Miała wspaniałe dwupokojowe mieszkanie, w którym było miejsce dla trzech dorosłych osób. W tym czasie brat mojego męża, Waldek, studiował w innym mieście i nie zastanawialiśmy się zbytnio, jak zorganizuje swoje życie po ukończeniu studiów.

Zaraz po ukończeniu studiów Waldek ożenił się. Oczywiście chciał wrócić do rodzinnego miasta, ale pojawiło się logiczne pytanie — gdzie zamieszkać? Nasz syn już dorastał, ja byłam w ciąży z kolejnym, nie zmieścilibyśmy się w jednym mieszkaniu i nie dogadalibyśmy się.

Z pomocą przyszła mi teściowa, która miała spore oszczędności i przekazała je Waldkowi, aby mógł wraz z żoną kupić mieszkanie, ale pod warunkiem, że będzie ono w tym samym budynku, w którym mieszkaliśmy i najlepiej z tym samym wejściem.

Takie mieszkanie się znalazło, sąsiedzi, dwa piętra wyżej, wyjeżdżali na stałe do Włoch i tanio sprzedawali mieszkanie z całym wyposażeniem. Ale kwota przekazana przez moją teściową nie wystarczyła, Waldek musiał zaciągnąć znaczną pożyczkę bankową.

Patrząc na cały ten ruch, zapytałam męża: "Stasiu, dlaczego twoja matka tak nam nie pomogła, jak Waldkowi? Rachunek za media jest na nas, zakupy spożywcze są na nas, a moja teściowa, jak się okazuje, siedziała na worku pieniędzy i milczała!

Ten temat był z pewnością nieprzyjemny dla męża, ale powiedział, że sami się utrzymamy. Być może potem jakoś skomentował swojej matce te materialne niespójności, bo wkrótce teściowa uroczyście ogłosiła, że swoje mieszkanie zapisuje, niech Bóg da jej zdrowie, nam.

Moment oczywiście przyjemny, ale mieszkanie stanie się przecież nasze, dopiero gdy teściowa przejdzie do następnego świata, czekać na jej śmierć nie chcieliśmy, nie jest stara, czuje się dobrze, z lekarzami komunikuje się bardzo rzadko, więc nadal nie wiadomo, kto przeżyje kogo. To po pierwsze.

Po drugie, brat mojego męża spłaca teraz kredyt hipoteczny, jest to zrozumiałe trudne, więc moja teściowa stara się mu pomóc w każdy możliwy sposób. Władek i jego żona jedzą u nas cały czas, więc ilość zużywanego jedzenia wzrosła bardzo zauważalnie.

I, jeśli po raz pierwszy żona szwagra próbowała pomóc oczyścić stół, zmywać naczynia, teraz bierze wszystko za pewnik, że zje i odejdzie od stołu do swoich spraw.

Niedawno powiedziałam teściowej, że jej syn Waldek nie partycypuje finansowo w domowy budżet, a ona przyjęła agresywnie: - To jest mój syn, oni nie mają teraz wolnych pieniędzy! Żal ci miski kaszy czy barszczu dla krewnych?! Nie zdawałam sobie sprawy, że jesteś taka małostkowa! Nie mogę wam pomóc, oszczędzam na swój pogrzeb!

Nie rozpętałam afery, chociaż nie rozumiałam, dlaczego jestem małostkowa. Prawdopodobnie przekonam męża, żeby wyprowadził rodzinę brata do wynajętego mieszkania, bo dłużej tego nie zniosę. Nie wiem tylko jak przekonać męża, na pewno będzie przeciwny, powie, że nie chce urazić mamy i brata, ale wydaje mi się, że nasza rodzina wciąż jest ważniejsza!

Nie przegap: Z życia wzięte. "Mój zięć od ponad pół roku jest bez pracy": Mieszka z córką na utrzymaniu rodziców, córka też go chroni

O tym się mówi: Księżniczka Charlotte gwiazdą Wimbledonu. Jej mimika pokazuje wszystko. Co na to księżna Kate