Siedzę na kanapie w swoim małym wynajmowanym mieszkaniu, patrząc na zdjęcie mojej siostry, które trzymam w rękach. To z czasów, gdy byliśmy nierozłączni. Wtedy jeszcze wierzyłem, że rodzina jest czymś, co nigdy nie zawodzi. Ale teraz, po tym, co się stało, już nie jestem tego taki pewien.
Rok temu Asia przyszła do mnie z prośbą o pomoc. Zawsze była ambitna, ale jej sytuacja finansowa nie pozwalała na realizację marzeń. Praca w korporacji ledwo pokrywała koszty życia, a o własnym mieszkaniu mogła tylko marzyć.
– „Krzysiek, tylko ty możesz mi pomóc. Znasz mnie, zawsze się staram, ale wiesz, jak jest. Jeśli mi pomożesz, będę ci dozgonnie wdzięczna” – powiedziała, patrząc na mnie tymi błagalnymi oczami, które zawsze działały.
Byłem wtedy w miarę stabilny finansowo, choć sam jeszcze nie miałem własnego mieszkania. Zaryzykowałem – wyciągnąłem oszczędności, które odkładałem na swoją przyszłość, i zgodziłem się poręczyć jej kredyt. Wiedziałem, że to ogromne ryzyko, ale to była moja siostra. Rodzina.
– „Pamiętaj, Asia, to wielka odpowiedzialność. Pomagam ci, ale musisz być pewna, że dasz radę to spłacać.”
– „Oczywiście, Krzysiek. Zawsze będę ci wdzięczna. Bez ciebie nigdy by mi się to nie udało.”
Przez pierwsze miesiące Asia wydawała się naprawdę wdzięczna. Wprowadziła się do nowego mieszkania, zaprosiła mnie na kolację, nawet symbolicznie wypiliśmy razem szampana, świętując jej nowy początek. Czułem dumę, że mogłem jej pomóc.
Ale z czasem coś zaczęło się zmieniać. Nasze rozmowy stawały się coraz rzadsze, a jej ton – chłodniejszy. Kiedy wpadłem do niej z wizytą, zauważyłem, że unika tematu mieszkania.
Kilka tygodni temu spotkaliśmy się na rodzinnej kolacji. Wszyscy rozmawiali o jej nowym miejscu. Ciotki, wujkowie – wszyscy gratulowali Asi jej osiągnięcia.
– „No, Asiu, jesteś naprawdę zaradna. Tak młodo i już własne mieszkanie” – powiedziała ciotka Maryla.
Asia uśmiechnęła się, jakby naprawdę osiągnęła to wszystko sama.
– „Dziękuję, ciociu. Wiesz, zawsze ciężko pracowałam i wierzyłam, że się uda.”
Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Patrzyłem na nią, czekając na choćby jedno słowo o mojej pomocy. Ale nic. Siedziała tam, przyjmując pochwały, jakby całe mieszkanie było wyłącznie jej zasługą. Po kolacji, kiedy byliśmy sami, postanowiłem z nią porozmawiać.
– „Asiu, dlaczego nic nie powiedziałaś o mojej pomocy? Przecież bez mnie nie byłoby tego mieszkania.”
Jej reakcja była jak cios.
– „Krzysiek, pomogłeś, to prawda, ale przecież to ja pracuję, ja spłacam kredyt. To moje mieszkanie. Nie będę wszystkim opowiadać, kto mi pomógł, bo to moja sprawa.”
– „Twoja sprawa? Asia, oddałem ci wszystkie oszczędności, wziąłem na siebie ryzyko poręczenia kredytu. A ty teraz mówisz, że to wyłącznie twoja zasługa?”
– „Krzysiek, nie dramatyzuj. Pomogłeś, ale to nie znaczy, że masz prawo się tym chwalić.”
Od tamtej pory nasze relacje się ochłodziły. Asia zachowuje się, jakby nic się nie stało, jakby moja pomoc była czymś oczywistym i niegodnym wzmianki. A ja czuję, że straciłem nie tylko oszczędności, ale i zaufanie do kogoś, kto był mi najbliższy.
Dziś siedzę tutaj, wpatrując się w jej zdjęcie i zastanawiam się, gdzie popełniłem błąd. Czy byłem zbyt naiwny? Czy powinienem postawić jakieś warunki? A może po prostu miłość do rodziny czasem zaślepia, pozwalając nam wierzyć, że poświęcenie zawsze będzie docenione?
Nie wiem, czy kiedykolwiek wybaczę Asi. Ale wiem jedno – już nigdy nikomu nie oddam tak wiele, nie oczekując nic w zamian. Bo nie ma nic bardziej bolesnego niż świadomość, że twoja pomoc została zapomniana.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Brat oddał naszą matkę do domu opieki bez mojej wiedzy": Teraz mówi, że to ja powinnam się nią zająć
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Wigilia stała się prawdziwym horrorem": Zamiast świętować, rodzina zaczęła się kłócić