Kiedy się spotykaliśmy, wszystko było w porządku, ale po ślubie wszystko poszło w dół. Co więcej, mieszkaliśmy osobno, ponieważ jestem przeciwna konkubinatowi przed oficjalnym ślubem.

Nie przeszkodziło nam to jednak bardzo się kochać i snuć plany na przyszłość. Jednak gdy tylko zamieszkaliśmy razem, romans dobiegł końca.

Mój mąż jest uparty i porywczy. Uważa, że kobieta powinna nie tylko pracować, ale także radzić sobie z kobiecymi obowiązkami.

Bez względu na to, ile razy próbowałam mu wytłumaczyć, że to relikt przeszłości i trudno mi robić wszystko samej, nawet mnie nie słuchał. Codziennie trzeba sprzątać i gotować, a raz w roku wbić gwóźdź, tak samo jak naprawić kran. Czy to sprawiedliwe?

Na początku milczałam i znosiłam to w nadziei, że wkrótce wszystko się uspokoi. Starałam się racjonalnie wykorzystywać czas i nie przemęczać się w pogoni za idealną czystością. Nie zawracałam sobie też głowy gotowaniem — jeśli nie miałam czasu, zamawiałam jedzenie lub kupowałam półprodukty.

Po jakimś czasie powiedział mi:
- Razem z mamą porozmawialiśmy, skonsultowaliśmy się i zdecydowaliśmy, że nie jesteś dobra w gotowaniu. Musisz spędzać więcej czasu na gotowaniu i sprzątaniu.

Byłam oniemiała. Mam dźwigać na barkach całe gospodarstwo domowe i wyskakiwać ze spodni? Zarabiam tyle samo co on, bywam zmęczona, choruję... Wnoszę wystarczający wkład do rodzinnego budżetu, więc chcę też oderwać myśli po ciężkim dniu w pracy.

Chcę też wrócić do czystego mieszkania, w którym ładnie pachnie i nikt nie działa mi na nerwy. Ale pomimo moich pragnień, myję podłogę, stoję przy kuchence, a mój mąż wciąż jest niezadowolony.

Narzeka, że nie gotuję jak jego matka. A przecież ona jest emerytką! Mężczyzna nie spieszy się z obowiązkami — od dwóch tygodni nie ma światła na korytarzu. Ale wkręcenie żarówki jest o wiele szybsze niż ugotowanie obiadu i posprzątanie.

Powiedziałam mu, że mogłabym zostać perfekcyjną panią domu, gdybym rzuciła pracę. Ale i to go nie satysfakcjonuje. Mój mąż widzi tylko jedno wyjście — rozwód, bo za nic nie będzie mnie sponsorował.

Myślę, że nie ma sensu ratować tego związku, pomimo mojej miłości do niego. Jestem gotowa na kompromis, ale mój mąż chce mieć żonę-konia. A ja taka nie będę!

Nie przegap: Z życia wzięte. "Nikt cię nie prosi o pomoc, ty chcesz pomóc”: Powiedziała córka

Zerknij: Kolejne wieści o zdrowiu Zbigniewa Ziobry. To mocno niepokoi