Zawsze myślałem, że rodzice powinni dawać dzieciom jak najwięcej – wspierać, pomagać, być oparciem. To była moja zasada, moje życiowe credo, które wyznawałem przez lata. Z żoną pracowaliśmy całe życie, by zapewnić naszym dzieciom wszystko, co najlepsze. Chcieliśmy, żeby miały lepszy start, żeby nie musiały się martwić o pieniądze, jak my w młodości.

Kupiliśmy im mieszkania, samochody, dawaliśmy pieniądze na każde ich potrzeby. Myślałem, że w ten sposób budujemy ich przyszłość. Nie przypuszczałem, że w ten sposób zniszczymy naszą.


Kiedy dzieci dorosły, każde z nich poszło swoją drogą. Najpierw syn – ożenił się młodo, miał wielkie plany, ale życie szybko sprowadziło go na ziemię. Było wiele problemów, kłótnie, brak stabilności w pracy. Pomogliśmy. Sprzedaliśmy naszą działkę, by mogli kupić mieszkanie, opłaciliśmy kredyt na samochód. Myślałem, że to chwilowa pomoc, że kiedy staną na nogi, wszystko się ułoży. Ale się nie ułożyło.


Potem córka. Była bardziej rozsądna, wydawało się, że świetnie sobie radzi. Aż pewnego dnia zadzwoniła, że potrzebuje pieniędzy na rozwód, że jej mąż zostawił ją z długami. Oczywiście pomogliśmy. Żona sprzedała swoje oszczędności, które odkładała przez lata, by córka mogła zacząć życie od nowa. Wszystko po to, by nie musiała walczyć sama z przeciwnościami losu.


Nie martwiłem się wtedy, bo myślałem, że dzieci zawsze o nas zadbają na starość, że przecież to naturalne. Dawaliśmy im wszystko – to był nasz wkład w ich życie. Ale kiedy przyszła nasza starość, kiedy potrzebowaliśmy choćby odrobiny wsparcia, nagle okazało się, że to wsparcie było iluzją.


Pierwszy sygnał przyszedł, gdy musieliśmy sprzedać nasz dom. Nie byliśmy w stanie dłużej utrzymać dużej posiadłości, a nasze oszczędności zniknęły w morzu wydatków na dzieci.

Zdecydowaliśmy się na mniejszy dom. Myśleliśmy, że dzieci zrozumieją, że teraz, na starość, to my potrzebujemy pomocy. Ale zamiast wsparcia, spotkaliśmy się z obojętnością.


– Przecież daliście nam wszystko, na co was było stać – powiedział syn pewnego dnia, kiedy zapytaliśmy, czy mogliby pomóc nam w opłaceniu rachunków. – Macie teraz swój dom, co jeszcze wam potrzeba?


Córka była jeszcze bardziej bezwzględna.


– Nie możecie ciągle na nas liczyć – odpowiedziała, kiedy poprosiliśmy o pomoc w opłaceniu lekarstw dla żony. – Macie emeryturę, my mamy swoje życie i swoje problemy.


To było jak cios prosto w serce. Przez całe życie dawaliśmy im wszystko, co mieliśmy, a teraz, gdy potrzebowaliśmy tylko odrobiny wsparcia, odwrócili się od nas. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Czy naprawdę byliśmy dla nich tylko źródłem pieniędzy, tylko miejscem, gdzie można przyjść po pomoc? Jak to się stało, że nasze własne dzieci, którym oddaliśmy wszystko, teraz nie chcą oddać nawet odrobiny?


Z każdym miesiącem było coraz gorzej. Nasze oszczędności wyparowały, a my zostaliśmy sami, z maleńkim domem i ogromnymi długami. Nasze zdrowie pogarszało się, a dzieci, które miały być naszym wsparciem na starość, coraz bardziej się oddalały. Zamiast ciepłych, rodzinnych chwil, mieliśmy ciszę, pustkę i poczucie straconego życia.


Pewnego dnia, gdy żona leżała w łóżku, słaba i zmęczona, spojrzała na mnie z bólem w oczach.


– Gdzie popełniliśmy błąd? – zapytała cicho. – Czy to przez nas straciliśmy wszystko?


Nie potrafiłem jej odpowiedzieć. Może to był nasz błąd, że dawaliśmy zbyt wiele. Może to my nauczyliśmy nasze dzieci, że nie muszą ponosić odpowiedzialności, że wszystko dostaną od nas na tacy. Ale jak mogłem to przewidzieć? Jak mogłem przypuszczać, że dzieci, które kochaliśmy i wychowaliśmy, odwrócą się od nas w chwili, kiedy najbardziej ich potrzebowaliśmy?


Teraz, siedząc w naszym pustym domu, rozumiem, że straciliśmy więcej niż pieniądze. Straciliśmy więź z naszymi dziećmi. A to jest strata, której nie da się już naprawić. Na starość zostaliśmy sami – z poczuciem porażki i świadomością, że nie możemy liczyć na nikogo poza sobą.


To też może cię zainteresować: Najmodniejsza fryzura dla kobiet po 60-tce. Odmładza o 10 lat


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Emerytura Zenka Martyniuka. Prognozowana kwota przyprawia o zawrót głowy