I miał czelność powiedzieć, że zrobił to jako uczciwy człowiek. Potem zaczął się usprawiedliwiać i gadać kompletne bzdury.

- "Ale to nie jest jakiś przelotny romans", mamrotał w zakłopotaniu, "Mówię poważnie. I przez wzgląd na naszą szczęśliwą przeszłość, Lidka, musisz to zrozumieć. Ponieważ piętnaście lat, które spędziliśmy razem, bardzo nas do siebie zbliżyło.

Powiedział wtedy wiele rzeczy, które mnie nie obchodziły. Interesowało mnie tylko jedno: kim była ta kobieta i jak długo się spotykali. Ale "uczciwy człowiek" nie mógł odpowiedzieć wprost na to pytanie. Uważał, że to nie ma znaczenia.

I znowu powiedział wiele zupełnie niepotrzebnych i bezużytecznych rzeczy. Miał nadzieję, że będę zadowolona z takich bzdur. Docenia mnie, bo nie jestem skandalistką, starannie pakuję walizki i niczego nie zapominam.

- Kim ona jest? - powtórzyłam swoje pytanie - i jak długo, jako uczciwy człowiek, się z nią spotykasz?

- Dlaczego mówisz "uczciwy człowiek", Lidka? Chciałem, żeby wszystko między nami było otwarte.

- Jeszcze jedno słowo nie na miejscu - powiedziałam surowo - a moja cierpliwość się wyczerpie.

- W porządku, w porządku! - wykrzyknął, zdając sobie sprawę, że nie byłam tak wolna od skandali, spokojna i miła, jak naiwnie zakładał, - Jeśli nalegasz...
- Nalegam.

- Powiem ci.

I wtedy wydarzyła się najzabawniejsza rzecz.

Okazało się, że nie spotkał jeszcze nikogo innego, a to uczucie do innej kobiety, które nazywa miłością, opiera się wyłącznie na bliskości duchowej i podobieństwie zainteresowań, a wszystko inne jest wykluczone. Oboje lubią tych samych pisarzy, reżyserów filmowych, aktorów, piosenkarzy, kompozytorów, artystów itp.

- Chwileczkę! - wykrzyknęłam. - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nic takiego między wami nie było? Poza rozmowami o książkach, które czytacie, muzyce, której słuchacie i filmach, które oglądacie?

- Oczywiście, że nie! Jestem uczciwym człowiekiem! Dopóki się nie rozwiedziemy, nie mogę sobie pozwolić na nic innego z Renią.

Mąż z całą stanowczością poprosił mnie, abym pozwoliła mu do niej odejść.

- Nie — odpowiedziałam pewnie — i nawet o tym nie marz. Ani w dobry, ani w zły sposób. Nie uciekniesz stąd i nie będzie rozwodu. Dopóki nie będzie między wami nic poza duchowością. Kiedy zejdziesz na poziom fizyczny, wtedy zobaczymy.

- Ale.

- Nie. Powiedziałam już wszystko! I niech tak zostanie! Renia! Nie uwierzyłabym, gdybyś mi nie powiedział.

- Co oznacza to twoje "nie"? - zastanawiał się — Po tym wszystkim, czego się o mnie dowiedziałaś, nie chcesz się ze mną rozwieść?

- Nie, nie chcę — odpowiedziałam. - A czego się dowiedziałam? Że ty i jakaś inna kobieta lubicie te same książki i filmy?

- Czy to ci nie wystarczy?

- Nie rozśmieszaj mnie.

- A fakt, że zakochałem się w kimś innym?

- Wybaczam ci.

- Co masz na myśli?

- To.

- Ale to niemoralne! Żyć z kimś, kto cię nie kocha! Zniżyłabyś się do tego?

- Rozważmy to.

W tym momencie moja teściowa wyszła ze swojego pokoju.

- Za moich czasów kobiety były dumne! Nie tak jak dzisiejsze kobiety. Możesz pluć im w oczy — powiedzą, że deszcz pada. I zamiast zatrzymywać męża, lepiej zastanów się nad swoim zachowaniem i dlaczego zakochał się w innej kobiecie. Natomiast jeśli chodzi o mnie, to nie znajduję w tym nic dziwnego.

