Nigdy nie wyobrażałam sobie, że mogę nie lubić swoich wnuków. W końcu to dzieci mojego syna, a ja przecież powinnam kochać ich bezwarunkowo. Jednak za każdym razem, gdy widzę te małe buzie, czuję niepokój, irytację, a czasem nawet złość. Każdy ich ruch, każdy śmiech, każde pytanie przypomina mi o niej – o ich matce. Kobiecie, którą szczerze nienawidzę.
Wszystko zaczęło się, gdy syn po raz pierwszy przyprowadził ją do domu. Młoda, pewna siebie, z tym aroganckim spojrzeniem. Od samego początku czułam, że ona będzie problemem.
Wiedziałam, że nie będzie dla mojego syna dobrą żoną. Ale on zakochał się, zaufał jej bezgranicznie, a ja mogłam tylko patrzeć, jak powoli zaczyna nas od siebie oddalać.
Kiedy pojawili się wnukowie, wszystko się pogorszyło. Ona zdominowała ich życie, a ja stałam się tylko tą „babcią na boku”. Dzieci szybko zaczęły powtarzać jej słowa, jakbym była obcą osobą. Każde odwiedziny kończyły się kłótnią, a mój syn – zamiast stanąć po mojej stronie – zawsze wybierał ją.
Wszyscy mówią mi, że to niedobrze nie kochać wnuków. Ale jak mogę, skoro każde spojrzenie na nie przypomina mi o tym, jak bardzo zniszczyła nasze rodzinne więzi ich matka? Nie jestem w stanie patrzeć na nich, nie czując tej nienawiści, która się we mnie kotłuje. Może to okrutne, ale tak czuję. Czasem zastanawiam się, czy kiedykolwiek będę w stanie to zmienić, czy te dzieci kiedykolwiek staną się dla mnie tylko wnukami, a nie odbiciem ich matki, której nigdy nie zaakceptuję.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Mam 56 lat i nigdy nie zostałam matką": Cieszę się z tego, a koleżanki mnie nie rozumieją
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Znaczący rekord opadów. Przekroczono ten z 1997 roku. Strażacy apelują o gotowość do ewakuacji