"Nie robicie tego dobrze", swędziało ją, gdy nas odwiedzała. "Chcemy przez jakiś czas żyć dla siebie. Zarobić trochę pieniędzy, zrelaksować się, podróżować" - odpowiadałam. "A potem możemy pomyśleć o dzieciach." "Och, jesteś taka rzeczowa!" - oburzała się moja teściowa. "Jeśli się boisz, nie martw się, wszystko ci opowiem, pokażę, pomogę. Mam duże doświadczenie, wychowałam własnego syna!"
Uśmiechnęłam się tylko i zmieniłam temat, ponieważ mój mąż i ja nie planowaliśmy mieć dzieci w ciągu najbliższych kilku lat. Półtora roku później, zaszłam w ciążę. Teściowa prawie skakała z radości, kiedy mój mąż i ja oznajmiliśmy jej dobrą nowinę. Moja teściowa natychmiast zbombardowała mnie radami na temat tego, co robić, a czego nie. Co kupić, jak jeść, jak siedzieć, jak leżeć. Myślałam, że wkrótce uduszę się od jej niechcianych rad i nadmiernej troski.
"Nasze dzieci będą miały szczęście, że będą miały babcię!" - powiedział Antoni - "Będzie je rozpieszczać". Ale, ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu, wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Kiedy urodziła się Alinka, poprosiłam teściową, aby wprowadziła się do nas na kilka tygodni, abym mogła przyzwyczaić się do nowej roli. Potrzebowałam pomocy doświadczonej osoby, jednak teściowa odmówiła, tłumacząc, że dziecko jest bardzo małe i tylko matka powinna z nią przebywać.
Później wielokrotnie prosiłam teściową o opiekę nad wnuczką, ale zawsze spotykałam się z odmową. Nie wiem, dlaczego i co się stało z osobą, która powtarzała mojemu mężowi i mnie, jak bardzo pragnie wnuków. Zbliżały się moje urodziny. W prezencie mąż zaprosił mnie do miłej restauracji. Byłam bardzo szczęśliwa, ponieważ byłam na urlopie macierzyńskim przez prawie rok i wychodziłam z domu tylko do najbliższego sklepu lub na plac zabaw. Ale nie wiedziałam, z kim zostawić córkę.
Moja matka mieszka w innym mieście, a ja nie mam innych krewnych po ręką, tylko teściową. Po zadzwonieniu do niej i zapytaniu, co u niej słychać, powiedziałam: "Mamo, chciałam cię o coś zapytać." "O co?" zapytała kobieta. "Czy mogłabyś posiedzieć z Alinką przez kilka godzin, podczas gdy ja i Antoni będziemy w restauracji?" powiedziałam z nadzieją. "Pamiętasz, że moje urodziny są w sobotę." "Oczywiście, że pamiętam. Ale nie będę mogła posiedzieć z Alinką" - odmówiła.
- Możesz świętować swoje urodziny w domu z rodziną" - powiedziała sarkastycznie teściowa - "Nie zatrudniłam się do opieki nad dziećmi". "Czy tak trudno jest ci posiedzieć z wnuczką przez kilka godzin?" Byłam zła. "Czekałaś na nią". "Oczywiście, że tak!" - odpowiedziała niegrzecznie teściowa. Ma od tego rodziców." - Nie prosimy cię o nic tak często! Mogłabyś raz pójść na ustępstwo!" - warknęłam i odłożyłam słuchawkę.
Byłam bardzo zła na teściową. Ona doskonale rozumiała, jak ważne jest dla mnie spędzanie czasu z mężem, ale z zasady odmawiała nam pomocy. Antoni sam później rozmawiał z matką, a ona w końcu zdecydowała się wyświadczyć nam przysługę, zgadzając się. Ale ja już tego nie potrzebowałam. Wyciągnęłam wnioski i postanowiłam, że nigdy więcej nie poproszę tej kobiety o nic. Nie będę jej też pomagać!
Nie przegap: Niepokojące wieści od Marii Oleksiewicz z "Sanatorium miłości". Królowa turnusu ponownie w szpitalu
Zerknij: Z życia wzięte. "Mąż każe mi płacić połowę rachunków": Jeśli nie masz pieniędzy, weź pożyczkę