Renia jest kobietą o dobrej organizacji umysłowej, która doskonale zdaje sobie sprawę z nastroju i duchowych potrzeb tego, kogo kocha. W przeciwieństwie do ciebie.

Ty nie potrafisz myśleć o niczym innym, jak tylko o rzeczach materialnych. Dbasz tylko o to, by twoje dzieci były najedzone, by w domu panował porządek, by twój mąż nie chodził głodny do pracy i by po powrocie do domu czekał na niego pyszny obiad.

Powiedz mi, jaką ostatnią książkę przeczytałaś i kiedy ostatni raz byłaś z mężem w kinie lub teatrze?

Oczywiście, nie mogłam tego znieść.

- A kto cię pytał? - zapytałam. - Idź do swojego pokoju i czekaj, aż ktoś zawoła cię na kolację. Widzisz, ja nie czytam książek. Nie chodzę do kina ani teatru. Czy ktoś kiedykolwiek zaprosił mnie do kina lub teatru? A kiedy mam czytać twoje książki?

- To nie są moje książki! - wykrzyknęła obrażona teściowa.

- Nie ma znaczenia, czyje są. Wracam do domu z pracy, ledwo mogąc powłóczyć nogami, i idę prosto do kuchni, żeby ugotować ci coś smacznego, podczas gdy ty siedzisz w bujanym fotelu, przykryta kocem, albo czytasz wybrane dzieła swoich ulubionych autorów, albo oglądasz adaptacje filmowe ich dzieł w telewizji.

A kiedy mam na to czas, na miłość boską, moja droga Ireno? Przecież muszę służyć tobie, twojemu synowi i twoim wnukom. Muszę gotować dla was wszystkich, prać wasze ubrania, sprzątać wasze mieszkanie. Podczas gdy ty dbasz o swój rozwój duchowy.

Czy kiedykolwiek zapytaliście mnie, czy potrzebuję pomocy? Oczywiście, że nie. Mieszkasz w moim mieszkaniu od piętnastu lat i wszystko jest gotowe, a mimo to wydajesz jakieś dziwne opinie. Prawdopodobnie nie pamiętasz, kiedy ostatnio czyściłaś toaletę.

Moja teściowa poszła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi.

- Lidka! - wykrzyknął Leon — Jestem zaskoczony! To moja matka! Babcia twoich dzieci! Nie wiedziałem, że taka jesteś!

- Teraz już wiesz. I co z tego?

- Nic! Po prostu wiedz, że jestem tobą więcej niż rozczarowany.

- O mój Boże. Zawiódł się na mnie. Szkoda. Zamiast rozmawiać, pomóż mamie się spakować i wezwij taksówkę.
- Synu! - krzyknęła teściowa ze swojego pokoju - "Mam nadzieję, że opuszczasz ten dom razem ze mną.

- Niestety, mamo, to nie takie proste, jak myślisz — odparł Leonid — Chodzi o to, że Renia, do której chciałem pojechać, ma jednopokojowe mieszkanie, a ty się tam nie zmieścisz. Nawet gdybyś chciała. Więc będziesz musiała iść do siebie.

Drzwi się otworzyły i do przedpokoju weszła moja teściowa.

- Wyrzucasz matkę do starego mieszkania?

- Kto cię o coś pytał, mamo? - powiedział z przerażeniem — Dlaczego się wtrącałaś?

Teściowa spojrzała na mnie. Wzruszyłam ramionami i potrząsnęłam głową, mówiąc, że to pytanie nie do mnie. Potem spojrzała na swojego syna.

- Chciałam dobrze — powiedziała — Myślałam, że potrzebujesz wsparcia. Chciałam stanąć w twojej obronie.

- Wstawić się za mną? - zapytał Leon, patrząc surowo na matkę. - Zamiast zostać tutaj, kiedy wyjadę, wrócisz do naszego wspólnego mieszkania.

Teściowa znów na mnie spojrzała.

- Lidka, przepraszam, pomyliłam się — powiedziała.

- Nie, Ireno — odpowiedziałam — dzisiaj całkowicie się otworzyłaś. Pokazałaś mi swoje prawdziwe ja. I nie ma dla ciebie miejsca w moim domu.

