I wtedy dzwoni telefon. Podnoszę słuchawkę i słyszę: "Halo, córko, proszę, przyjedź, upadłam. Pomóż mi, jestem w stuporze".
Postanowiłam się nie rozłączać, tylko dowiedzieć się więcej — "Jaki ma pani problem, jak mogę pani pomóc?" Na początku kobieta również była zdezorientowana, prawdopodobnie zdając sobie sprawę, że źle się dodzwoniła, ale z desperacji podała mi adres. Nie było to daleko od mojej pracy. Zapytałam ją, co się stało. Odkurzała szafkę, stołek się złamał i babcia upadła, poważnie raniąc się w nogę.
Uprzedziłam szefa, że wychodzę tylko chwilę i pospieszyłam z pomocą. Po drodze wybrałam numer pogotowia i podałam właściwy adres. Dotarłam na miejsce, drzwi były otwarte. Kiedy weszłam do mieszkania, zobaczyłam tę kobietę. Podpierała się na łokciach, jej noga była wyraźnie zwichnięta w kolanie. Jako osoba daleka od medycyny, pomyślałam tylko o zrobieniu zimnego okładu.
Babcia bardzo cierpiała, jęczała, łzy płynęły jej z oczu. Serce mi się ścisnęło, przytuliłam ją i uspokajałam najlepiej, jak potrafiłam do czasu przyjazdu lekarzy. Kiedy się nią zajmowali, zadzwoniłam do córki starszej pani i powiedziałam jej, do którego szpitala zabierają jej mamę. Powiedziałam, że zamknę mieszkanie i wrzucę klucze do skrzynki pocztowej.
Kiedy wróciłam do pracy, zastanawiałam się, jak się czuje Antonina. Następnego dnia odwiedziłam ją w szpitalu. Wszystko było w porządku, podziękowała mi i zaprosiła w odwiedziny. Wkrótce została wypisana. Czasami odwiedzam ją. Zaprzyjaźniłyśmy się z jej córką i są jednymi z najwspanialszych ludzi, jakich znam.
Często zastanawiam się, co by się stało, gdybym wtedy odłożyła słuchawkę? Nigdy bym się nie dowiedziała. Chciałabym wierzyć, że oczywiście, broń Boże, ale moim rodzicom też ktoś kiedyś tak pomoże.
Nie przegap: Tajemnica babilońskich tablic. Mroczna przepowiednia budzi niepokój
Ważne: Zawartość plecaka Izabeli Parzyszek wyszła na jaw. Nowe fakty w sprawie zaginionej