dzieli jego pasję”. Dodał, że nasze małżeństwo się wypaliło, że nie pasujemy już do siebie.
– „To dlatego, że dla ciebie rzuciłam wszystko!” – wykrzyknęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – „Oddałam ci swoje życie, Adam! A ty mi mówisz, że nie pasujemy?!”
– „Nie prosiłem cię o to” – odparł zimno. – „To była twoja decyzja.”
Te słowa były jak ostatni gwóźdź do trumny naszego związku.
Dziś siedzę w pustym mieszkaniu, które kiedyś było naszym domem. Adam wyprowadził się, zabierając ze sobą wszystkie swoje rzeczy, a także marzenia, które razem budowaliśmy. Zaczynam od nowa – szukam pracy, próbuję znaleźć sens w życiu, które wydaje mi się teraz takie puste.
Czasem zastanawiam się, czy było warto. Czy miłość naprawdę powinna kosztować aż tyle? Wiem jedno – już nigdy nie oddam siebie dla kogoś, kto nie potrafi docenić mojego poświęcenia. Bo choć straciłam wszystko, odzyskałam coś, co było dla mnie najważniejsze – wiarę w to, że zasługuję na coś lepszego.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Rodzina obwinia mnie za rozpad małżeństwa mojego brata": Сhoć tylko powiedziałam prawdę
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Moja córka odwróciła się ode mnie": Odmówiłam zapłacenia za jej ślub