Musiałam spakować rzeczy swoje i syna i przeprowadzić się do rodziców! Za kilka tygodni lokatorzy wyprowadzą się z mojego mieszkania, a potem przeprowadzę się tam z synem... Mój mąż powiedział, że jestem samolubna.
Mówi, że nie będzie w stanie wychować swoich córek, że potrzebuje do tego kobiety. Jak to jest? Jeszcze przed ślubem zgodziliśmy się z nim, że pierwsza rodzina to tylko jego zmartwienie!
Kilka lat temu moi rodzice sprzeciwiali się mojemu małżeństwu z Markiem.
"Jest rozwiedziony i ma dwójkę małych dzieci z pierwszego małżeństwa! Zastanów się, czy potrzebujesz takich problemów?" - przekonywała mnie mama. "Co zrobisz, jeśli on sprowadzi swoje córki do twojej rodziny? Nie zapominaj, że jego była będzie stała między wami przez cały czas, ponieważ nie jest mu obca. Nie wspomnę już nawet o alimentach!".
Przyznam, że miałam moment zawahania. Byłam młodą, ładną, towarzyską i odnoszącą sukcesy dziewczyną, która miała wielu przyjaciół. Miałam całą armię wielbicieli, którzy zalecali się do mnie. Jednak, jak wiadomo, miłość bywa ślepa, a dodatkowo Marek z godną pozazdroszczenia wytrwałością dążył do tego, żeby zdobyć moje serce.
Przysięgał mi, że wszystkie problemy związane z moją pierwszą rodziną są tylko jego zmartwieniami. W końcu zdecydowałam się zaryzykować, mając nadzieję, że mój mąż dotrzyma słowa.
Początkowo nasze życie rodzinne było prawdziwą idyllą. Mąż był bardzo uważny, delikatny i opiekuńczy. Dosłownie nosił mnie na rękach. Półtora roku po ślubie doczekaliśmy się narodzin naszego syna. Tutaj mężczyzna pokazał się z najlepszej strony. Zawsze mi pomagał. Opiekował się dzieckiem w dzień i wstawał do niego w nocy.
Marek sam rozwiązywał wszystkie problemy związane ze swoją pierwszą rodziną: płacił alimenty na dzieci, dawał córkom prezenty na wszystkie święta, a także uczęszczał na imprezy do przedszkola i na koncerty w szkole muzycznej. Chronił mnie przed wszystkimi tymi problemami najlepiej, jak tylko mógł.
Jakieś dwa tygodnie temu nasze życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Oczywiście będziesz musiał zająć się pierwszoklasistką, zabrać ją do i ze szkoły.
"Czy zdecydowałeś, że będziesz Matką Teresą?" – krzyknęła Inga. - "Pytałeś mnie, czy tego chcę, czy nie? Mamy małe dziecko. Nie zamierzam zajmować się dwójką kolejnych! I nie mam zamiaru tego robić! Ustaliliśmy przed ślubem, że problemy Twojej pierwszej rodziny nie powinny mnie dotyczyć.
"A twoim zdaniem jak powinienem się zachować?" – zastanawiał się mężczyzna. - "Jesteś na urlopie macierzyńskim, idziesz z synem na spacer i przygotowujesz jedzenie. Czy to naprawdę poważny problem ugotować dwieście gramów makaronu więcej i usmażyć kilka kotletów więcej?" - powiedział.
Znalazłam inne wyjście z sytuacji. Zdecydowałam się zabrać swoje rzeczy i wyprowadzić się wspólnie z synkiem.
"Zostawiłaś męża w momencie, kiedy najbardziej cię potrzebował. Wiedziałaś o dzieciach, kiedy brałaś z nim ślub, a teraz umywasz ręce" - powiedziała teściowa.
Przyjaciółka była przy mnie w tym trudnym czasie i wspierała mnie, jak tylko mogła.
"Nie martw się, postąpiłaś całkowicie słusznie!" - powiedziała. "Jego dzieci są tylko jego problemem, nie masz obowiązku dźwigania na sobie wszystkich jego problemów. Co zrobić z dziećmi w takiej sytuacji, powinien pomyśleć ich ojciec, a nie ty!".
A wy, jak myślicie? Czy postąpiłam słusznie?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Zrobiła wszystko, by pozbyć się synowej": Szybko tego pożałowała
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Karol Strasburger szczerze o ojcostwie. Ta wiadomość wzrusza
O tym się mówi: Gorąco w szatni reprezentacji! Probierz nie gryzie się w język. Mamy nagranie