Siedzę na przystanku, z dłońmi schowanymi w kieszeniach cienkiej kurtki, czując, jak zimny wiatr przeszywa moje ciało. W uszach wciąż brzmią słowa, które wypowiedział mój syn – moje największe szczęście, mój powód do dumy. Słowa, które były jak nóż wbity w serce.
– „Mamo, wstyd mi za ciebie. Jak mogłaś tak żyć? Pracować jako sprzątaczka? Ludzie to widzą, a ja… ja nie mogę się z tym pogodzić.”
Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę powiedział. Patrzyłam na niego wtedy, próbując znaleźć w jego twarzy jakiś znak, że żałuje, że to tylko zły żart. Ale on patrzył na mnie z wyrazem niesmaku i rozczarowania. Jakby wszystko, co dla niego zrobiłam, było nic niewarte.
A przecież zrobiłam to dla niego. Dla Jakuba. Mojego syna, mojego świata. Kiedy jego ojciec nas zostawił, miałam tylko jedno zadanie – zapewnić mu wszystko, czego potrzebuje. Byłam gotowa poświęcić swoje życie, swoje marzenia, swoje godność, żeby on mógł mieć przyszłość.
Pracę jako sprzątaczka podjęłam dziesięć lat temu, kiedy Jakub miał zaledwie dziewięć lat.
Nie było łatwo. Codziennie wstawałam o piątej rano, żeby zdążyć do biur, które sprzątałam przed otwarciem. Potem wracałam do domu, przygotowywałam obiad, odprowadzałam Jakuba na zajęcia, a wieczorem szłam sprzątać kolejne miejsca. Wracałam wykończona, ale zawsze z uśmiechem, bo wiedziałam, że robię to dla niego.
Każdy zarobiony grosz odkładałam na jego przyszłość. Kiedy dostał się na studia, czułam dumę, której nie da się opisać słowami. Byłam gotowa na jeszcze więcej wyrzeczeń, żeby tylko mógł spełniać swoje marzenia.
Ale teraz, gdy osiągnął sukces, gdy zaczął pracę w prestiżowej firmie, odwrócił się ode mnie. Kilka dni temu zaprosił mnie na kolację do swojego nowego mieszkania. Byłam taka szczęśliwa, że chce się ze mną podzielić swoim życiem. Ale to, co tam usłyszałam, zmieniło wszystko.
– „Mamo, musimy porozmawiać” – zaczął, nalewając sobie wina.
– „O co chodzi, Jakub?” – zapytałam, czując lekki niepokój.
– „Wiesz… rozumiem, że musiałaś ciężko pracować, żeby mnie wychować. Ale teraz, kiedy jestem w takim środowisku… wstyd mi, że ludzie mogą się dowiedzieć, czym się zajmowałaś. To może źle wpłynąć na mój wizerunek.”
Jego słowa były jak cios. Próbowałam się uśmiechnąć, wierząc, że źle zrozumiałam.
– „Jakub, ale przecież wiesz, dlaczego to robiłam. To dzięki tej pracy mogłam opłacić twoje studia.”
– „Wiem, mamo. Ale ludzie tego nie zrozumieją. Myślą, że skoro pracowałaś jako sprzątaczka, to… ja nie jestem odpowiednią osobą, żeby pracować tam, gdzie teraz jestem.”
Nie mogłam uwierzyć. Czy naprawdę to mówił? Czy mój syn, którego wychowałam z miłością i poświęceniem, teraz wstydził się mnie?
– „Jakub, czy ty rozumiesz, co mówisz? Czy naprawdę uważasz, że moja praca jest powodem do wstydu? Zrobiłam to dla ciebie. Poświęciłam wszystko, żebyś miał przyszłość!”
– „Może powinnaś o tym pomyśleć wcześniej. Może powinnaś znaleźć coś bardziej… godnego.”
Te słowa ciągle brzmią w moich uszach. Nie wiem, co zabolało mnie bardziej – jego brak wdzięczności czy to, że nie widzi, ile go kosztowało moje poświęcenie. Siedzę tutaj, na tym przystanku, zastanawiając się, gdzie popełniłam błąd. Czy kochałam go za bardzo? Czy byłam zbyt naiwna, wierząc, że zrozumie moje decyzje?
Może nigdy nie zrozumie. Może zawsze będzie widział we mnie tylko kobietę, która „nie pasuje” do jego świata. Ale ja wiem jedno – moja miłość do niego była prawdziwa. Nawet jeśli teraz jest wstydem, którego nie potrafi zaakceptować.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Na Wigilię mąż zaprosił do naszego domu kochankę": Była w zaawansowanej ciąży, a ja nawet nie wiedziałam o jej istnieniu
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Wpadki zza kulis ujrzały światło dzienne. Kasia Cichopek i Maciej Kurzajewski mieli sporo dubli