Daj spokój, uspokój się, - odpowiedział mój mąż, - moja była żona po prostu nie ma gdzie się podziać podczas remontu. To nieludzkie umieszczać ją w hotelu.

Michał i ja mieszkaliśmy razem przez pięć lat. Był starszy ode mnie o 10 lat i zanim się poznaliśmy, rozstał się ze swoją żoną Ireną. Nie mieliśmy jeszcze własnych dzieci — rozumiałam, jak ciężko było Michałowi z synem w wieku szkolnym i córką z pierwszego małżeństwa. Ale żyliśmy w przyjaźni, bez kłótni.

Michał zawsze pokazywał się jako niezawodny i odpowiedzialny ojciec rodziny. Od pierwszych dni kupiła mnie jego dobroć, spokój i łagodność. Mój mąż zawsze wszystkim pomagał. Ani krewni, ani przyjaciele nigdy nie usłyszeli od niego odmowy. Myślałam, że to zaleta, ale pewnego dnia wszystko się zmieniło.

- Nasze mieszkanie jest ogromne, moja była żona zamieszka z nami — oświadczył mi mąż, wracając do domu z nią na ramieniu.

Byłam oszołomiona. Nie chciałam być nieuprzejma dla obcej kobiety, nie tak mnie wychowano. Ale miałam wielką ochotę rzucić w męża kolacją, którą właśnie przygotowałam.

Wcześniej widziałam Irenę tylko kilka razy, kiedy przywiozła dzieci na weekend do domu ojca. Wtedy wydawała mi się całkiem odpowiednią osobą. Ale co innego przywitać się od czasu do czasu, a co innego mieszkać pod jednym dachem.

- Co się stało? - To było wszystko, o co mogłam zapytać.

- Wyobrażasz sobie? Sąsiedzi zalali mieszkanie Ireny. Naprawa zajmie co najmniej miesiąc. Wysłała dzieci do moich rodziców, ale sama nie może tam pojechać. Wiesz, jak wygląda dwupokojowe mieszkanie matki i ojca. Irka pracuje, przychodzi wieczorem, nie będzie nikomu przeszkadzać, będzie mieszkać w osobnym pokoju.

Żeby nie wyjść na niegrzeczną, musiałam przepuścić gościa, a nawet pokazać jej osobny pokój. Ale kiedy zostaliśmy z mężem sami, zrobiłam scenę.

Byłam bardzo zła i zdenerwowana, nie chciałam nawet widzieć męża, ale on tak bardzo prosił... Po chwili zmiękłam i postanowiłam się poddać.

Na początku nawet polubiłam Irenę. Skromnie ubrana kobieta, trochę starsza ode mnie i, co tu ukrywać, dużo bardziej oszczędna.

- Ula, nie chcę, żebyś źle to odebrała. Nie potrzebuję Michała, jest dla mnie teraz jak brat. Ta historia z sąsiadami jest dla mnie jak kula śniegowa, inaczej bym nie przyszła. Pomogę ci w obowiązkach. W końcu pracuję w dziale kulinarnym sklepu i muszę znać się na jedzeniu z obowiązku.

I uległem. Wtedy Irena zaczęła nas rozpieszczać kulinarnie. Na obiad był barszcz z pierogami i kurczak zapiekany z ananasem, a na kolację sałatka Cezar. Na śniadanie był omlet z bekonem lub aromatyzowane tosty. Ja, z reguły, zanim przyjechała, zawsze rano spieszyłam się do pracy i nie przywiązywałam tak dużej wagi do menu, ale mój mąż nie narzekał.

Pewnego dnia wróciłam z pracy i zastałam w pokoju Irenę, która miała wolny dzień. Porządkowała wszystkie rzeczy w szafkach, w tym moje, i przenosiła je w inne miejsce.

- Co ty robisz? - zapytałam zaskoczona.

- Nie masz czasu na sprzątanie, pracujesz od rana do nocy w biurze. Postanowiłam stworzyć nowe wnętrze feng shui. Moja znajoma projektantka podsunęła mi wiele ciekawych pomysłów, a teraz zamierzam odmienić twój pokój tak, by aura była sprzyjająca.

