Był pochmurny, jesienny wieczór, kiedy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo, więc otworzyłam drzwi z lekkim niepokojem. Na progu stał mężczyzna, którego twarz wydawała się dziwnie znajoma, choć nie mogłam od razu rozpoznać, kim był. Wtedy usłyszałam jego głos i czas jakby stanął w miejscu.


„Ania... to ja, Marek,” - powiedział, patrząc na mnie z mieszaniną nadziei i obaw.
Zamarłam. Mój mąż, który zaginął dziesięć lat temu, nagle stanął przede mną. Przez te lata myślałam, że nie żyje, że nigdy go już nie zobaczę. A teraz, po tak długim czasie, wrócił.


„Marek? Jak to możliwe?” - zapytałam, próbując zrozumieć, co się dzieje.


Marek wytłumaczył mi, że miał wypadek, stracił pamięć i przez wiele lat żył w nieświadomości, kim jest. Dopiero niedawno odzyskał wspomnienia i postanowił wrócić do domu. Historia wydawała się niewiarygodna, ale w jego oczach widziałam prawdę.


Przyjęłam go z mieszanymi uczuciami – radością, że wrócił, ale także obawą, jak wpłynie to na nasze życie. Mój syn, który miał zaledwie pięć lat, gdy Marek zaginął, teraz był dorosłym mężczyzną. Nasze życie toczyło się dalej, a teraz wszystko miało się zmienić.


Zdecydowałam się dać Markowi szansę, by znów stał się częścią naszego życia. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Marek był inny – bardziej tajemniczy, czasem nieobecny. Postanowiłam nieco poczekać, zanim otwarcie skonfrontuję go z moimi obawami.


Pewnego wieczoru musiałam wyjść na spotkanie, zostawiając Marka samego w domu. Kiedy wróciłam, usłyszałam z pokoju cichą rozmowę. Zbliżyłam się do drzwi, aby lepiej usłyszeć, co się dzieje.


„Nie martw się, wszystko idzie zgodnie z planem. Ania niczego się nie domyśla,” - powiedział Marek do kogoś przez telefon.


Serce zamarło mi w piersi. Kim był ten człowiek, który wrócił do mojego życia? O co chodziło w jego rozmowie? Zrozumiałam, że coś jest bardzo nie w porządku.


Weszłam do pokoju, starając się zachować spokój.


„Marek, z kim rozmawiałeś?” - zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał normalnie.
Marek spojrzał na mnie z wyrazem zaskoczenia i może lekkiego strachu.


„Och, to nic ważnego. Po prostu stary znajomy.”


Nie uwierzyłam mu. Postanowiłam, że muszę dowiedzieć się prawdy. Przez następne dni starałam się obserwować jego zachowanie, szukałam jakichkolwiek wskazówek, które mogłyby mi pomóc zrozumieć, co się dzieje.


W końcu znalazłam dowód. W kieszeni jego kurtki odkryłam list, który wyjaśniał wszystko. Marek nie wrócił, bo odzyskał pamięć i chciał wrócić do rodziny. Wrócił, bo potrzebował pieniędzy. Planował wykorzystać moje zaufanie, by uzyskać dostęp do oszczędności, które zgromadziłam przez lata.


Czułam się zdradzona i oszukana. Marek, mężczyzna, którego kiedyś kochałam, teraz był kimś zupełnie obcym, kimś, kto chciał zniszczyć moje życie dla własnych korzyści.
Podjęłam decyzję. Kiedy Marek wrócił do domu, czekałam na niego z walizkami.


„Marek, musisz odejść. Wiem o wszystkim. Nie pozwolę, byś dalej mnie oszukiwał,” - powiedziałam, próbując zachować spokój.


Jego twarz wykrzywiła się w gniewie, ale wiedział, że nie ma wyboru. Zabrał swoje rzeczy i wyszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi, czując ulgę, ale także smutek.


To też może cię zainteresować: Wzruszające pożegnanie Bogumiły Wander. Poruszające słowa w nekrologu


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Niespodziewany zwrot akcji! Tomasz Fornal ujawnia prawdę