Wyglądała na około 35 lat. Starsza dziewczynka miała około 10 lat, a młodszy chłopiec około sześciu.
Starsi sąsiedzi obserwowali ich. Martwili się nawet, czy uda im się dogadać z nowymi sąsiadami, czy będą przyjaciółmi. Poza tym staruszkowie ze strachem patrzyli na zrujnowaną chatę i nie rozumieli, jak kobieta i jej dzieci zamierzają tam mieszkać.
Musiała zostać tanio sprzedana, bo po co taka młoda kobieta i jej dzieci mieliby mieszkać w takiej ruinie?
Podczas gdy sąsiedzi rozmawiali między sobą, nowa sąsiadka zniknęła w swojej nowej posiadłości.
Chłopaki, słuchajcie. Dzisiejsze lekcje są skrócone, jutro dzień sprzątania. Frekwencja obowiązkowa! - powiedziała Anna.
A co zabrać? - krzyknął ktoś zza biurka.
Piotrek, dopiero się urodziłeś? Łopaty, grabie, wiadra...
Nowa uczennica Kasia uporczywie wycierała tablicę. Nie przyzwyczaiła się jeszcze ani do nowej nauczycielki, ani do kolegów z klasy.
Świetnie jest sprzątać wokół szkoły! Czy możemy pomóc naszej Kasi? - powiedziała Patrycja, lokalna aktywistka.
Odbiło ci? Nie sprzątałbym jej domu! - oburzył się Piotrek.
Dopiero się wprowadzili, na podwórku jest pełno śmieci, będą mieli rok, żeby to uporządkować!
Nawet nie wiem, musiałabym porozmawiać z dyrektorem, a Kasia może być przeciwna. Co powie klasa?
Za! - krzyknęła większość uczniów.
Oczywiście, że powinniśmy pomagać ludziom. Nie zostawialiśmy siebie nawzajem w potrzebie podczas wojny, a tutaj jest czas pokoju. Ona ma samotną matkę i młodszego brata. Zgadzam się! - powiedział dyrektor.
Tydzień później przed domem Kasi ustawiła się kolejka kolegów z wiadrami i grabiami. Ogrodzenie zostało naprawione, a wszystkie śmieci zebrano w pół godziny. Dyrektor gminy pomógł wymienić dach. Stara chata zmieniała się na naszych oczach.
Maria, w przyszłym tygodniu zrobimy piec — powiedział dyrektor.
Dziękuję, sama nie dałabym rady... - mruknęła nieśmiało kobieta.
Skoro w domu jest zimno, przyjdź do nas na noc — zaproponowała starsza pani z sąsiedniego domu.
Dziękuję. Sama pochodzę ze wsi, a potem trafiłam do sierocińca. Wyszłam za mąż w mieście, ale mój mąż szybko odszedł — zabiła go choroba. Mieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu, przez wszystkie lata oszczędzaliśmy na własne, nie mieliśmy czasu... Z desperacji kupiłam to, na co starczyło mi pieniędzy — usprawiedliwiała się Maria przed sąsiadami.
Pomożemy ci, nie martw się, przyjmij pomoc ludzi, wszystko się poprawi — pocieszała staruszka.
Ludzie widzieli uczucia, jakimi obdarował Kasię jeden z uczniów szkoły, dlatego właśnie doszło do akcji sprzątania domu jej mamy. Nikomu to jednak nie przeszkadzało.
- Mario, przyniosłam ci mleko i świeże ciastka — odezwała się babcia z sąsiedztwa.
- Dziękuję bardzo — powiedziała Maria.
- Nie żałujesz, że wyjechałaś z miasta?
- Ani trochę! Teraz mam własny dom, a moim dzieciom się tu podoba! Na wsi mieszkają życzliwi ludzie, w mieście nie można liczyć na pomoc!
Zerknij: Święto w rodzinie Golców. Radością podzielili się w sieci. Mogą być dumni