Całe życie poświęcałam się dla innych. Najpierw dla moich dzieci, potem dla rodziny, a teraz, na progu swoich późniejszych lat, chciałam w końcu coś zrobić dla siebie. Ale moje życie nie było takie proste. Moja córka, która zawsze była tak niezależna i ambitna, teraz potrzebowała mojej pomocy – oczekiwała, że poświęcę się dla jej małej córki, mojej wnuczki. Ale ja… miałam swoje plany. Plany, które nie obejmowały bycia nianią na pełen etat.


Od kilku miesięcy miałam romans. Kto by pomyślał, że w moim wieku jeszcze mogę poczuć coś tak intensywnego? Spotkałam Marka przypadkiem – był starszy ode mnie, dojrzały, pełen pasji, którą dawno w sobie zatraciłam. Przy nim czułam się młodsza, wolna. Spędzaliśmy razem czas, podróżowaliśmy, rozmawialiśmy o wszystkim, o czym zapomniałam przez lata codziennego zmagania się z życiem. W końcu miałam kogoś, kto patrzył na mnie jak na kobietę, a nie tylko jak na matkę czy babcię.


Ale teraz moja córka zaczęła coraz bardziej naciskać. Miała wymagającą pracę i była samotną matką, co oznaczało, że często prosiła mnie o pomoc w opiece nad wnuczką. Z początku nie miałam nic przeciwko – kochałam swoją wnuczkę, była promykiem w moim życiu. Ale im więcej czasu mijało, tym bardziej zaczynałam czuć, że jestem znowu uwięziona w obowiązkach, które nie były moje. A ja miałam prawo do swojego życia. W końcu na to zasłużyłam.


– Mamo, musisz pomóc mi w tym tygodniu – powiedziała pewnego wieczoru moja córka, dzwoniąc, gdy siedziałam z Markiem w restauracji, wpatrzona w świece na stole. – Mam spotkanie z klientami, nie mogę znaleźć opieki dla małej.


Zamknęłam oczy, czując, jak ogarnia mnie frustracja. Po raz kolejny moje plany miały zostać przekreślone. Po raz kolejny musiałam wybrać między moim własnym szczęściem a obowiązkami, których nie chciałam już dłużej pełnić.


– Nie mogę – odpowiedziałam cicho, próbując zachować spokój, choć w środku byłam rozdarta. – Mam swoje plany.


Na linii zapadła cisza, a potem usłyszałam jej głos, pełen niezrozumienia.


– Jak to masz swoje plany? Mamo, przecież zawsze byłaś przy mnie, zawsze mi pomagałaś. Potrzebuję cię. To tylko na kilka godzin.


– Córciu, wiem, że cię zawiodłam – powiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał stanowczo. – Ale teraz… teraz mam prawo do swojego życia. Całe życie byłam dla was, ale teraz muszę być też dla siebie.


– Przecież to twoja wnuczka! – wybuchła. – Jak możesz tak mówić? Zawsze mogłam na ciebie liczyć, a teraz, kiedy cię potrzebuję, nagle masz swoje plany? Co to w ogóle za plany są ważniejsze niż rodzina?


Jej słowa uderzyły mnie jak cios. Była rozczarowana, zraniona, a ja wiedziałam, że od tego momentu nasza relacja się zmieni. Ale z drugiej strony czułam, że muszę postawić na siebie. Poświęciłam już zbyt wiele lat, zbyt wiele chwil, żeby teraz zrezygnować z tego, co dawało mi radość.


– Kochanie, ja… – próbowałam coś powiedzieć, ale nie mogłam znaleźć odpowiednich słów.


– Kim on jest? – przerwała mi córka. – Kim jest ten mężczyzna, dla którego teraz nagle nie masz czasu dla mnie i swojej wnuczki?


To pytanie było jak uderzenie w twarz. Jak się dowiedziała? Skąd znała prawdę? Nie byłam gotowa na taką rozmowę.


– To nie jest ważne – powiedziałam w końcu, czując, jak moje serce bije szybciej. – Ważne jest to, że teraz ja potrzebuję czasu dla siebie. Masz swoje życie, swoje obowiązki, ale ja też mam prawo do swojego życia.


– Przestań mówić o prawie! – jej głos drżał z gniewu. – Zawsze byłaś dla nas. A teraz, kiedy mam cię naprawdę potrzebuję, nie ma cię. Czy to jest sprawiedliwe?


Słysząc jej słowa, czułam, jak wewnątrz mnie rodzi się mieszanka winy i buntu. Całe życie poświęcałam innym. Czy naprawdę teraz, kiedy w końcu znalazłam coś dla siebie, musiałam się tego wyrzec? Czy miała prawo mnie oceniać za to, że chciałam żyć dla siebie?


W końcu odetchnęłam głęboko i powiedziałam to, co musiałam powiedzieć:


– Tak, mam prawo do swojego szczęścia. I teraz chcę być z Markiem. Przykro mi, że cię zawodzę, ale nie mogę dłużej poświęcać się tylko dla innych.


Cisza na linii była długa, jakby moje słowa zatapiały się w niej powoli, niszcząc wszystko, co miałyśmy do tej pory.


– Rozumiem – powiedziała w końcu zimnym tonem. – Więc nie licz na mnie, kiedy ty będziesz potrzebowała pomocy.


To były ostatnie słowa, jakie usłyszałam od córki tego dnia. I choć poczułam, jak coś we mnie pękło, wiedziałam, że zrobiłam to, co musiałam. Teraz, po latach, w końcu miałam szansę być dla siebie – choć ceną za to mogło być odrzucenie przez własną rodzinę.


To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Późnym wieczorem zobaczyłem samotnego chłopca na ławce na stacji": Jego matka poszła po bilet i zniknęła


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Mój mąż 'zapomniał' mi powiedzieć": Jego studiująca siostra będzie z nami mieszkać