Stało się to na imprezie walentynkowej. Chłopaki również studiowali na tej samej uczelni. Wszystko zaczęło się kręcić, zaczęliśmy przyjaźnić się w parach. Po jakimś czasie Aleksander i ja pobraliśmy się, ale Maria i Antoni nie spieszyli się z zalegalizowaniem swojego związku. Ale byłam pewna, że zaproszą nas w końcu na wesele i nie mogłam się doczekać tego dnia.
Niedawno świętowaliśmy z Olkiem parapetówkę. Umeblowaliśmy duże trzypokojowe mieszkanie, ponieważ planujemy mieć dzieci w przyszłości. Nie widujemy się teraz zbyt często z naszymi przyjaciółmi, ponieważ dużo pracujemy, biorąc dodatkowe zmiany i inne prace w niepełnym wymiarze godzin.
Pewnego dnia zaprosiliśmy Marysię i Antka na pizzę. Przynieśli pasujące do dania winko, zasiedliśmy do stołu i nagle usłyszeliśmy coś, co nas zamurowało...
"Jesteśmy teraz mężem i żoną!" - Marysia powiedziała radośnie, chwytając Antona za rękę i pokazując nam obrączki ślubne. Byliśmy zaskoczeni, gdyż nie dano nam znać o jakimkolwiek weselu! Okazało się, że nasi przyjaciele zaprosili mnóstwo gości, było wystawnie i obficie, a wesele zorganizowane zostało w bardzo drogiej restauracji z ogromną salą bankietową.
"Pomyśleliśmy z Antkiem, że po tak dużym zakupie, jak mieszkanie, nie potrzeba wam żadnych dodatkowych wydatków w postaci uroczystości. Trzeba jeszcze kupić prezent ślubny, a to też dużo pieniędzy" — opisała sytuację Maria, biorąc kęs pizzy — "I tylko dlatego nie zaprosiliście nas na ślub? Jesteśmy przyjaciółmi od tylu lat! Nie sądzisz, że obraziliście nas tym?" - zapytałam moich przyjaciół, patrząc im w oczy.
"Nie trzeba mnie obrażać takimi bzdurami. Nie daliście nam nic na ślub, a i tak was zaprosiliśmy na pizzę." - "Rozmawialiśmy z Marysią i podjęliśmy taką decyzję" — Antoni próbował się wykręcić — "Więc idźcie już do domu. I tak nic dobrego z tego wieczoru nie wyniknie" - mój mąż wstał od stołu i pokazał "przyjaciołom" drzwi.
Zostałam w pokoju, nawet nie poszłam się z nimi pożegnać. Rozczarowanie paliło mnie od środka. Byłam pewna, że nic nie zepsuje naszej rodzinnej przyjaźni. Nie wiem, czy chcemy dalej komunikować się z takimi "lojalnymi przyjaciółmi".
Nie przegap: Z życia wzięte. "Moja córka wydaje alimenty na siebie": Wie, że nie zostawię wnuczki głodnej
Zerknij: Maryla Rodowicz okradziona w Wadowicach. Swoją pomoc zaoferował Krzysztof Rutkowski