Syn i synowa oszczędzają na mieszkanie, ale nadal nie mogą odłożyć żadnej kwoty. Dlaczego? Cóż, jedyne, na czym im zależy, to żyć tu i teraz, jedynie dla własnej przyjemności. Biorąc pod uwagę ich zarobki, to raczej nie należy się spodziewać, żeby kiedykolwiek uzbierali na własne lokum.
Pobrali się dziesięć lat temu. Od razu zrozumiałam, że nasza synowa jest dokładnie taka sama, jak mój syn. Chciała eleganckiego ślubu, choć ani ona, ani mój syn nie mieli na tak wystawną uroczystość, ale czy to ich powstrzymało! Nie!
Uroczystości zorganizowano dla ponad setki osób. Wzięli pożyczkę, bo sami nie mieli takich pieniędzy. Próbowałam przemówić im do rozumu, ale nie byłam w stanie. No sami powiedzcie, czy to rozsądnie przeznaczyć takie pieniądze na jednodniową imprezę?! "To ślub. Ślub jest jeden na całe życie, chcę go zapamiętać" - mówiła synowa.
Wzięli pożyczkę, którą potem spłacali przez pierwsze cztery lata. Skąd u synowej taka chęć do imponowania? Nie wiem. Jej rodzice są zwyczajnymi ludźmi, żyjącymi od wypłaty do wypłaty, tak, jak mój mąż i ja. Nauczono nas żyć na tyle, na ile nas stać. Myślałam, że syn też pójdzie tą drogą. Dopóki na horyzoncie nie pojawiła się synowa, przestrzegał tej zasady.
Jeszcze przed ślubem mówiliśmy im, żeby zamiast kredytu na ślub wzięli kredy hipoteczny. . Nie chcieli mieszkać ani z nami, ani z teściami, nie mieli też pieniędzy na kredyt hipoteczny, dlatego skazani byli na wynajmowanie mieszkania. Syn i synowa zbyli nasze prośby, wskazując, że będą mieli przed sobą całe życie, zaoszczędzą na mieszkanie.
Bardzo w to wątpiłam. W końcu przestałam ich przekonywać. Odbył się ślub, zaczęli żyć. Mieliśmy z mężem oszczędności, które chcieliśmy dołożyć do mieszkania syna, ale postanowiliśmy poczekać. Niech najpierw sami coś zbiorą, kupią, a potem damy im to w prezencie. Bałem się, że przepuszczą wszystkie pieniądze i zostaną na ulicy.
Wciąż chwalę siebie za tę decyzję. Zaraz po ślubie nowożeńcy ogłosili, że będą oszczędzać na mieszkanie, dlatego wolą otrzymywać prezenty na wszystkie święta w gotówce. Nam jest łatwiej, nie musisz się martwić, jak zadowolić swoją synową. Dajemy kopertę i wszyscy są zadowoleni.
Ucieszyło mnie wtedy, że dzieci tak rozsądnie podeszły do kwestii oszczędzania pieniędzy. Syn powiedział, że wynajmują mieszkanie od krewnej swatki, więc płacą tylko za media, a reszta pieniędzy, które zostałyby przeznaczone na czynsz, trafia do skarbonki. Nie pytałem, ile tam zaoszczędzili, to nie moja sprawa, ale z moich obliczeń wynika, że w trzy lata udało się odłożyć na wkład własny do kredytu hipotecznego.
Potem zdałam sobie sprawę, że nigdy niczego nie zbierają. W pierwsze wspólne święta synowa zabłysnęła nowymi kolczykami z diamentami. Zapytałem, skąd taka piękność, a ona odpowiedziała, że podarował jej ją mąż. No cóż, myślę, dobra robota, synu! I udaje mu się zebrać i rozpieszczać żonę prezentami.
Latem pojechali na wakacje do zagranicznego kurortu. Tu już nie miałam wątpliwości, że coś jest nie tak. Nie stać ich na takie wydatki, wiem, ile zarabiają. Kiedy wrócili, zabrałam syna na rozmowę. Zapytałam, skąd mieli pieniądze na wycieczkę. Syn próbował kłamać, ale znam go.
Okazało się, że zaciągnęli niewielką pożyczkę z zebranych przez siebie pieniędzy plus to, co my i teściowie daliśmy im na święta. I tak pojechali nad morze.
Zapytałam, dlaczego pojechali, skoro wyjazd nad morze nie jest priorytetem, a bez mieszkania trudno żyć. Zapytałam, co zrbią, kiedy właściciel mieszkania każe im się wyprowadzić. Syn zaczął krzyczeć, że to tylko ich sprawa. Wtedy do rozmowy wtrąciła się moja synowa, która także zaczęła krzyczeć.
"Jesteśmy młodzi, chcemy żyć normalnie i nie liczyć każdego grosza do starości. Kiedyś zbierzemy na mieszkanie, a młodość już nigdy nie wróci! Dlaczego mamy żyć jak asceci? Mamy prawo żyć tak jak chcemy!" - powiedziała synowa.
"Trzeba żyć na miarę swoich możliwości, a nie brać pożyczki" - powiedziałam.
Potem strasznie pokłóciliśmy się z młodymi ludźmi i stało się dla mnie jasne, skąd mój syn nagle miał taką skłonność do ekstrawagancji i pożyczek. Żona całkiem odebrała mu rozum. Zachowuje się nieodpowiedzialnie i folguje sobie, jakby jutra miało nie być.
Z biegiem czasu pogodziliśmy się, ale musiałam obiecać, że nie będę wtrącać się w ich życie. Przyznam szczerze, że nie było mi łatwo, bo synowa ma nowy telefon, sukienkę, pierścionek. Milczę, choć wszystko się we mnie gotuje.
W ubiegły weekend minęło dziesięć lat od ślubu mojego syna. Świętowaliśmy w restauracji, a dzieciom wręczyliśmy prezenty z teściami. Nadal mieszkają w wynajętym mieszkaniu, tylko w innym. Wnuk będzie miał sześć lat i nadal nie ma własnego pokoju. I nie należy się tego spodziewać w najbliższej przyszłości.
Synowa głośno opowiadała o nowym telefonie, który wkrótce trafi do sprzedaży. Ma go sobie kupić, ponoć już rozgląda się za pożyczką na ten cel. O zbieraniu na mieszkanie już nawet nie ma mowy. Mówią, że zbierają, ale to kpina. Podjęliśmy z mężem decyzję o zaciągnięciu kredytu hipotecznego, gdy okazało się, że będziemy mieli wnuka.
Oszczędności, które chcieliśmy dać synowi, zainwestowaliśmy w mieszkanie, spłacamy raty. Póki co, mieszkanie jest wynajmowane, ale gdy wnuk osiągnie pełnoletność, natychmiast przekażemy mu mieszkanie. Niech chociaż on żyje po ludzku.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Zrobiła wszystko, by pozbyć się synowej": Szybko tego pożałowała
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Anna Cieślak szczerze o związku z Edwardem Miszczakiem. Zradziła całą prawdę
O tym się mówi: Wojciech Szczęsny nie zagra w meczu z Francją. Co dalej z karierą bramkarza