Oczy mi się zaokrągliły. Nigdy nie byłam fanką chińskich i japońskich rzeczy.

- Irka, tego już za wiele — powiedziałam, ledwo powstrzymując złość. - Rozumiem, że jesteś dobrą gospodynią, świetną kucharką i prawdopodobnie również dobrą projektantką. Ale proszę cię, żebyś ustalała porządek w swoim mieszkaniu, a nie w moim. To ja jestem szefem. Michał pozwolił ci tu zostać, ale nie dał pozwolenia na dotykanie moich rzeczy, a ja też nie. Więc odłóż wszystko na miejsce i nie wracajmy do tego.

Irena wydęła wargi z urazą, jak małe dziecko.

- Michał zawsze lubił sposób, w jaki robię różne rzeczy — powiedziała z ironią.

- Może, ale teraz Michał mieszka ze mną, nie z tobą. Szanuj naszą rodzinę. - powiedziałam ostro.

To była nasza pierwsza kłótnia. Ale, jak się okazało, to był dopiero początek.

Kolejna nieprzyjemna sytuacja miała miejsce, gdy przyłapałam Irenę na wyrzuceniu wszystkich ubrań z pralki i wrzuceniu ich do jakiejś miski. A były to ubrania Michała, podczas gdy moje sukienki leżały pogniecione na podłodze obok nich.

- Co ty wyprawiasz? - zapytałam.

- Widzisz — zaczęła nagle Irena — pranie w pralce psuje dobre garnitury. Zagnieceń na spodniach nie da się wyprasować, a nitki mogą wypaść. Jak Michał będzie w tym chodził? On jest inżynierem, a nie dozorcą.

- On jest moim mężem, nie twoim. - Powiedziałam żelaznym tonem — Myślę, że popełniliśmy duży błąd, wpuszczając cię tutaj. I pozwoliliśmy ci gotować. Wiesz, że niczego od ciebie nie potrzebujemy, ani gotowania, ani prania, ani sprzątania. Jesteś tu tylko gościem. Proszę, mieszkaj we własnym pokoju, idź do pracy, zrelaksuj się. Ale nie dotykaj naszych rzeczy, naszych mebli. Wszystko zrobię sama. Jestem gospodynią i mieszkam tu z Michałem od pięciu lat, a ty od dawna jesteś z nim w separacji.

- Niech Michał sam mi o tym opowie — odpowiedziała Irena i spojrzała mi w oczy.

Wieczorem odbyłam poważną rozmowę z mężem.

- Nie lubię, gdy dotyka moich rzeczy, przestawia je. Robi rzeczy, których nie potrafię ugotować, żeby pokazać ci, jaką była dla ciebie dobrą żoną. Myślę, że wciąż o tobie nie zapomniała, więc robi to wszystko, żeby nas rozdzielić.

- Co za bzdury, Ula — odpowiedział mąż swoim zwykłym łagodnym i uprzejmym tonem. - Irka jest naprawdę bardzo dobrą gospodynią, nie można jej za to urazić.

- A ja w takim razie jestem zła? - zapytałam zazdrosnym tonem.

- Nie, tego nie powiedziałem.

W tamtym momencie strasznie irytował mnie nawyk mojego męża, by zawsze wszystkich zadowalać, byle tylko nikogo nie urazić. A on tak bardzo starał się zadowolić wszystkich naraz, że mógł wszystkich zdenerwować. I tak się stało.

Tym razem też uległam, ale powiedziałam mu, że jeśli jego była żona będzie kontynuować takie wybryki, to wyrzucę ich oboje z mieszkania.

W końcu jestem właścicielem połowy tego mieszkania. Oczywiście kocham Michała i nie chciałam z nim zrywać. Ale co innego, gdyby przyprowadził do domu krewnego, ale to była jego była żona, kobieta, która najwyraźniej coś kombinowała. Ale ostatnia granica została przekroczona w inny sposób.

