Od kiedy pamiętam, nasz dom był zawsze miejscem, w którym wszystko było na swoim miejscu. Porządek, czystość – to były rzeczy, na które zawsze zwracaliśmy uwagę. Jednak coś się zmieniło. Od kilku miesięcy nasz dom zaczął wyglądać, jakbyśmy stracili nad nim kontrolę. Wszędzie porozrzucane rzeczy, brudne naczynia w zlewie, kurz na półkach, a ja czułem się, jakbym mieszkał w chaosie, którego nie potrafię opanować.


Ale najgorsze było to, że moja żona przestała o to dbać. Kiedyś zawsze razem zajmowaliśmy się sprzątaniem, dbaliśmy o naszą przestrzeń. A teraz? Kiedy wraca z pracy, po prostu kładzie się na kanapie i śpi. Nie zwraca uwagi na to, co dzieje się wokół. Syf, dosłownie.


– Może byśmy w końcu posprzątali? – zapytałem któregoś dnia, kiedy widok rozrzuconych ubrań i naczyń przekroczył moje granice.


– Jestem zmęczona, – odpowiedziała, ledwo podnosząc głowę z poduszki. – Po pracy nie mam siły na nic.


To był jej argument za każdym razem. Zmęczenie, brak energii, praca. Ale ja też pracuję. Też mam obowiązki, a jednak próbuję trzymać dom w ryzach. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego przestało jej zależeć.


– Ale tak nie da się żyć, – powiedziałem sfrustrowany. – Dom wygląda jak plac boju. Brudne talerze, ubrania wszędzie. Czy naprawdę tak ma wyglądać nasze życie?


Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem, jakby nie rozumiała, o co mi chodzi. Jakby bałagan, który rozciągał się na każdym kroku, nie miał dla niej znaczenia.


– Zajmij się tym, jeśli ci przeszkadza, – odpowiedziała obojętnie, jakby sprzątanie było tylko moim problemem.


Czułem, jak rośnie we mnie frustracja. Próbowałem zrozumieć, dlaczego wszystko się tak zmieniło. Czy to zmęczenie po pracy naprawdę było powodem, czy może coś innego działo się między nami? Nasza relacja stała się chłodna, jakbyśmy żyli obok siebie, a nie razem.


Każdego dnia wracała z pracy, kładła się na kanapie, zasypiała. A dom tonął w bałaganie. Próbowałem sam sprzątać, próbowałem wprowadzić porządek, ale czułem, że robię to bez wsparcia. Jakby ona nie była już częścią tego domu, tej relacji.


Zacząłem zastanawiać się, czy to tylko kwestia zmęczenia, czy może coś więcej. Czy ona przestała dbać o nasz dom, o nasze wspólne życie? Czy to ja popełniałem błąd, oczekując, że będziemy to robić razem?


– Dlaczego nic nie robisz? – zapytałem pewnego wieczoru, kiedy znów zasnęła na kanapie, a ja zmywałem naczynia po obiedzie.


Otworzyła jedno oko, spojrzała na mnie bez emocji.


– Nie mam siły. Praca mnie wykańcza, – odpowiedziała, jakby to było jedyne wytłumaczenie, którego potrzebowałem.


Ale to już nie było tylko o sprzątaniu. To było o nas, o naszej relacji, o tym, że coś się między nami zmieniło. Zaczynałem się bać, że to, co kiedyś budowaliśmy razem, teraz się rozpada. A ten bałagan w domu był tylko odzwierciedleniem bałaganu, który narastał w naszym małżeństwie.


Czułem, że z każdym dniem coraz bardziej się oddalamy. Że ona już nie widzi potrzeby, by dbać o nasz wspólny dom, nasze życie. I choć próbowałem zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, nie mogłem znaleźć odpowiedzi.


A nasz dom? Stał się miejscem, które odzwierciedlało naszą relację – pełen chaosu, zaniedbany, bez troski i bez nadziei na to, że coś się zmieni.


To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Rodzina wymaga, żebym przyjechała na Wszystkich Świętych do domu": A ja pracuję nawet w święta, żeby ich zabezpieczyć


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Niespodziewana fortuna w portfelu. Może być warty nawet 27 tysięcy