Najpierw całkowicie przerzucili wychowanie własnego syna na naszą matkę i dziękowali jej za to, a teraz są oburzeni, że nie wychowała go we właściwy sposób. Są tacy mądrzy! Mogli sami zająć się dzieckiem!
Mój bratanek ma teraz sześć lat i w przyszłym roku zacznie szkołę. Jego rodzice ostatnio opamiętali się i zaczęli zwracać uwagę na syna. Nareszcie! Ale nie chodzi o opiekę nad dzieckiem, tylko o to, że żona mojego brata teraz się nudzi — jest na urlopie macierzyńskim i pleśnieje w domu.
Zaczęła więc szukać dziur w wychowaniu syna. Oczywiście od razu je znalazła. Kiedy mój brat się ożenił, on i jego żona nie mieli własnego mieszkania, więc zdecydowali się wziąć kredyt hipoteczny. Ale postanowili zrobić coś bardzo dziwnego — zaczęli oszczędzać na kredyt hipoteczny, a potem Anka zaszła w ciążę.
Wydawałoby się, że to nie był najlepszy moment. Powinno się pracować, a nie mieć dzieci, ale mój brat i jego żona myśleli inaczej. Aby zaoszczędzić pieniądze, mój brat poprosił swoją żonę, aby zgodziła się wprowadzić do naszej mamy.
Widziałam to wszystko na własne oczy, ponieważ wciąż uczyłam się w szkole i oczywiście mieszkałam z mamą. Nasza mama jest łagodną osobą, więc zgodziła się zrobić miejsce dla swojego syna i jego ciężarnej synowej. On i jego żona ciężko pracowali, nie ma o czym mówić. Rzadko widywałam ich w domu, mogę powiedzieć, że tylko nocowali w domu, udawało im się pracować nawet w weekendy.
Anka prawie musiała zwolnić się z pracy, żeby pojechać na porodówkę, więc nie miała łatwo. Po porodzie bratowa karmiła dziecko piersią przez dwa miesiące, a potem przeszła na mleko modyfikowane. Mama pracowała w szkole, więc po południu miała wolne. Wracała do domu, pilnowała dziecka, a Anka szła do pracy. Ja też pomagałam przy bratanku, ale tylko pod nadzorem mamy, bo był jeszcze bardzo mały.
Mój brat i jego żona zostawili swojego syna całkowicie pod opiekę babci. Przyprowadzali go do niej rano, a ona spędzała z nim cały dzień, karmiąc go, zabierając na spacery, ucząc czytać, liczyć, wskazywać czas co do godziny i ogólnie przygotowując go zgodnie ze wszystkimi zasadami.
Wieczorem brat lub Anka zabierali dobrze nakarmione, szczęśliwe dziecko do domu. Tak moja mama opiekowała się wnukiem do niedawna. Trzy miesiące temu Anka poszła na kolejny urlop macierzyński. Spłacili kredyt hipoteczny, więc postanowiła, że tym razem wykorzysta cały przysługujący jej od państwa urlop.
Tym razem bratowa sama zajęła się Bartusiem. Wtedy zaczęły płynąć rzeki narzekań na wychowanie Bartusia. Był rozpieszczony, wybredny w jedzeniu, nie chciał czytać, nie był samodzielny. "Cóż, jesteś nauczycielką, jak możesz tak rozpieszczać dziecko? On nie chce nic robić sam i mnie też nie słucha. Zepsułaś nasze dziecko" - synowa bez wstydu wygarnęła mojej matce.
Brat nie atakuje mamy, ale też nie próbuje powstrzymać żony. Matka nie odpowiada na zarzuty. "Szkoda, że teraz rzadko widuję Bartusia, jestem do niego przywiązana, ale teraz niech rodzice pamiętają, że to ich syn. Będę przyjeżdżać w odwiedziny raz w tygodniu" - mówi mama.
O tym się mówi: Mateusz Morawiecki przyłapany w niecodziennej sytuacji. Nagranie szybko obiegło sieć