Gdyby tata lub mama byli w pobliżu, prawdopodobnie udałoby im się zatrzymać... Chociaż najprawdopodobniej nie byliby w stanie ugasić tego szalejącego płomienia nie pierwszej miłości, ale pierwszej namiętności.
Pocałunki, uściski, jego słowa: „Nie mogę się doczekać dzisiejszego wieczoru!” W odpowiedzi uśmiecham się: „Nie możesz doczekać się, aż pójdziemy do kina?”. A on odpowiedział: „Nie, nie mogę doczekać się tego, co będzie potem… Bardzo cię kocham!” I to wszystko.
Mój były już mąż nie wrócił do domu ani tego wieczora, ani żadnego następnego. Nie przydarzyło mu się nic strasznego - po prostu odszedł do innej. Dzieciom też nic nie powiedział. Zrzucił to na mnie. "Wymyśl coś" - powiedział tylko.
Potem cały mój świat wywrócił się do góry nogami. Trzeba jakoś żyć, ale nie chce się żyć. W ogóle. Nawet wstawanie rano sprawiało mi poważny problem. Patrząc w przeszłość, powiem, że Kamil rozpoczął bardzo burzliwe życie - jedna kobieta zastąpiła drugą, gdzieś urodziły się dzieci, gdzieś rozkwitła nowa namiętność.
Nadal żyłam, obchodziłam święta, zabierałam dzieci do parku i do kina. I pewnego dnia wraz z koleżanką postanowiłyśmy latem za wszelką cenę wybrać się nad morze. Ona też jest rozwódką z dwójką dzieci, ze strony byłego męża nie miała żadnej pomocy – wspierałyśmy się jak mogłyśmy, a dzieci bardzo się zaprzyjaźniły.
Jakoś zaoszczędziłyśmy trochę pieniędzy, kupiłyśmy bilety kolejowe i wyruszyłyśmy w podróż z czwórką dzieci. Dotarłyśmy na miejsce. Słońce! Plaża i morze! Dzieci są zachwycone! Wydaje się, że to jest szczęście, ale ja nadal nie mogłam zapomnieć o Kamilu. I zwracając się do nie wiem do kogo, prosiłam: niech taki mężczyzna pojawi się w moim życiu, abym mógł zapomnieć o swoim byłym.
Nie reaguję, chociaż coś we mnie zadrżało, gdy przypomniałam sobie moją ostatnią prośbę. Mieszkaliśmy w prywatnym domu, w którym było wiele pokoi i jedna duża kuchnia. Spotkaliśmy więc „panów” na kolacji. Jeden z nich podszedł do nas i zapytał: „Dziewczyny! Przyjechałyście same?".
Szybko ostudziłam jego zamiary, mówiąc mu do ucha: „Nie trać tu czasu. Spójrz, ile dostępnych kobiet jest w okolicy". Następnie podszedł do nas drugi mężczyzna i również został odrzucony. Ale trzeci odezwał się do mnie dopiero następnego ranka i poprosił, abym go nauczył grać w warcaby, bo widział, że gram z synem, a on się nigdy tego nie nauczył. Zgodziłam się, bo w końcu on jeden zachowywał się przyzwoicie.
Sławek nie zasypywał mnie pustymi komplementami i nie robił żadnych aluzji. Pomyślałam nawet: pewnie jest żonaty. Zapytał tylko raz: czy Wiktoria to moja córka, a Sylwek mój syn. Odpowiedziałam, że tak. "Nie masz męża, prawda?" - zapytał, a ja ponownie potwierdziłam.
W końcu przyszedł czas wyjazdu. Sławek zaproponował, że zabierze nas na stację. Zapytał nas dokąd jedziemy, a kiedy zdradziłam mu nazwę miejscowości, wyglądał na zaskoczonego. Los chciał, że choć mieszkaliśmy w tym samym mieście, spotkaliśmy się 300 km od domu.
Tydzień później, kiedy Natalia, ja i dzieci, wypoczęte i opalone, piliśmy herbatę w domu, zadzwonił dzwonek i na progu pojawił się Sławek. Rok później został moim ukochanym mężem i zastąpił dzieciom ojca, którego nawet nie pamiętały.
Teraz najważniejsze. Nigdy nie popadaj w rozpacz i trać wiary. Szczęście na pewno Cię znajdzie, nawet trzysta kilometrów stąd!
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Nasze mieszkanie jest ogromne, moja była żona zamieszka z nami": Oświadczył mi mąż, wracając do domu z nią na ramieniu
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Sylwia Peretti chce sprzedać swoją willę. Cena powala
O tym się mówi: Kolejne zmiany w życiu Rafała Mroczka. Niespodziewany ślub to tylko początek rewelacji