Pewnego razu spóźniłam się do pracy. Wróciłam do domu i usłyszałam głośny śmiech Ireny i Michała. Wchodzę do pokoju i widzę ich oglądających jakiś film komediowy, siedzących w uścisku, z byłą żoną opierającą głowę na ramieniu mojego męża.

Rozmawiali o czymś z ożywieniem, wspominali, śmiali się i nawet mnie nie zauważyli. Potem Irena wzięła kawałek ciasta i zaczęła karmić Michała jak małe dziecko. Zjadł go oboma policzkami i też był szczęśliwy.

- Widzę, Michał, że twoja stara rodzina została przywrócona. Może ty i twoje dzieci wkrótce się zjednoczycie i będzie to "mama, tata, ja, wspaniała rodzina" - powiedziałam zazdrośnie i rozpłakałam się.

- Och, Ula, nie zauważyłem cię — odpowiedział mój mąż swoim zwykłym łagodnym tonem. - Co ty, znowu wszystko źle zrozumiałaś. Właśnie oglądaliśmy film i piliśmy herbatę. Usiądź z nami!

- Usiądź z nami, będziesz gościem, o to ci chodzi? - Krzyknęłam. - Więc teraz to twoje mieszkanie, twój telewizor, twoja kuchnia. A ja jestem tu tylko gościem. Nie pogubiłaś się, kochanie? Irena jest tu gościem i nie ma prawa tak się zachowywać.

- Odbiło ci? - Zaatakowałam tę kobietę. Przyszłaś tu, żeby ukraść mi męża.

- Ale nie poświęcasz mu uwagi, na jaką zasługuje. - Była żona Michała odpowiedziała nonszalancko. - Znikasz na całe dnie w biurze, dzieci nie urodziłaś, źle gotujesz, kto będzie żył z takim karierowiczem. Miej oczy szeroko otwarte, moja droga, może ktoś go wykradnie.

Po tych słowach nie wytrzymałam i poprosiłam Irenę, żeby natychmiast wyniosła się z mojego mieszkania, a także zagroziłam policją i zaznaczyłam, że skoro nie jest właścicielką i nawet nie jest tu zameldowana, to dzielnicowy będzie po mojej stronie. Obiecałam jej wysłać rzeczy kurierem na adres dziadków jej dzieci.

Zamiast mnie przeprosić, Michał zaczął bronić swojej byłej.

- Ona jest taka miła, taka pomocna. Jak mogłaś ją tak upokorzyć? Irka nic nie zrobiła. Nie uwodziła mnie — skarcił mnie mąż.

- Wiesz, co, jeśli naprawdę jesteś taki serdeczny, niczego nie rozumiesz, idź nadrobić zaległości w swoim miłym gospodarstwie domowym i więcej szczęścia w życiu osobistym! Życzę ci nowych dzieci i zakupu wspólnego domu, a że ja już nic takiego nie planuję, to się rozstajemy. - Powiedziałam i zaczęłam pakować jego torby.

Michał naprawdę wyszedł, ale nie zabrał swoich rzeczy, mając nadzieję, że ochłonę. A ja przez trzy tygodnie dochodziłam do siebie, gorączkowo sprzątając mieszkanie. Po obecności Ireny wszystko wokół pachniało jej perfumami, wszędzie leżały jej spinki do włosów, grzebienie i drobiazgi. Z obrzydzeniem zdałam sobie sprawę, że mieszka tam rywalka. Jak inaczej mogłabym nazwać tę intrygantkę, ona ustawiła to wszystko celowo.

A potem przyszedł Michał z różami i przeprosinami. Wybaczyłam mu... Ale jeśli jeszcze raz dowiem się, że rozmawia z Ireną przynajmniej przez telefon, to będzie ostatnia kropla.


Nie przegap: Prawda o Kwaśniewskiej wyszła na jaw. Ukrywała to latami

Zerknij: Z życia wzięte. "Jestem uważana za złą babcię": Tak, jestem złą babcią