Ale przeznaczenie ma to do siebie, że nie należy go przeklinać. Irek dołączył do naszej firmy około rok temu i niemal natychmiast został przeniesiony do mojego działu. Na początku nasza komunikacja ograniczała się do tematów związanych z pracą.
Nie chciałam otwierać się przed nieznajomym kolegą, ale potem rozmowy stały się cieplejsze i bardziej osobiste. Miałam wrażenie, że znam Ireneusza całe życie. Nasze wspólne posiłki przerodziły się w spotkania po pracy w kawiarniach i weekendowe wypady. Byłam w siódmym niebie. Chodziłam do pracy jak na wakacje.
Pół roku później chciał przedstawić mnie swojemu synowi Antkowi. Wychowywał go samotnie, ponieważ jego była żona wyjechała za granicę i znalazła tam nowego mężczyznę. Nie zamierzała wracać po nastoletniego syna, tylko kilka razy w roku przekupywała go hojnymi prezentami.
Irek dźwigał więc ten ciężar sam. Z jednej strony praca, z drugiej wymagające dziecko, które przechodziło okres dojrzewania. Spotkanie poszło gładko, choć Antek nie wyglądał na zadowolonego. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy Irek i ja zamieszkaliśmy razem. On i jego syn mieli przestronne trzypokojowe mieszkanie. Spakowałam więc swoje rzeczy i szybko wprowadziłam się do ukochanego.
Mieszkanie potrzebowało kobiecej ręki. W ciągu kilku miesięcy sprawiłam, że stało się przytulne i marzyłam o wspólnych wakacjach. Z Antkiem mieliśmy równe relacje: przez większość dnia był w szkole i trenował. Spotykaliśmy się tylko wieczorem.
Uwielbiam gotować, a sprzątanie nie zajmuje mi dużo czasu. Od razu zabieram się więc do pracy w kuchni. Prawie każdego dnia na moich mężczyzn czekało kulinarne arcydzieło na kolację. Dla nastolatka to krępujące, gdy ojciec chwali inną kobietę, poza mamą.
Kilka tygodni później Artur zaczął wcześniej wracać do domu. Od razu zaczął mieć problemy z jedzeniem.
Mięso okazało się przesolone, dodatki kwaśne, a ciasto nie chciało wyrosnąć. I tutaj nie mogę postawić na stole prostych tłuczonych ziemniaków z kotletami. To było totalne rozczarowanie, a nie obiad! Przyczyna została odkryta przez przypadek.
Po prostu zostawiłam mięso na wolnym ogniu w kociołku i wybiegłam odebrać telefon. Szybko wróciłam do kuchni. I co tam zobaczyłam! Mój potencjalny pasierb stał nad kotłem i wściekle wrzucał do niego sól i przyprawy, które udało mu się zdobyć.
Natychmiast zareagowałam i zapytałam, co wyprawia. Nastolatek spojrzał na mnie gniewnie i powiedział bez cienia skruchy:
-Nie powinnaś była wabić ojca swoim pysznym gotowaniem. Teraz tata zrozumie, jaka z ciebie głupia baba i wypędzi cię. Dobrze nam się razem żyło.
Musiałam wyrzucić zepsutą kolację. A wieczorem czekała mnie poważna rozmowa z Irkiem. Będzie musiał zająć się zachowaniem syna. Dziecko najwyraźniej cierpi, a ja jestem tego przyczyną. Wolę wrócić na swoje miejsce, niż doprowadzić do załamania między ojcem a synem.