Teściowa wróciła do swojego pokoju i głośno trzasnęła drzwiami. W tym czasie zadzwonił telefon Leona.

- To Rosemary — powiedział, patrząc na mnie — mogę odebrać?

- Śmiało — powiedziałam.

- Tak, Reniu — powiedział — rozmawiałem z żoną. Nie jest dobrze. Nie chce mnie puścić. Zgadza się, nie chce mnie puścić, to wszystko. Ponieważ duchowa bliskość i pokrewieństwo naszych dusz nie jest dla niej wystarczające. Oznacza to, że coś takiego nic dla niej nie znaczy.

Leon spojrzał na mnie.

- Czy dobrze powiedziałem? - zapytał cicho.

- Tak, powiedziałeś — odpowiedziałam. - Tak trzymaj.

Leon westchnął i kontynuował rozmowę z Renią.

- Może jednak się spotkamy, co? - zapytał. - A wtedy Lidka pozwoli mi odejść... Rozumiem, kochanie, że twoje zasady nie pozwalają ci na to przed ślubem. Ale co mam zrobić w tym przypadku? Lidka mnie nie puści. Ale rzecz w tym, że wszystko inne jest dla niej nieistotne.

Leon spojrzał na mnie.

- Rozłączyła się — powiedział zmieszany.

- Czego się spodziewałeś — powiedziałam. - Taka jest jej miłość...

Potem dzieci wróciły ze szkoły. W tym czasie moja teściowa już się spakowała i wyszła ze swojego pokoju z walizką.

- Nie sądziłam — powiedziała — że będziemy się rozstawać w taki sposób.

- Świetnie. Zadzwonimy w następny weekend. A teraz, proszę, wyjdź.

- Czy babcia przyjdzie? - zapytały dzieci.

- Wasza babcia powiedziała, że nie jestem godna być żoną waszego ojca i dlatego nie może mieszkać ze mną pod jednym dachem. Rozbierzcie się, umyjcie ręce i chodźcie do kuchni. Zaraz zjemy obiad, wszystko jest gotowe.

- Tak powiedziałaś, babciu? - dzieci były zaskoczone. - Naprawdę? Mama nie jest godna bycia żoną taty?

- Nie powiedziałam tego — teściowa zaczęła się usprawiedliwiać.

- Co miałaś na myśli? - zapytałam.

- Nie pamiętam. Ale na pewno nie mówiłam nic o mieszkaniu razem.

- Dobra — zgodziłam się — przesadziłam z tą wyprowadzką. Przyznaję. Ale powiedziałaś, że twojemu synowi będzie lepiej z Renią niż ze mną. Prawda?

- Tak — zgodziła się ze smutkiem moja teściowa.

- Do widzenia, babciu, zadzwoń do nas — powiedziały dzieci i poszły umyć ręce.

- A co ze mną? - zapytał Leon.

- Zabierz mamę, wsadź ją do taksówki i wracaj — powiedziałam.


Dziesięć minut później Leon wrócił i cała rodzina zasiadła do obiadu. Leon pokazywał mi całą swoją twarzą, że jest obrażony.

Trzy dni później przyszła do mnie Renia.

- Za pozwoleniem, wejdę — powiedziała, odepchnęła mnie na bok i weszła do mieszkania. Jak inteligentna kobieta do inteligentnej kobiety. Ponieważ Leon ma słaby charakter i jest niezdolny do działania, ja to zrobię.

Po pewnej siebie twarzy Reni poznałam, że miała wiele do powiedzenia, ale nie miałam czasu jej słuchać. Musiałam jeszcze iść do sklepu, zrobić obiad i dokończyć pranie. Postanowiłam więc wyjść bez ceremonii.

Złapałam Renię za kołnierz jej sukienki, wyprowadziłam ją z mieszkania i zamknęłam drzwi. Jeśli chodzi o Leona, wciąż ma do mnie pretensje.

Nie przegap: Z życia wzięte. "Żebyśmy cię tu więcej nie widzieli": Krzyknęła teściowa, wyrzucając przez okno rzeczy swojej synowej

Zerknij: 92-letnia Sława Przybylska dostała propozycję nie do odrzucenia. Co powiedziała o udziale w "Tańcu z Gwiazdami"