Kupowały wino, przygotowywały dania i dobrze się bawiły. Ale tym razem jedna z przyjaciółek wyjechała do córki, a druga była chora. Okazało się, że Antonina nie miała z kim spędzić świąt. Ale to jej nie zmartwiło. No nic, pomyślała kobieta, pooglądam telewizję, upiekę mięso, a potem będę miała święto. Okazało się jednak inaczej.
Syn zadzwonił i zaprosił swoją matkę: "Mamo, odbiorę cię, lepiej świętować w gronie rodzinnym niż samotnie" - powiedział Michał. Antonina zawahała się. Wątpiła, by synowej spodobał się taki pomysł. Nie kłóciły się z Marną, ale nie miały też bliskich relacji.
Jakoś tak wyszło, że Marii nie podobało się wszystko, co robiła Antonina, wszystko było nie tak. Dawała złe rady, dawała złe prezenty. Często oferowała swoją pomoc, mogła opiekować się wnuczkami, zabierać je do klubów czy na basen, ale Maria za każdym razem odpowiadała to samo: "Dziękuję, poradzimy sobie sami".
Antonina zapytała syna: "Czy Maria na pewno wie, że zapraszasz mnie do siebie? Nie będzie miała nic przeciwko? Nie będzie robiła miny, że teściowa jest z nią w Boże Narodzenie?" Misza zapewnił ją, że Maria o wszystkim wie i czeka na teściową. Antonina przygotowała się, wzięła przygotowane wcześniej prezenty i pojechała do domu. Syn spotkał ją przy wejściu, podwiózł i poszedł wstawić samochód do garażu. Ale w mieszkaniu Antonina była niemile zaskoczona.
Nie było czuć zapachu przygotowań do świąt. Wnuczki leżały na łóżku, nieuczesane, w piżamach. Synowa też była w swoim pokoju, nie wstawała z łóżka. Rzeczy porozrzucane, góra brudnych naczyń w kuchni. Wszyscy przesiadywali w internecie. "Co to ma być? Przyjechałam do ciebie na Wigilię, a ty tu leżysz nieumyta i rozebrana?"
Najmłodsza wnuczka pobiegła za babcią, Antonina zajęła się zmywaniem naczyń, wysłała syna do sprzątania łazienki, a gdy wróciła do przedpokoju, stwierdziła, że najstarsza wnuczka i synowa nawet nie drgnęły. "W lodówce jest jedzenie na świąteczny stół. Zamówiłam je, zostało już dostarczone, nie ma się czym martwić. I wciąż jest czas przed Wigilią", powiedziała Maria. "Wczoraj oddałam projekt późno, jestem bardzo zmęczona, dziś chcę odpocząć i nic nie robić".
Antonina nie mogła tego znieść: "Ona jest zmęczona, a ty czym jesteś zmęczona? Nie rozładowujesz samochodów, tylko przenosisz papiery z miejsca na miejsce, leniuchu!"
Następnie odwróciła się do swojej najstarszej wnuczki i dodała: "Daj mi telefon, wyrzucę go przez okno. Jesteś dorosłą dziewczyną, nie wstyd ci? Wszyscy pracują, a ona nie może nawet umyć twarzy, nie mówiąc już o pomocy. W tym czasie do pokoju weszła jej synowa: "Zamknij się, jesteś w moim domu, jeśli coś ci się nie podoba, to idź do swojego pokoju i tam siedź" - powiedziała do teściowej.
Antonina nie mogła uwierzyć własnym uszom. Nikt nigdy wcześniej tak do niej nie mówił, zwłaszcza przy jej wnukach. Odwróciła się, założyła kożuch, wzięła torbę i wyszła. Nikt jej nie zatrzymywał. Nawet syn do niej nie oddzwonił. W domu było samotnie. Włączyła telewizor i pokroiła sałatki. "I po co się denerwuję, już wcześniej dowiedziałam się, że synowa traktuje mnie tak ozięble, nic nowego się nie wydarzyło". Ale lepiej późno niż wcale.
Antonina wiedziała, ale nie chciała w to uwierzyć. W telewizji zaczął się świąteczny program, który odciągnął kobietę od bolesnych myśli. Antonina musiała stracić syna dawno temu, kiedy po raz pierwszy się ożenił. Dopiero ta sytuacja była katalizatorem, który otworzył jej oczy. Trzeba myśleć o własnej przyszłości, a nie zdawać się na łaskę i pobłażliwość synowej i syna.
Zerknij: Agnieszce Holland puściły nerwy. Surowo oceniła rząd Donalda Tuska
Nie przegap: O Grażynie Torbickiej znowu jest głośno. Trudno się dziwić, patrząc na jej najnowsze zdjęcia